Jakub bezmyślnie snuł się uliczkami na peryferiach miasta. Znał je na pamięć; z jednej skręcał w drugą zupełnie nie zastanawiając się nad celem swojej wędrówki. Jakby zapadł w półsen; stawiał krok za krokiem, nie dostrzegając szczegółów mijanych domów, zaparkowanych samochodów i wszechobecnego psiego gówna.
Ruch na uliczkach był niewielki. Co jakiś czas samotny przechodzień lub grupka dzieciaków dość hałaśliwie wracających z pobliskiej szkoły. Z rzadka, zaledwie co parę minut jakiś wlokący się samochód, na ogół mający swoje lata świetności dawno już za sobą; jakby w zawieszeniu pomiędzy światem żywych a złomowiskiem.
Nagle Jakub jakby się ocknął. Zza zakrętu, nie zważając na ciasnotę i jakość ulicznej nawierzchni, pędziła w jego stronę czerwona taksówka. Słońce padało wprost na przednią szybę samochodu. Kierowcy musiało bardzo się spieszyć.
Ni stąd i zowąd na jezdni, na samym jej środku pojawił się czarny kotek. Zwierzątko najprawdopodobniej wybiegło zza śmietnika, spłoszone przez czyniące harmider dzieci. Kotek zamarł. Jakub również.
Taksówkarz najwyraźniej nie zamierzał hamować z powodu niewielkiego kłębka czarnego futerka i dwojga wpatrzonych w samochód oczu. Co innego, gdyby na jezdni pojawił się człowiek...
Trwało to ułamki sekundy. Jakub ruszył. To nie była racjonalna decyzja. Na myślenie nie było czasu. Wiedziony instynktem skoczył.
Pisk hamulców i purpurowa z wściekłości twarz kierowcy. To już Jakub słyszał i wdział bardzo wyraźnie. Świadomość powróciła z całą jaskrawością.
Kierowca rzucił na jezdnię swoje przyciemniane okulary, otworzył usta i dopiero wtedy spojrzał w oczy Jakuba. Jego twarz z purpurowej w oka mgnieniu nabrała koloru kredy. Teraz to on stał jak skamieniały.
Jakub nie oglądając się za siebie, powoli ruszył z miejsca. Odchodząc, za plecami usłyszał, jak dwie starsze panie obładowane siatkami z zakupami, sprzeczały się, czy kotek zdążyłby uciec, czy też nie.
- Jerzy Utkin
- "Akant" 2012, nr 3
Jerzy Utkin - Kotek
0
0