Łabędź
Już we śnie błogim zatoka spoczywa,
Tylko z oddali, gdzie sitowie drzemie,
Pieśń pośród mroku płynie rozpaczliwa,
Jak ostatnie duszy tchnienie.
To konający łabędź tak się żali
Rozpamiętując swe życie minione;
Oto już wieczór na niebie zapalił
Ostatnie zorze czerwone.
Czemu w łabędzia pieśni smutku tyle,
A serce jego jak szalone bije?
Może on chciałby przywrócić te chwile,
Które mrok na zawsze kryje?
To czym żył dotąd: radości promienne,
Godziny trwogi i chwile miłości,
Przemknęły szybko jak widzenie senne
I nie rozbłysną w nicości.
To, czego on już naprawić nie może,
Łabędź w ostatnich swoich zawarł pieniach,
Jak gdyby w swoim ojczystym jeziorze
Szukał jeszcze wybaczenia.
Gdy noc na niebie gwiazdy zapaliła
I mgły jezioro śpiące otulały,
Coraz smutniejszą i cichszą pieśń była –
I gdzieś sitowia szeptały.
Tak w mroku śpiewał łabędź konający
I tyle było w tym śpiewie rozpaczy,
Bo tuż przed śmierci dotykiem kojącym,
Pierwszy raz prawdę zobaczył.
Z rosyjskiego przełożył
Andrzej Lewandowski
Konstanty Balmont
(1867 – 1942)
Sitowie
Gdy północ nastaje, wśród bagien pustkowia,
Zaledwie słyszalnie szeleszczą sitowia.
O czym one szepczą, o czym rozmawiają,
Czemu między nimi ogniki błyskają?
Niebieskie płomyki zatańczą jak mary –
I znikną , lecz nowe napełnią moczary.
Szeleszczą sitowia. Wśród nich ciemną nocą
I węże pełzają i żaby rechocą.
I jakieś pobladłe majaczą tam lica:
To w bagnie odbija się pełnia księżyca.
Wilgocią i mułu zapachem tam wionie;
Krok jeden – i bagno w swą otchłań już wchłonie.
Lecz kogo? dlaczego? – sitowia pytają
I czemu płomyki wśród nas tak błyskają?
Nawet smutny księżyc, który patrzy z góry,
Nic nie wie i chowa swoją twarz za chmury.
I tylko ostatni szept ginącej duszy
Powtórzą szelestem sitowia wśród głuszy.
Z rosyjskiego przełożył
Andrzej Lewandowski