Wschód zaczerwienił się od zórz,
Wciąż dalej idzie dziewa;
Oto poranny wietrzyk już
Zasłoną jej powiewa.
Ku ziemi opuściła wzrok,
Głowę na pierś skłoniła,
Wreszcie ostatni robiąc krok
Nie wiedzieć gdzie się skryła.
Jakby wrósł w ziemię rycerz nasz
I dusza w nim zadrżała;
Bo właśnie przyszłość swoją twarz
Jemu ukazywała.
Oto już księżyc dawno zbladł,
Niebiosa różowiały,
Na zamek promień słońca padł
I mury pojaśniały.
On, obróciwszy się na wschód,
Czeka; wtem krew zawrzała –
Na murach zamku, tak jak wprzód,
Owa dziewica stała.
Idzie, na ciemny patrzy las,
Jakby okiem wzruszonym
Czegoś szukała cały czas
W pustkowiu oddalonym.
Oto promienne słońce już
Nad horyzontem wstało
I Wadim stanął przed nią tuż;
Zasłonę coś zerwało
I ukazało piękno lic,
Spotkały się ich oczy.
Zamku już nie broniło nic
I Wadim w bramę wkroczył.
Rycerz na mury wspina się,
Dziewa zeszła na schody,
Spotkali się… proroczy śnie!
Chwilo świętej nagrody!
Stało się! Wszystkie młodych lat
Najpiękniejsze pragnienia,
To, co ubarwia cały świat,
Młodej duszy marzenia,
I to, czego nie znamy tu,
Co wierze tylko znane,
Nagle się ukazało mu
W jedyny obraz zlane.
I szczęścia wylewały łzy
Oczy w niebo wpatrzone,
A z drzwi teremu ku nim szły
Dziewice przebudzone.
Jak gwiazdy oczy dziewic lśnią,
Radością lica płoną,
Urodę zachowały swą
I młodość niezmienioną.
Jak słodki przebudzenia dzień!
Jakby się znów rodziły...
Nagle się w ciszy rozległ dźwięk:
W świątyni dzwony biły.
Już chramu drzwi otwarte są,
Więc wchodzą w nie dziewice,
Wraz z nimi Wadim; światła lśnią
I dymią kadzielnice.
Łagodnie patrzy cały czas
Ten sam Święty z ikony,
Jaśnieje też jak dawniej blask
Świec przed nim zapalonych.
I nad ołtarzem w chramie tym,
Krucyfiks święty wisi
I chwalą Pana śpiewem swym
Tam niewidzialni mnisi.
Razem z dziewicą Wadim już
Modlił się w chramie Bożym;
Nagle dwa ślubne wieńce z róż
Na skronie ktoś im włożył.
W dłoniach trzymali świece dwie –
I dwa ślubne pierścienie
Na palce im wsunęły się,
Weselne brzmiało pienie.
A wtem ucichło w chramie tym,
Milczące stały ściany
I ołtarz jaśniał blaskiem swym
Wśród dymów kadzidlanych.
Nagle, jakby cień jakiś padł;
Wśród ciszy ktoś przybywa
I aby poszli za nim w ślad
Łagodnym gestem wzywa.
Potem ich święte widmo to
Prowadzi do mogiły.
Spokojny grób; oto już go
Barwne kwiaty okryły.
Łagodny tam wiaterek wiał
I woń niósł z sobą miłą,
Spowity w białe lilie stał
Jasny krzyż nad mogiłą.
Uklękli wszyscy tonąc w łzach,
Serca na coś czekały;
I drżąc, świętego grobu piach
Ciągle o coś pytały.
Wszystko odpowiadało wkrąg:
I wzgórek niedaleki,
I świeża ruń kwiecistych łąk,
I brzeg wesoły rzeki,
I jakby tchnący wiosną las
Z zielonymi listkami,
I niebios nieśmiertelny blask,
I spokój nad głowami.
I wieki przeminęły tam...
Gdzie klasztor? Gdzie zamczysko?
Gdzie cudem rozświetlony chram?
Dawno zniknęło wszystko...
I jedynie tamtejszy lud
Zna owe opowieści.
Jest miejsce, gdzie szum cichych wód
Ucho wędrowca pieści.
Tam wiecznie jest zielony las,
Tam wonny wiatr powiewa
I cichy szmer drzew cały czas
Z pluskiem rzeki się zlewa.
I w miejscu tym mogiły są,
Jak powiadają ludzie,
W których snem wiecznym mniszki śpią.
One po owym cudzie,
Płacząc i pokutując wraz
Na grób ojca chodziły
I w swych modlitwach, cały czas,
Dobroć Stwórcy chwaliły.
Rozstając się ze światem tym,
Dusza każdej dziewicy,
Prosto do nieba szła jak dym
Z płonącej kadzielnicy.
I bywa w owym miejscu tak,
Że kiedy dzień się rodzi
I gdy świtowi dając znak,
Poranna gwiazda wschodzi,
Anioł wśród ciszy zjawić się
Na skraju nieba może,
Aby na jego mglistym tle
Zapalić jasne zorze.
I kiedy ich ognisty blask
Świat cały wkrąg rozjarza,
To jak ofiara płonie las
Na niebieskich ołtarzach.
Może usłyszeć da się nam
Jakieś dziękczynne śpiewy:
To chwałę Pana głoszą tam
Owe zbawione dziewy.
I płyną ciche głosy wzwyż,
Gdzie poprzez zórz zasłonę,
Jaśnieje na niebiosach krzyż.
Gwiazdami uwieńczone
Dziewice święte modlą się
Przed Panem Wszechmogącym
I Serafiny kłębią się
Na niebie jaśniejącym.
Z rosyjskiego przełożył
Andrzej Lewandowski
- Andrzej Lewandowski
- "Akant" 2013, nr 11
Wasyl Żukowski - W A D I M (4)
0
0