Rozalia Nowak, artystka plastyk, poetka. Oczywiście, że nawet w XXI wieku jest sens wydawać almanachy, antologie poetów czy prozaików.
Wielu dobrych, utalentowanych, mających coś do powiedzenia autorów, wciąż nie może się doczekać autorskiego tomiku. A przecież każdy autor marzy o tym, by ktoś go czytał. Tu i teraz, współcześnie. Niekoniecznie planuje, że jego twórczość przetrwa dla następnych pokoleń. I w tym przecież tkwi sens pisania – dzielenie się odczuciami z drugim człowiekiem. Szczególnie zaś z czytelnikami wyrobionymi, obracającymi się w kulturze. Koleżanka malarka z Poznania ostatnio właśnie wypożyczyła mi kilka takich antologii literackich do czytania, dzieląc się ze mną słowem. Tego też oczekujemy po antologiach – że będą ogólnodostępne, wyłożone dla chętnych czytelników do zabrania podczas różnego typu wydarzeń kulturalnych. Chciałabym również, by pojawiały się częściej w bibliotekach, docierając tym samym do wielu ludzi. Ci, którzy w takich antologiach, almanachach publikują teksty, raczej zdają sobie sprawę z tego, że nie mogą liczyć na żadną gratyfikację finansową. Ale dzięki temu, że publikacje te są dla chętnych czytelników za darmo, autorzy mają szansę w ogóle do nich dotrzeć, szczególnie, gdy są początkującymi czy nieznanymi twórcami. Udostępniając swoją poezję czy prozę w takich wydawnictwach, mogą się poczuć dowartościowani. Miałam przyjemność opublikować prace malarskie, jak również wiersze - w jednej z antologii promującej polskość na forum międzynarodowym. Choć antologia nie trafiła do księgarni, otrzymało ją wielu czytelników, Polonia na całym świecie. Przyniosło mi to wiele satysfakcji jako twórcy. To ogromne przeżycie, wyróżnienie, nobilitacja. Wiedziałam, że przed publikacją dorobku twórców była przecież pewna obiektywna selekcja, czułam się zaszczycona, gdy dopuszczono moje teksty poetyckie do druku. Selekcja zawsze powinna towarzyszyć publikacji takich wydawnictw. Choć dobrze, by w antologii czy almanachu znalazło się jak najwięcej twórców z różnych pokoleń, nurtów, posługujących się odmiennymi stylami pisania, jednocześnie musi być jakieś sito, przez które nie wszyscy przejdą. Należy promować talent pisarski, pewne umiejętności. Przygotowywanie materiałów do publikacji w takich książkach to przecież często ciężka praca artystyczna, twórca pisze i poprawia, czy też jest poprawiany, uczy się. Proza i poezja powinny być wydawane w osobnych publikacjach. W przeciwnym wypadku czytelnik musi radzić sobie ze swoistego rodzaju miszmaszem, gubi się podczas czytania, wybija z rytmu. Almanachy czy antologie powinny być także przede wszystkim dostępne w formie papierowej, w dużych nakładach, nawet gdy sami autorzy muszą partycypować czasami w kosztach wydawniczych. Treść na papierze to pewien konkret, po książkę zawsze można łatwo sięgnąć, dotknąć jej. To twórczość skondensowana w jednym miejscu i czasie. Ale jednocześnie chciałabym, aby każda antologia była także e-bookiem, dla czytelników funkcjonujących przede wszystkich w świecie internetowym. Warto byłoby również pomyśleć o antologiach w formie audiobooka - dla tych, którzy nie są w stanie korzystać z typowych książek papierowych, na przykład osób niewidomych czy słabowidzących. Almanachy, antologie powinny regularnie wydawać w naszym kraju wszystkie ośrodki twórcze (na przykład kluby literackie, stowarzyszenia, salony literackie), dając szansę twórcom, którzy dotąd byli znani przede wszystkim w lokalnym środowisku.
Barbara Tylman, poetka. Na zadane mi pytanie – czy warto jeszcze wydawać almanachy i antologie z twórczością mniej lub bardziej znanych twórców - odpowiem, że sama się nad tym zastanawiam. Obecny czas zmienił nasze myślenie. Autorzy za własne pieniądze wydają przeważnie tomiki, które z powodu braku spotkań poetyckich zalegają w mieszkaniach. Z prozą jest chyba inaczej. Jak zauważam, w księgarniach jest dużo książek różno-tematycznych, ale czy mają zbycie? Czy te książki powinny być dotowane? Też trudne pytanie. Sama miałam w 2019 roku problemy z wydaniem tomiku i zbioru opowiadań. Trzeba mieć znajomości lub pieniądze. Jednak każdy piszący marzy o tym, aby jego utwory czy teksty ktoś miał możliwość przeczytać. Od roku 2004 do 2019 udało mi się wydać osiem tomików poetyckich i dwa zbiory opowiadań. W tym czasie moja twórczość ukazała się w około 100 antologiach i almanachach. Moją drogę twórczą rozpoczęłam w roku 2001, wstępując do Klubu Literackiego CK Zamek w Poznaniu i rozpoczynając, jakby to powiedzieć – nowy rozdział życia. W tym samym czasie rozpoczęłam prenumerować „Akant”. Współpracę z redakcją „Akantu” bardzo sobie cenię i miło wspominam. W tym samym czasie można było mnie zauważyć mnie w „Akancie”, „Protokole Kulturalnym”, „Gazecie Kulturalnej”. W latach 2006 – 2017 publikowałam w „Głosie Wielkopolskim”, w rubryce „Listy Czytelników”. Obecnie od czasu do czasu pokazuję swoją twórczość w osiedlowej „Gazecie Ratajskiej”.
Gabriel Roszak, poeta, pisarz, regionalista. Pomieszczenie wierszy w almanachach, antologiach w tym początkowym okresie lat młodzieńczych jest bardzo istotne, oczywiście przy zachowaniu pewnych reguł, wyróżników (konkursy, turnieje itp.). To pokolenie zwane wstępującym, poszukującym. Druk w almanachu staje się swoistym pasowaniem na rycerza, przepustką, która otwiera lub powinna otwierać drogę do literackiego sukcesu. Dla niektórych początkowe pisanie czy druk pozostają tylko młodzieńczą przygodą, definiowaną na własny użytek. I nawet jeśli młody człowiek nie osiągnie w dalszych latach oczekiwanego sukcesu, to jednak wzbogaci swoją osobowość, poszerzy horyzonty umysłowe, uczuli wrażliwość – i będzie cenił (miejmy nadzieję) bogactwo życia wewnętrznego, duchowego. Wydawanie almanachów czy antologii to pewna ciągłość utrwalania dorobku literackiego. Prezentowane w nich wiersze stają w konfrontacji, ułatwiają spojrzenie na twórczość jakby z boku, obiektywnie. Druk, edycja, uświadamia z większą ostrością braki tekstu, artystyczne słabości. Uruchamia bodźce do dalszej pracy nad tekstem, co można pozytywnie zauważyć w kolejnych edycjach tych wydawnictw. Każdy almanach jest wyborem najciekawszych tekstów, dojrzałości warsztatowej i artystycznej. Zatem jestem za wydawaniem almanachów, antologii. Konkursy, turnieje rządzą się swoimi prawami, a pokłosiem musi być druk. To zwieńczenie i dokumentacja dokonań. Każdy druk jest wydarzeniem artystycznym i promującym. Jednak trzeba zauważyć, że przy obecnej łatwości druku nastąpiła jego „dewaluacja”. Mnożą się wszelkiego rodzaju kluby literackie i wydawnictwa, których potencjał mierzony jest ilością autorów, a mniej osobowością twórczą. Mimo to druk ma sens. Każda publikacja tego rodzaju jest wyborem i kulturowym śladem. Zatem takie przedsięwzięcia winny być zauważane i wspierane, współtworzone przez instytucje kultury, samorządy i każdego szczebla władze. Kultura nie może istnieć bez wsparcia z zewnątrz. Bez przychylności i finansów. Czym byłby świat bez literatury?