Martwy sezon
Siedem jabłek na moim ręczniku ma gdzieś,
że jest styczeń. W przeciwieństwie do mnie,
bezczelnie szczęśliwe dojrzewają.
Spuchły mi dłonie, nie ma jednak tego złego,
inaczej zapomniałabym, że jestem mężatką.
Nawet na 'ślinę', nie mogę ściągnąć cię z palca.
Słupek rtęci nie kłamie. Jest minus ileśtam
boże pożal lat. Zmieniam się tumiwisistycznie prędko.
I nie rób takich wielkich oczu kochanie,
to dopiero początek naszej zimy.
10.01.31