Ty powiernicą byłaś mi...
Ty powiernicą byłaś mi nie raz,
Gdy wśród swawoli smutki się zdarzały;
Spędzałem z tobą mojej wiosny czas,
Kiedy czarowne sny się zaczynały.
Czekałem chwili, kiedy obok mnie
Jako wesoła staruszka się zjawisz,
Figlarnie błysną okulary twe
I mnie dziecięcą grzechotką rozbawisz.
Mój słuch pieściły słowa pieśni twych,
Kołyską moją czule kołysałaś
I wśród pieluszek zostawiłaś mych
Tę fletnię, którą ty zaczarowałaś.
Jak krótki sen było dzieciństwo me,
Lecz beztroskiego chłopca też lubiłaś;
On w jednej z muz rozpoznał rysy twe,
A ty go kiedyś cicho odwiedziłaś.
Lecz inną miałaś postać, inny strój,
Jak miło byłaś cała odmieniona!
Jak twarz uśmiechem była rozjaśniona
I jakim ogniem wzrok zapłonął twój!
Szata niesfornie sfałdowana, biała,
Wdzięcznie twą wiotką postać spowijała.
Wianek z róż swoje słodkie wonie słał,
Od których włosy pachniały tak miło,
Sznur żółtych pereł czasem lekko drżał,
Gdy pierś westchnienie ciche poruszyło…
1822
Wyszedł siewca, aby zasiać ziarno…
(Mt. 13, 4)
Samotnie wychodziłem w pole,
Siewca wolności, przed jutrzenką,
By rzucać w zniewoloną rolę,
Swą czystą i niewinną ręką,
Wolności życiodajne ziarno –
Ale traciłem czas na darmo
I trud mój próżną był udręką…
Strzeżcie wolności swej narody,
Gdy ktoś zagrażać jej zaczyna!
Swobód nie potrzebują trzody,
Które się strzyże lub zarzyna;
A z pokolenia w pokolenie,
Dla stad jest bicz i jarzma brzemię.
1823
NAŚLADOWANIE KORANU
(3)
Ze smutkiem Prorok zauważył,
Że ślepiec w jego stronę zmierza;
Może kaleka się odważy
I powie, że mu nie dowierza?
Nieba jest darem wiedza owa,
Głoś więc Proroku Koran wszędzie
Tym, którzy wierzą w jego słowa,
Wątpiący niechaj trwają w błędzie.
Skąd się w człowieku bierze pycha,
Gdy nagi na ten świat przychodzi;
Tak krótko jego pierś oddycha
I umrze słaby, jak się zrodził?
Wszak Bóg go i uśmiercić może,
I wskrzesić według swojej woli,
Ma go w opiece w każdej porze,
W chwilach radości i niedoli.
On mu zsyła dary hojne
Zboża, daktyli i oliwy,
I błogosławi trudy znojne,
Ogród i urodzajne niwy.
Lecz dwakroć posła anielskiego
Trąba zaryczy, grom uderzy
I brat się zaprze brata swego,
I syn od matki swej odbieży.
I ludzie się do Boga zbiegną,
Obezwładnieni przerażeniem,
I wtedy też niewierni legną,
Okryci prochem i płomieniem.
1824
PORANEK ZIMOWY
Piękne słońce, mróz od rana,
A ty wciąż śpisz, ukochana –
Zbudź się, ślicznotko, ze snu.
Przerwij drzemkę swą beztroską,
Spójrz Jutrzence w oczy prosto,
Bądź północy gwiazdą tu!
Wieczorem wichura wyła,
Mętne niebo mgła spowiła,
Ledwie przeświecała w niej
Plamka księżyca pobladła.
Smutna przy oknie usiadłaś,
A dziś …spojrzeć tylko chciej:
Jak pod niebios błękitami,
Wspaniałymi kobiercami
Lśni w promieniach słońca śnieg.
Niedaleko las ciemnieje,
Na świerkach okiść bieleje
I lód pokrył rzeczki bieg.
Pokój bursztynowym blaskiem
Jaśnieje, z wesołym trzaskiem
Płoną w piecu smolne drwa.
Taki miły ten poranek!
Może więc do naszych sanek
Kobyłkę bym zaprzągł ja?
Pędem sań, urokiem zimy
Oboje się odurzymy;
Drogę koń wybierze sam,
Mknąc przez pola ośnieżone,
Gaje niedawno zielone,
Aż nad brzeg tak miły nam.
1829
NOC
Wciąż płoszę, rozmarzony, nocy ciszę głuchą
I słowa pieszczotliwe szepczę w twoje ucho.
Świeca przy łóżku chwiejnym pali się płomykiem
I moje wiersze płynąc miłości strumykiem,
Szemrzą cicho w półmroku, przepełnione tobą,
Twoje otwarte oczy widzę tuż przed sobą…
Nagle się w nich uśmiechu iskry zapaliły
I słyszę słowa: kocham… jestem twoją, miły…
1823
PRAGNIENIE SŁAWY
Kiedy w miłosnym, słodkim upojeniu,
Kolana giąłem przed tobą w milczeniu,
Zechciej rzec, miła, czy u twoich nóg,
Ja bym o sławie wtedy myśleć mógł?
Wiesz, że do uciech świata zniechęcony
I moim mianem poety znudzony,
Dość burz przeżyłem, aby zważać, że
Ktoś tam pochwalił, a ktoś zganił mnie.
Czym dla mnie mogły być sądy złośliwe,
Kiedy zwróciwszy swoje oczy tkliwe
I czyniąc dłonią pieszczotliwy gest,
Pytałaś: kochasz, tyś szczęśliwy jest?
Czy kiedyś inną tak samo polubisz?
Czy mnie w pamięci swojej nie zagubisz?
Niby w rozkosznym pogrążony śnie,
Trwałem bez słowa, myśląc w duchu, że
Na świecie taka nie istnieje siła,
Która by serca nasze rozłączyła…
A bliskie były już rozstania łzy –
Oszczerstwo, zdradę, los gotował zły.
Tyle zwaliło się na moją głowę,
Że nie wyrażę tego żadnym słowem
I w proch runęło całe szczęście me…
Stoję samotny, choć już nie wiem gdzie,
Wędrowiec gromem w pustyni rażony
I świat przed sobą widzę jak zamglony.
Lecz nowy cel znajduję w owej ćmie:
Ja pragnę sławy, aby imię me,
Zawsze i wszędzie w uszach twych dźwięczało,
Byś otoczona była jego chwałą
I zewsząd padał na ciebie jej blask.
A ty, samotnie, kiedyś w ciszy czas,
Wspomniała moje ostatnie błagania
W zakątku parku, w godzinie rozstania.
1825
***
Piękna Gruzinko, pieśni swych
Nie śpiewaj przy mnie, gdyż są winne,
Że się pojawia w myślach mych
Daleki brzeg i życie inne.
Niestety, słysząc w zmierzchu czas,
Okrutne gruzińskie zaśpiewy,
Widzę step, noc, księżyca blask
I twarz dalekiej, biednej dziewy!...
Jakże dar miły losu ów
Zatarł w pamięci czas zdradliwy!
Ale ty śpiewasz – i on znów
Pojawia się w niej niby żywy.
Piękna Gruzinko, pieśni swych
Nie śpiewaj przy mnie, gdyż są winne,
Że się pojawia w myślach mych
Daleki brzeg i życie inne.
1828
***
Gdzie chłód rozkoszny ścian zroszonych
Fontann świetlistymi kroplami,
Tam chanów zabawiał znudzonych
Poeta, wierszy swych perłami.
Na nici lenistwa błogiego
Nizał on pochlebstw koraliki,
Lecz skarby talentu swojego,
Potrafił wpleść w te naszyjniki.
Pokochał Krym Saadiego synów;
Wschodni bajarze tu bywali,
Czytali zwoje pergaminów
I Bakczysaraj zadziwiali.
Ich opowieści tu się słały
Niby kobierce z Erewania
I tak wspaniale uświetniały
Girejom czas biesiadowania.
Lecz się żadnemu nie zdarzyło,
Rozumu darami tak władać,
By z równie niepojętą siłą
Wiersze i opowieści składać,
Jak przenikliwy i skrzydlaty
Poeta z przedziwnego kraju,
Gdzie mąż jest groźny i kosmaty,
A żona – jak hurysa z Raju.
1828
***
Chociaż słów bywa w nim niemało,
Język miłości jest ubogi;
Prozaicznością swą niedbałą
On rani cię aniele drogi.
Lecz słodko pieścić uszy dziewy
Potrafi wiersz apollinowy,
Strof jego łagodne zaśpiewy
I dźwięczny rym i rytm miarowy.
Miłosne listy cię znudziły
Bywa, że drą je twoje ręce,
Ale uśmiechem witasz miłym
Wiersz, który tobie ja poświęcę.
Błogosławiony niechaj będzie
Dar, który losu był zrządzeniem.
W pustyni życia zawsze, wszędzie
W mym sercu rozpalał płomienie.
Dotąd on ściągał na mnie biedy,
Więzienia, oszczerstwa niegodne,
Kłamstwa, potwarze – a niekiedy
Pochwały obłudne i chłodne.
1828
***
Wśród zabaw, w czas nudy bezpłodny,
Zdarzało się, że z liry mej
Dobyłem jakiś ton niegodny:
Szaleństw lub namiętności złej.
Lecz zaraz dźwięki te zuchwałe
W strunach, tłumiły dłonie me,
Gdy głos Twój groźny usłyszałem,
Który porażał wtedy mnie.
Gdy wylewałem łez strumienie,
Zmieniał się jego gniewny ton;
Na poranione me sumienie,
Jak wonny balsam spływał on.
I dziś, z duchowej wysokości,
Rękę wyciągasz ku mnie Ty
I gestem pełnym łagodności
Odmieniasz me szalone sny.
A dusza ogniem twym palona,
Porzuca ziemskie sprawy swe
I serafina harfy ona,
W przestrachu świętym słuchać chce.
1830
WŁADZA ŚWIECKA
Gdy już Wielka Ofiara została spełniona
I na krzyżu swym w męce, nasz Zbawiciel skonał,
U stóp życiodajnego drzewa, do ostatka,
Trwały Maria grzesznica i Przeczysta Matka.
Dwie słabe i bezbronne kobiety tam stały
I w smutku niezmierzonym przy Panu czuwały.
Lecz dzisiaj, u podnóża krzyża chwalebnego,
Jak przed gankiem samego zarządcy miejskiego,
Postawiono na miejscu niewiast bolejących,
Dwóch wartowników zbrojnych i w hełmach błyszczących.
Zechciejcie mi powiedzieć, straży tak surowa,
Czy dziś Ukrzyżowanie to jest rzecz państwowa?
Złodziei się boicie, szczurów, myszy małych,
Cz też Królowi królów chcecie przydać chwały?
Czy może chcecie zbrojną Temu dać ochronę,
Który cierniową nosił na skroniach koronę,
Który posłusznie oddał swoje ciało święte,
Na biczów i na gwoździ męki niepojęte?
Może dlatego tutaj stoicie na straży,
By nikt Odkupiciela świata nie znieważył?
O nie! Was postawiono by nikt nie przeszkadzał
Wielmoży, który tędy będzie się przechadzał.
1836
Przełożył: Andrzej Lewandowski