Bardzo czysty wiersz
wiosna, przedświąteczna wariacja na miotłę i szufelkę,
nigdy nie uczestniczyłam w tym koncercie, i to nie,
że nie uważam świąt (uchowaj Boże) tylko nie uznaję wariacji,
więc sionko sobie świeci, bezczelnie wytykając paluchem
kilka milionów linii papilarnych na szybie kuchennej,
odciski duże, wyraźne, małe, zazwyczaj tylko dwupalczaste,
i odciski malutkie zupełnie takie jak w alei gwiazd.
i wszędzie, dosłownie wszędzie ty.
na półce z książkami, jesteś pojedynczym uśmiechem z podróży.
za oknem, stoisz leciwym już volkswagenem.
najgorzej jest pod prysznicem, wysączasz się z dziurek.
spływasz, jesteś w pianie, w kroplach, a potem zerkasz
z ręcznika suszącego się na kaloryferze, zrobiłam ci domek
we wnętrzu mojej dłoni, takie małe miejsce, to by tłumaczyło,
dlaczego zasypiam z zaciśniętymi pięściami.
i jak tu sprzątać, zresztą
z brudu się nie umiera.