Strona 4 z 6
MOJA CÓRKA PYTA O JEDNOSTKI CZASU
tak, córeczko, sekunda to kiedy powiesz dwadzieścia dwa,
tak właśnie liczyłem gdy kroplówka
jak śluza łączyła cię z teraz,
oczywiście, że sześćdziesiąt nie ma sensu,
to Fenicjanie wpuścili nam do historii
te myszy o zbyt długich ogonach,
pięćdziesiąt byłoby eleganckie i dostojne, a tak?
łapię te gryzonie za śliskie końcówki, wpycham do toreb
i zamrażam na ostatnią godzinę,
może więc Popiel nie uległ
rojącemu się obrzydlistwu, a tylko czas
rzucił mu się do gardła, połaskotał w kark
tysiącami nie przeżytych sekund
tak, córeczko, to niewiele dla układów i galaktyk,
a szczególnie dla czarnych dziur kosmicznych
skarpet, sekundy to nic, a jednak
to przypalone mleko i mleko pod nosem,
to ostry zakręt na Kaszubach
i szorstka kora o sekundy i mikrony,
zagapienie w budyniowe niebo,
wiem, wiem, to także twoje żeglowanie
przez rafy zielonego ekranu, mówisz:
jeszcze tylko sekunda
i wciąż brakuje nam jednej do szczęścia,
rekordu, autobusu
sto dwadzieścia dwa