- Przemysław Znojek
- Nadesłane
Przemysław Znojek - Podstrychoń
Końcem serdecznego palca nacisnął wypukły guzik uruchamiający radio. Urządzenie głośno huknęło, dochodziła szósta rano, zaczynały się poranne wiadomości:
Końcem serdecznego palca nacisnął wypukły guzik uruchamiający radio. Urządzenie głośno huknęło, dochodziła szósta rano, zaczynały się poranne wiadomości:
Wracałam do domu z zakupów w centrum miasta. W autobusie było tłoczno. Znalazłam miejsce siedzące w tyle pojazdu. Obok mnie siedziała ładna kobieta w średnim wieku, elegancko ubrana. Odniosłam wrażenie, że jest czymś podenerwowana.
Wszystkiemu winna zima 2007 roku. Długa, przenikliwa i nieprzyjemna.
Zaczęliśmy marzyć o ucieczce od następnej zimy i jej chłodów w ciepłe strony. Dumnie zapowiedzieliśmy rodzinie i przyjaciołom, że sobie zorganizujemy dłuższą nieobecność w 2008 roku, w którym przypadała nasza 50. rocznica ślubu.
Utwór Mieszko Lambert Andrzeja Stanisława Sepioła to pięcioaktowy dramat, przedstawiający czasy Mieszka II Lamberta. Wskazuje na korzenie państwa polskiego, nawiązuje do 14. władców przed Mieszkiem I, a jednocześnie prezentuje stosunki polsko-czeskie i polsko-niemieckie, dając możliwość indywidualnej interpretacji utworu.
Przez te dziesięć dni, potężny sprzymierzeniec nieprzyjaciela — mróz zabiera z naszych szeregów ponad połowę żołnierzy.
Ziemia na początku wyglądała jak główka małego dziecka. Była ciepła, gładka, miała tylko kilka kępek zielonych włosów.
Pewnego dnia na małą, prawie łysą planetkę przybył Ogrodnik na srebrzysto-białym gołębiu, wielkim jak rakieta. Przywiózł ze sobą szpadel i mnóstwo małych drzewek. Założył Ogród. Drzewka, które Ogrodnik nazwał Pierwszym Zasiewem, rosły bardzo wolno. Bez przerwy do siebie szeptały, powtarzając słowa. Były to wiersze a może bardzo długie pieśni.
Pierwsza wzmianka o Horodle pochodzi z 1287 r., która mówi, że książę halicki Włodzimierz zapisał gród Horodel swej żonie.
Wtedy. Górski
Muzycy panoszyli się po okolicy w najlepsze. Ich konkwista Dąbrówki rozpoczęła się z przytupem i była dla autochtonów takim samym folklorem jak oni dla tamtych. Najpierw wzięli pod włos Górskiego. Jak na miastowych, mieli wyjątkowo pobłażliwe podejście do wiejskich pijaków. Ta fałszywa pobłażliwość stanowiła przykrywkę dla interesu. Muzycy umieli Górskiego podejść.
Jestem w podróży. Trudno określić, który to już dzień. Kilkanaście godzin temu pociąg opuścił St. Petersburg i mknie na północ Półwyspu Skandynawskiego. Za oknem zielony bezkres rosyjskiej tajgi, co pewien czas lśnią lustra ogromnych jezior. Nigdy nie lubiłam Północy, zawsze byłam dzieckiem słońca. Nigdy nie wsiadłabym do tego pociągu i nie ruszyła w tę stronę, gdyby nie ta rodzinna, tajemnicza historia, którą niedawno odkryłam. Wciąż o niej myślę.
Zastanawiałem się, co by tu Krysi na imieniny kupić. Wikary, mój gadający kot rasy wielorasowej, brojąc i dokazując tylko rozpędzał me myśli, jakby te były stadem płochych myszy.
(Opowiadanie – jedno z nielicznych – nie zostało opublikowane w jidysz i najprawdopodobniej nie zachowało się też w oryginale w żadnej innej formie; ukazało się w przekładzie angielskim autora oraz Ruth Schachner Finkel w Isaac Bashevis Singer: Collected Stories, vol. 3 Library of America, Nowy Jork 2004)
Odszedł Jacek Chwedczuk z Lund (1955-2021). Mój dobry kolega, a jeszcze lepszy kompan. Znaliśmy się długo, a wiele. Wiele lat przepracowaliśmy razem. Ja po studiach prawniczych - niespełniony pisarz, on po studiach ekonomicznych... niespełniony muzyk. Musiał bowiem wcześnie zakończyć swoją drogę artystyczną: śpiew i grę na skrzypcach. Na przeszkodzie stanął zły los; tragiczna śmierć matki i zdiagnozowana cukrzyca.
Od przeszło roku wynajmowałem kawalerkę w popegeerowskim bloku – stojącym samotnie pośrodku brązowych pól szarym, czteropiętrowym klocu. Wracałem właśnie z zakupów, szedłem na piechotę dziurawą, asfaltową drogą w jego kierunku. Przykry był to widok, naprawdę żałosny – ten kawał betonu upchany w centrum niczego. Nie bardzo to przypominało Pierwszy Świat – w kontraście do metra w Seulu, opery w Sydney czy wieżowców Dubaju. XXI wiek i nadal nie ocknęliśmy się z głębokiego, czerwonego koszmaru.
Po wyjściu z kryminału ksiądz Henryk stanął przed obliczem biskupa Kazimierza. Trzeba było coś zrobić z grzywną, którą sąd, dbały o kasę państwową, czyli między innymi o swoją, zasądził.
NIENORMALNIE NORMALNA? – dopytywała samą siebie PANI EGUCKA – w odróżnieniu od tych co NORMALNIE NIENORMALNYMI się stali – byli?
Od początku XXI wieku nastąpiły pewne wydarzenia, których potem rocznice były jeszcze uroczycie obchodzone przez szereg lat. I tak zmarł papież Jan Paweł II. W następnym roku rocznica. Wtedy moja żona Elżbieta zaproponowała: - „Wiesz, tu między naszym a sąsiednim blokiem rosną drzewa.
Jakieś impulsy elektryczne biegły po drutach z powiatowego radiowęzła i w kołchoźniku zawieszonym na ścianie przemieniały się w chrapliwy głos spikera.
W 1986 roku grupa 53 bydgoskich opozycjonistów zwróciła się do Michaiła Gorbaczowa o odszkodowanie za straty, jakie Polacy ponieśli wskutek polityki Stalina. 13 września 2022 na Portalach Gazety Pomorskiej i Expressu Bydgoskiego tekst został opublikowany. Po kilku godzinach został usunięty z sieci. Pozostały w sieci ślady linków. Dobrze, że apel skopiowałem, dlatego wysyłam też w ZAŁĄCZENIU na pamiątkę.
- Chciałabym wznieść się w górę, jak ptaki lub anioły. Razem z Tobą.
- Tam skąd przyszedłem, wszyscy szybują w bezczasie.
- Będziemy, jak pulsujące punkty. Wzlecimy ponad miastem, a potem wyżej.
Chwile, jak sny.
- Wzniesiemy się na obrzeża śnienia. To może być smutne. Ludzie w klatkach. Ich sny mają poszarpane brzegi, w szare smugi z rzadka wplecione są pastelowe barwy. Tylko małe dzieci śnią tęczowo. Im jeszcze nie odebrano skrzydeł.
-My ukryliśmy zapasowe skrzydła. I spalimy etykiety: góra-dół, ty-ja, niebo-ziemia.
-Wyjdziesz z kredowego kręgu, który sama wyznaczyłaś.
-Skurczyło się wszystko do wymiarów wymyślonego (nie przeze mnie) świata. Każdy dzień, jak kalka poprzedniego. Piszę wciąż tą samą baśń.
-Jesteśmy zbiorem bajek i opowiadań, ale możemy napisać coś godnego nagrody literackiej (Stwórcy).
-Ty pomożesz mi przekroczyć linię między poprawnością a odrobiną szaleństwa.
-Na początek staniemy się opowieścią o Lataniu.
Kiejdy, nazywane również Kiejdanami (Kedainai), to miasto na Litwie, położone w okręgu kiejdańskim, nad rzeką Niewiażą (Nevezis). Oddalone około 50 kilometrów na północny zachód od Kowna i 140 kilometrów od Wilna. Stanowią dla mieszkańców tych metropolii łatwo dostępne miejsce rekreacji.
Między ciszą a ciszą...
Moje myśli się "kołyszą"...
Obiegają cały świat...
Życie przemija jak okamgnienie...
Byłam dziecięciem, zostało wspomnienie...
Nic już nie wróci dawnych lat...
Strona 1 z 3