Nie będziesz miał Chronosów cudzych przede mną
z dziurawej kieszeni żakietu
wysączył się leniwą strugą czas.
lepkobłękitny jak krew. zostawiając
za sobą nieuleczalnie tłustą plamę.
niespiesznie spłynął w kierunku - dół
wymachując środkową wskazówką
w dziwnie znajomym geście.
między wcześniej a później, bezimiennie
spółkując z dziurkami na sznurówki
opętańczo wykrzykiwał veni vidi vici.
intuicyjnie drugą kieszeń przekręciłam
na lewą stronę horyzontu zdarzeń.
09.03.22