autoportret z królem
niekiedy coś w nas pęka czerstwa kromka głodu
lepsza niż ochłap ścierwa i gniew bez powodu
pstrokata pańska łaska władcy tego świata
każą służyć najwierniej by po paru latach
takiej służby w milczeniu słysząc wciąż oklaski
drzwi pokazać bez słowa oblicze bez maski
świński ryj pod koroną zsuniętą na oczy
król z królową pod rękę przez włości swe kroczy
chór służalców mu kadzi gnąc karki w pokorze
za plecami chowając szyderstw ostre noże
sam także być potrafi pełen uległości
wobec twardszych od siebie których chętnie gości
szczycąc się garścią władzy wobec swych poddanych
których los w jego ręce przez Boga jest dany
tysiące w pocie czoła król z dworem w pałacu
nie słucha skarg daremnych lamentów i płaczu
wszystko jednak do czasu stoczy się korona
nie utrzyma król władzy w zaciśniętych szponach
ktoś się w końcu zdobędzie na jedną myśl hardą
wykopie tron spod dupy i chwyci za gardło