przetrwać za wszelką cenę to jest ich dewiza
nic ich nie bulwersuje nikt im nie ubliża
węszą krążąc w kanałach są w swoim żywiole
kiedy w ściekach się grzebią prawda ich nie kole
ani w oczy odwykłe od dziennego światła
ani w serca przegniłe dola ich niełatwa
i wcale nie jest lekka żyją brodząc w mroku
wolą brudną kałużę od szmeru potoku
to co czyste i świeże napawa je wstrętem
wszystko mogą splugawić co dla innych święte
dla nich śmieszne zaledwie więc mają to za nic
miłość wiarę nadzieję nie uznają granic
bezwstydnej przebiegłości dzięki której mogą
przetrwać gryząc nerwowo podwinięty ogon
autoportret z wieprzem
opchać się do koryta to główny cel życia
by było jak najwięcej do żarcia i picia
by było jak najwięcej w sejfie i w portfelu
i na koncie rzecz jasna marzy o tym wielu
lecz nie wszystkim wystarcza siły i uporu
by bez żalu zatracać te resztki honoru
które jeszcze zostały z dawnych lat beztroskich
kiedy nic się nie miało czas wyciągnąć wnioski
i czerpać pełną garścią z rogu obfitości
swoich z pańska dokarmiać obcym każąc pościć
koryto wciąż to samo zmieniają się świnie
wieprz szybko zapomina co komu jest winien
do czasu gdy wieprz inny jeszcze bardziej chciwy
wepchnie się na to miejsce wtedy żal prawdziwy
przeświadczenie o krzywdzie jakiej się zaznało
bo apetyt wciąż rośnie i ciągle jest mało
nic bardziej żałosnego bezwzględnej jest życie
niż ów wieprz który stracił miejsce przy korycie