Już znamiennie żółta okładka Almanachu XXI Agonu Poetyckiego „O Wieniec Akantu” – jest kolorystycznie kompatybilna z tytułem: „Słońce…
A jednak zawsze”. Gdyby dość żartobliwie i frywolnie starać się jednak rozkodować ukryte, tajne znaczenie tej barwy, musielibyśmy także przypomnieć sobie, że symbolicznie w przestrzeni naszej rodzimej kultury, kojarzona jest z zazdrością. Czyżby więc pomiędzy okładkami almanachu tłoczyli się, przepychali między sobą poeci, starając się, by właśnie na swoją twórczą głowę, kipiącą od mistrzowskich metafor, założyć rzeczony „Wieniec Akantu”? Toż to symbol literackiego sukcesu i powód do dumy, a dużo lżejszy i wygodniejszy jest od masywnej, szczerozłotej królewskiej korony.
Może warto przy okazji także przyjrzeć się uważnie słówku agon. Choć każdy z literatów z pewnością je zna, przypomnijmy, iż w języku greckim oznacza zebranie, stadion, zawody sportowe. Pochodzi od słowa àgein – czyli pędzić, prowadzić, święcić. „Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych” Władysława Kopalińskiego doprecyzowuje, że agonistyka w starożytnej Grecji to współzawodnictwo w sporcie albo sztuce (agōnistikòs – nadający się do walki, kłótliwy; z agōnia - walka o zwycięstwo w zawodach; wysiłek; strach).
Jakkolwiek by nie rozbierać na części znaczenia owego słowa, trzeba przyznać, że wybór składu uczestników poetyckich zawodów nie jest w tej książce przypadkowy. Jak podkreślają organizatorzy literackich zmagań, w zawodach poetyckich „O Wieniec Akantu” mogą wziąć wszyscy twórcy bez wyjątku, lecz... Przesłane do zawodów wiersze winny w sposób mniej lub bardziej bezpośredni nawiązywać do podanego w danym roku tematu. Jak czytamy także: (…) do tego – określonego w temacie zawodów, niezmierzonego obszaru egzystencjalno-kulturowego. Również dalsze zasady od lat pozostają niezmienne: przygotowane wiersze nie mogą być wcześniej nigdzie publikowane i wysyłane na inne konkursy. Chętni mogą przygotować od jednego do czerech propozycji poetyckich. Najwyżej oceniony wiersz otrzymuje nagrodę Grand Prix, pozostałe zajmują miejsca od pierwszego do trzeciego, przewidziane są także wyróżnienia. Poeci, których poematy nie doczekają się nagród, ale ich wiersze niosą w sobie cenne przesłanie, przykuwają uwagę czytelnika – zostają nagrodzone drukiem w pokonkursowym almanachu.
Skoro w roku 2021 przygotowano już XXI Agon Poetycki „O Wieniec Akantu”, może warto przywołać (w porządku chronologicznym) - kilka, kilkanaście pierwszych tematów almanachów – tytułów przewodnich tego popularnego w naszym kraju konkursu: „Dwa światy w jedno”, „Z początkiem, ale bez końca…”, „Jest człowiek i jest Bóg…”, „Furtka słońca…”, „Dom nasz czy ulice…”, „Co nam w duszy gra i nie gra…”, „Piękno jest po to…”, „Młodość skrzydlata…”, „Po co nam wolność?”, „Dzieci w nas…”, „W drodze…”. Z kolei przypomnijmy sobie również kilka ostatnich tytułów owych almanachów, opublikowanych przez Instytut Wydawniczy „Świadectwo”: „Mężczyzna i kobieta…” „Słońce i księżyc…”, „Kultura i sztuka…”. Z pewnością każdy z nas zauważy, iż tematy są niezwykle szerokie, zawierają w sobie niewyczerpane bogactwo poetyckich pomysłów i skojarzeń. Pozwalają na różnorodność interpretacyjną, prowokują do odpowiedzi nietypowych, niebanalnych, zaskakujących. Ich pozornie proste brzmienie ma za zadanie autorów ośmielić, pobudzić do większej kreatywności, wyrzucić z zastygłych foremek poglądów, zardzewiałych matryc postrzegania otaczającej ich rzeczywistości. I jak widać – od ponad 20 lat owa sztuczka znakomicie udaje się organizatorom konkursu. Gdyby wpisać nazwę zawodów poetyckich – „O Wieniec Akantu”, do popularnej wyszukiwarki internetowej Google, szybko się okaże, że wielu poetów ceni sobie zdobytą w konkursie nagrodę czy wyróżnienie w postaci druku wiersza. Jak widać konkurs jest prestiżowy – informacje o nim pojawiają się w biogramach poetów, wiadomościach na autorskich blogach, na stronach związków, stowarzyszeń poetyckich. Nic w tym dziwnego – miesięcznik literacki „Akant”, założony w roku 1998 przez Stefana Pastuszewskiego (od początku sekretarza redakcji), na czele z redaktor naczelną Jolantą Baziak, to pismo, które z powodzeniem opiera się narastającym kryzysom na polskim rynku wydawniczym. Tajemnica sukcesu? Ciężka, codzienna praca redakcji, która całorocznie owocuje. A czym? – To już możemy przeczytać na okładce między innymi najnowszego almanachu „Słońce… A jednak zawsze”: Ogólnopolski miesięcznik literacki „Akant” ma szeroko otwarte łamy dla wszystkich kierunków artystycznych. Poświęcony jest literaturze i innym dziedzinom sztuki. Obecny jest w 50 bibliotekach, znany jest w kraju i zagranicą. Nakład miesięczny wynosi 2000 egzemplarzy!
Ta otwartość na wszelkiej maści twórców i ich teksty, pozwala przeczytać na łamach miesięcznika różnorodność dzieł, napisanych w odmiennych stylach i formach. Jeśli tylko poziom merytoryczny tekstu literackiego na to pozwala, redakcja publikuje także teksty polemiczne, czasami dość śmiałe w wymowie, uznane przesz niektórych może za nieco dyskusyjne. Ta taktyka na dłuższą metę znakomicie się jednak sprawdza – teksty wywołują w czytelnikach jakąś konkretną reakcję, żyją, rodzą twórcze dyskursy, potyczki słowne. Pismo dzięki temu tętni życiem, nie moszcząc sobie tylko przytulnego gniazdka za wysokim, nieprzeniknionym murem ustalonych z góry poglądów na wszystko. I ta różnorodność w ocenie tych samych zjawisk, daje się także zauważyć w twórczości poetów biorących udział w XXI Agonie Poetyckim „O Wieniec Akantu”. Oczywiście także na kartkach almanachu znajdziemy mnogość stylów i poetyk, dostrzeżemy wielogłosowość twórców. Mogą się jednak czuć wybrańcami – oto przeszli przez sito redakcyjne wydawnictwa, nagrodzeni – wydrukowani. Pozostali uczestnicy konkursowych zmagań musieli pozostać na zewnątrz tej elitarnej grupy ponad 40 autorów. Ich teksty nie znalazły uznania jury, co nie znaczy, że powinni się zrazić i na zawsze zaniechać pisania. Choć oczywiście nie można przecież wykluczyć, iż wśród nich jest jeden czy drugi osobnik z rodzaju le narcisse de l’écritoire, czyli tak zwany „narcyz z kałamarza”, autor rozkochany we wszystkim, co napisał. Zwykle odrzuconym tekstom z pewnością czegoś brakuje – jeśli nawet nie sprawności warsztatowej – to choćby jakiejś atrakcyjnej koncepcji twórczej. Można się także domyśleć, że nawet dość ciekawe konstrukcyjnie teksty nie zawsze mogą doczekać się druku w wydawnictwie zwartym – z tego prostego powodu, że… nie ma w nim miejsca. Publikacje nie są tanie, papier może i jest cierpliwy, ale dość kosztowny. Uczestnicy, którzy nie znaleźli swoich wierszy w almanachach „Akantu”, nie powinni jednak „łamać pióra”, wyrywać klawiszy z komputera i rezygnować z twórczej ekspresji. Nie każdy może przecież wgrać, zostać zauważony, doceniony, ale każdy może starać się odbierać świat poprzez słowa – gąbki, nasączone tysiącami – milionami znaczeń. Każdy może wzbogacać świat i siebie – przefiltrowanymi przez swoją świadomość elementami doczesności. Być może ta codzienna, uparta warsztatowa praca nad budową tekstu sprawi, że podczas kolejnych zawodów poetyckich „Akantu”, w następnym almanachu przeczytamy wiersze nieznanych dotąd twórców?
Powróćmy jednak do almanachu z roku 2021, w którym znaleźć możemy nazwiska bardziej lub mniej znane, wielu twórców chętnie dotąd publikujących na gościnnych łamach „Akantu”, jak również młodych, wstępujących dopiero na wąską, krętą ścieżkę twórczą. Wielu z poetów ma już na swoim koncie ogrom literackich sukcesów, poszczycić się mogą wieloma wydanymi książkami, bogatym dorobkiem, publikacjami w licznych periodykach kulturalnych, literackich. Wszyscy uczestnicy zgodnie podjęli się „solarnej” tematyki. Jak pisze w posłowiu Stefan Pastuszewski: Temat XXI agonu „Słońce… A jednak zawsze” wydawał się banalny. Bo słońce zawsze jest. Jest? Czasem ciemną nocą, kiedy nie możemy spać, wyglądamy słońca. Przywołuje wiersze Dariusza Kadyszewskiego, który upatruje apokalipsy przyspieszonej przez ludzkie barbarzyństwo wobec przyrody, pisze, że w tym filmie katatonicznym, ostatni aktor zgasi słońce. Stefan Pastuszewski powołuje się także na tekst Joanny Kamińskiej, która pragnie iść tam, gdzie słońce zachodzi oraz Karoliny Pawłowskiej: W dłoniach Chloe gaśnie słońce. I dalej czytamy: Tak więc słońce wprawdzie jest, ale może go nie być. Niepokój, dezorientacja, nawet przerażenie towarzyszy tym wierszom, bo one w większości przypadków powstały teraz, niedawno, a świat lat 2020-2021 to świat zakłócony, wybity ze swego rytmu. Wprawdzie wciąż na tej samej orbicie, ale neurastenicznie rozedrgany niczym tramwaj na zakręcie, który w każdej chwili… Na szczęście tekst posłowia niesie również słowa otuchy, nadziei… Większość zgromadzonych w tym almanachu wierszy wierzy w słońce, które „przychodzi z odsieczą” (Katarzyna Koziorowska), „Bóg Ra wpada promiennie przez zakratowane okno” (Radosław Kubik), a „lampa inkubatora jest rozjaśniona słońcem” (Wiesław Marcysiak). Można zatem odetchnąć głębiej, z ulgą: Światło zwycięża mrok, ciepło chłód. Poezja opowiada się po tej stronie. Zawsze tak było i zawsze tak będzie. Stąd drugi człon naszego agonu: „zawsze”. Jednocześnie Stefan Pastuszewski zastanawia się, dlaczego – choć przecież i miłość, podobnie jak słońce, istnieje w każdej epoce – „zawsze”, stwarza tyle trudności piszącym. I sam sobie w posłowiu odpowiada: Chyba dlatego, że słońce bezpośrednio nas nie dotyczy, choć jest nam potrzebne, a w miłość jesteśmy wplątani, czasem beznadziejnie. I trudno nawet przy pomocy poetyckiego słowa z niej się wyplątać.
Zatem słońce, pisanie o nim - otwiera naszą percepcję, ożywia intuicjami zgrabiałe marazmem palce. Irena Batura enigmatycznie, prowokacyjnie ucieka od ludzi / w poszukiwaniu / człowieka. Grzegorz Borowiec jest kotem, który skacze po rzeczywistościach - tym, który wypuszcza ostatnie szkła / i słońce prosto na podłogę („Dzisiaj”). Świat Aleksandry Brzozowskiej jest niczym (…) pocztówka / z porcelanowym słońcem. Podszyta niepokojem kreśli nam przed oczyma rzeczywistość, w której ptaki zastygają w lamencie karetek, a kółka hulajnóg stukają / jak kastaniety. Oto jak radzi sobie z obawą doczesnego życia: Składam migoczące stop-klatki / w amulety / przeciw nakazowi / Codziennego strachu („Amulety”). W wierszu Anny Budzyńskiej-Cichej to słowo gramoli się / z kokonu myśli. / Budzi się jak słońce z pościeli nocy („Powoli”), finalnie doprowadzając do powstania wiersza, będącego zapewne dla autorów rodzajem ochronnego pancerza przez wściekłymi atakami codzienności. U Tadeusza Charmuszko słońce (…) nabiera niezdrowych / podejrzeń w promieni pęk złocisty („Słońce”), a u Doroty Czerwińskiej tytułowa „Siłaczka” – staruszka, zerka na słońce, lecz oczy / już nie chcą przyjmować światła, / zdominowały je cienie. Jakże boleśnie trafnie poetka odmalowała starość – pchanie balkonika, za nim garb wielki i nóżki / jak nitki się poplątały. / (…) / Tutaj kruchość jest siłą, / a desperacja metodą (…). Krzysztof Deja o słońcu myśli przez pryzmat „Południowoaustralijskiej jesieni”, a dla Dariusza Filingera światłem jest pewien charakterystyczny rodzaj… chrząszcza („Miejsce gdzie robaczki świętojańskie rozpraszają mrok”). Poeta Michał Filipowski to oczy pewnej kobiety uznaje za słońce: (…) mogę iść nocą ciemnym parkiem / kiedy wiem że na mnie patrzysz. Z kolei Szymon Florczyk zadziwia tekstem „Do szefowej pani”, której figura jest słońcem ocynkowana w swej gracji całej / nawyginanej / jako ta rączka zgrabna / gibka niby szlauch powabna. Podmiot liryczny wiersza (w domyśle – zapewne prosty robotnik), w dość oryginalny i nowatorski sposób komplementuje damskie wdzięki. By nie zdradzić jednak wszystkiego, dodam tylko, że padają tam tak fachowe, branżowe słowa, wyrażenia, jak: rurki trzy czwarte cala ołowiane, srebrzanka, świeżo cyklinowana deseczka podłogowa czy gładź szpachlowa. Krzysztof Grzelak w wierszu o dorastaniu do nowej rzeczywistości („Coś się zaczyna”) – pisze, iż bez pewnych, znanych mu, zastanych dotychczas w jego życiu elementów codzienności – (…) słońce stanie się księżycem / a księżyc stanie się gorzką pigułką przeciw owulacji. Poeta dopełnia rytuałów powitalnych z nowym: witaj bilansie rachunkowy w całej swej grozie / witaj dwudziestozłotowa godzino i ty groszowa sekundo. Cóż, jeśli to netto, to chyba jeszcze nie jest tak źle?
Przywołany już w posłowiu Stefana Pastuszewskiego Dariusz Kadyszewski, celnie odmalowuje zagładę: cichym lotem odlatują / bezzwrotnie zwierzęta. Uświadamia nam, że z definicji las to zbiór / wykastrowanych lęków przestrzeni; tylko śmierci / nikt nie spłaci / kredytu hipochondrycznego. Także wspomniana już przez Stefana Pastuszewskiego Joanna Kamińska w wierszu „Za utracjuszy”, stara się znaleźć metodę, by po zachodzie słońca przegonić nostalgię wieczorną czy odnaleźć zamglone memento wytchnienia. W tekście „W intencji manny” Ewy Kłobuch - słońce świeci powieszonemu łotrowi w (…) niewidzące oczy / i uszy zamknięte na głucho. Wiersz Katarzyny Koziorowskiej „Między prologiem a epilogiem” (także już wspomniany), mieni się od ciekawych, wizyjnych fraz: sypkość twoich słów; cisza przeklina jutro; nadciągał czas, zjełczały / i niczyj; (…) ciała, te frasobliwe płaty mięsa. A potem znów czytamy o śmierci, którą przecież także oświetlają sprawiedliwie promienie słońca: Widziałam śmierć, / ledwo mieściła się / w twoim uśmiechu. Słońce (pośrednio) odnajdziemy również w iskrzącym się szronie, w oryginalnym wierszu Tomasza Koźmińskiego „Abecedariusz”. Sławomir Krzyśka w wierszu bez tytułu każe czytelnikowi raczej domyślać się istnienia słońca ukrytego, bo oto pomiędzy jego linijkami (…) kończy się dzień. Dajemy się porwać rzeczywistości audio: Głos jak burza / owinięty w bawełnę / Słowa jak dźwięki / ukryte w spojrzeniach. Marcin Lenartowicz w tekście „Nikt tak pięknie nie mówił” (tytuł od razu przywodzi na myśl znaną piosenkę zespołu „Piżama Porno” – „Nikt tak pięknie nie mówił, że się boi miłości”) – pisze o chmurach, które (…) poszły na wagary, / żebym mógł dać ci dziś słońce. / I zimno mu teraz, bo zgubiło kołdrę, / więc do nas należy podgrzanie go w garnku, / przypalenie aż zmieni się w ciało stałe. Wiersz to zmiennocieplny – zdania rozgrzewające duszę odbiorcy, przełamane są linijkami (i to dosłownie) - „posągowymi”. Piotr Łączyński w „Locie mocy” śni o życiu owadzim, gdzie (…) Słońce łagodnie / cień rozpieszcza (…), a Mieczysław Arkadiusz Łyp pisze dla odmiany z pobliża słońca - o locie motyli i złotej ważki („Promyki upalnego lata”). Słońce odnajdujemy także w poemacie bez tytułu Jana Skarbimira Milanowskiego. I tu tym słońcem oświetlone piękne frazy: zeszklone arkana szkarłatu; speszony cień; dziewicza tylość; myśl mnoga nagości; myśl bosa; (…) w oku płonące powięzie, / i zeszklone igliwie (…); morelowa noc. Poddajemy się migotliwemu czarowi tych zdań: Milknąc półsłowem, / słodko jest gasnąć razem, / wnet gdy malujesz się jedynie - / bezcieniem i jawisz miernym pejzażem.
W antologii Krystyna Morawska każe czytelnikowi domyślać się istnienia pierwotnej jasności, dnia, nadając swojemu tekstowi poetyckiemu jakże wymowny tytuł „Dzień gaszenia świateł”. Jej kolejny wiersz „Podwójny płomień” to przestrzeń, w którym poetka chwyta błyski, które niskie słońce / rozrzuca po wodzie. (…) / (…) / Małe słowa migotem otwierają umysł, / rozwijają żagle, malują obrazy / - artefakty ponownie nabrały koloru. Z kolei tytuł – temat, nosi wiersz Juliusza Rafelda – „Plamy na słońcu”. Maciej Rybicki przypomina, że to Vincent van Gogh ulepił z farb księżyc cyprysy / (…) / słońce i wszystkie gwiazdy / stare krzesło buty / i siebie samego („Vincent”). Dla Krzysztofa Nurkowskiego słońce jest upalne gorące („Blue Monady”), a u Juliusza Orlikowskiego słońca nie widzimy, ale domyślamy się, że wstało, skoro rajskie, zakazane drzewo mówi podmiotowi lirycznemu powitalne dzień dobry („Biogram”). Adam R. Prokop zauważa niezwykle trafnie, iż miejsca pocałunku owego słońca z ziemią / to pustynie („Słoneczny”). Marcin Rogalski, zmagając się poetycko z miłością i formularzem podatkowym ZAP-3, tęskni jeszcze za słońcem („Smoothie”). Andrzej Sepioł w „Planie duszy” - maluje przed nami słowem obrazy jasne, bo oto nagle: Na powrót słońce całą kopułę rozpala. Uważnie, ze wzruszeniem czytamy jego uczuć księgę.
W samą pełnię lata w zatoce Portofino zabiera nas Ewa Katarzyna Skorupska: (…) skórę rozpala / słońce w zenicie / z palety Raffaella / Pośród powietrza / gęstego jak ciasto („Latem w zatoce Portofino”). Marcin Stachelski (…) wypromienia poranne słońca / z okien hotelowych pokoi (…) i jest zdania, że należy (…) rozciągnąć na / myśli nasze wciąż zdumione twarze, gdyż takie zachowania gwarantują kąpiel w jasnej i dobrej chwili – wiersz „Hopperiada (I)”. Długi poemat Jerzego Stasiewicza „Płomienie poezji sięgają obu fortów”, uświadamia czytelnikowi, że podczas obcowania z poezją powinien on (…) bardziej / czuć niż widzieć. Musi też mieć się na baczności: Pośpiech gubi wrażliwość. I jeszcze: (…) Silny / nurt szarpie podbrzuszem / przęseł mostu. Trzeba więc stąpać ostrożnie, uważnie. Próżno w tym świecie szukać jasnych promieni słońca: Promocja, okazja steruje mózgiem. W tekście „Mniej niż jeden” Tomasza Stefaniuka (…) słońce (…) ogrzewało dzień, ono wciąż dodaje człowiekowi otuchy i odwagi do działania, gdy: Nawet jego własne towarzystwo / Przestało mu odpowiadać (…). Nadzieją, już niestety po raz ostatni, podzielił się z nami Piotr Szczepański w utworze „Listopadnie 2”: rozmawiam z żyjącymi / jest szansa / na wyjaśnienie / kilku spraw / jest przypadkowy czas / na dogadanie się / jest słońce / cierpliwy świadek / (…) / żyjmy patrzeniem na ostatnie liście / wpadające pod podarte trampki. Tak, żyjmy zatem, szukajmy porozumienia z ludźmi, póki jeszcze doczesność wokół nas daje nam taką możliwość, poruszajmy – jak pisze Małgorzata Wątor – wskaźnik (…) żywotności; zajmujmy w przyszłości inne miejsca postojowe („Duch człowieka”). Owszem, początkowo – tak, jak autorkę wiersza, może czekać nas rozczarowanie: Zaczęłam maskować się w rzeczywistości / Doczłowieczyłam się i zostałam z niczym / (…) / Ubieram okulary przeciw–człowiecze. Ale już ze wsparciem słowa – pomocnym, optymistycznym obrazkiem poetyckim, spieszy Juliusz Wątroba: rozkwitają wszystkie kwiaty / wielobarwnym słońcem / na łące / twego ciała. Lirycznie, lekko brzmią słowa z początku wiersza „Wszystko jedno”: Zbiegły się / wszystkie kolory / w jedno miejsce / Wszystkie kształty / we wszystko jedno / I tyle niedomówień / niedośpiewań / (…).
Almanach „Słońce… A jednak zawsze”, kończą wiersze trzech mężczyzn. Jacek Wilkowski w utworze „Przezroczysta” kreśli przed nami bogactwo empatycznie odebranych wrażeń, doznań… martwej natury: Jestem szkło matowe, / którego słońce nie rozświetla, / (…) / godzę się na powolne znikanie. Z kolei Mieczysław Wojtasik w wierszu „Jakie to ludzkie”, pisze o deszczu człowieczeństwa, który delikatnie przesuwał wskazówki czasu / w jasność i dosyt nadziei. Musimy wciąż uważać, gdyż już zeszliśmy z drzewa mądrości / słońce coraz uważniej / liczy nasze kroki. Marek Wołyński w utworze „Jeszcze nie czas”, przywołuje do istnienia chmurę – siwy warkocz, która pragnie (…) rozjaśnić / zgarbiony wierzchołek / co niczym wdowa / na ławce… oraz wielkoliterowe Słońce, które rozpala horyzont. Dalej jest już tylko wspomniane posłowie, a potem cisza, brzemienna w nowe przemyślenia, domyślenia, autorskie olśnienia.
Obfitość poetyk, metafor, sposobów obrazowania, doznań… Oto, czym z czytelnikiem dzieli się „solarny” almanach „Akantu”. A jak pamiętamy, słońce jest już od czasów starożytności symbolem nieskończoności, nieba, światła, ognia, oświecenia, prawdy, wiedzy, płodności, sprawiedliwości, życia i energii. Już tysiące lat temu oddawano mu część boską, a także w wielu mitologiach personifikowano. To wiecznie zwycięski pogromca nocy, zwiastujący nowy, lepszy początek. Uczestnicy XXI Agonu Poetyckiego „O Wieniec Akantu” przez blisko 60 stron toczyli pojedynki na solarne słowa i frazy. Choć pojawili się koronowani, uhonorowani zwycięzcy tych słonecznych fechtunków, można uznać, że tak naprawdę każdy został bohaterem w swoim poetyckim mikroświecie. W czasach, kiedy pandemia posadziła każdego z nas na chybotliwej krawędzi zapadni, poezja wyciąga swoją delikatną dłoń po nasze obawy, lęki, niepokoje – oświetla je silnym, odkażającym, wypalającym wszystkie wirusy światłem latarki słowa. Reflektory nadziei wciąż świecą mocno…
Anna Kokot-Nowak
Almanach Słońce… A jednak zawsze, XXI Agon Poetycki „O Wieniec Akantu”, Instytut Wydawniczy „Świadectwo”, Bydgoszcz 2021.