„Na rauszu / na głodzie / równomagii brak / wrzućcie jeszcze / kawałek / dotańczcie!” – zachęca nas poetka Agnieszka Mąkinia w najnowszym tomiku wierszy, zatytułowanym nieco enigmatycznie równomagia.
Wykreowany przez autorkę tytułowy neologizm, nieodparcie przywołuje skojarzenie z innym słowem, równonoc. Ta zaś rozumiana jest jako moment, gdy Słońce przechodzi przez jeden z dwóch punktów, w których niebieski równik przecina ekliptyka. Równonoc zdarza się tylko dwa razy w roku: z 20 na 21 marca oraz z 22 na 23 września. Rozróżniana jest równonoc wiosenna i jesienna. W potocznym rozumieniu, równonoc to zrównanie dnia z nocą. Analizując przez analogię słowo „rówomagia”, możemy przypuszczać, iż twórczyni wierszy postanowiła podzielić się z odbiorcami przepisem na autorski sposób na pełną, szczęśliwą egzystencję, niekoniecznie przy tym doświadczaną zaledwie dwa razy do roku. Trzeba oto w życiu codziennym dzielić dobę po równo: dwanaście godzin przeznaczyć na magię dla ducha, małe cuda radości (na przykład taniec, twórczość artystyczną, rozwój jakiś innych, nietypowych zainteresowań, miłość), a pozostałe dwanaście godzin spożytkować na pracę i obowiązki. Może właśnie takie rozwiązanie przyniesie nam zadowolenie i poczucie spełnienia? Na ogół brak w ludzkim życiu zdrowej równowagi, człowieka na dłużej pochłaniają powinności i zajęcia służbowe. Poetka radzi nam życzliwie, byśmy wówczas „dotańczyli”, czyli starali się mimo wszystko znaleźć więcej czasu na swoje magiczne pasje. W przeciwnym razie grozić nam mogą – jak podpowiadają psycholodzy i psychiatrzy, obniżki nastroju, labilność emocjonalna, wypalenie zawodowe, a nawet w skrajnych przypadkach kliniczna depresja.
Czytelnik sięgając po najnowszy tomik wierszy Agnieszki Mąkini nie ma co liczyć na leniwe polegiwanie z lekturą na wygodnej otomanie i usypiający spokój, płynący ze strof. Wręcz przeciwnie, powinien być gotowy na to, by dać się wciągnąć w szaleństwo ducha i ciała, przeżywane w towarzystwie tak zwanych „zumbowierszy”. Zresztą już sama akwarelowa okładka książki, pełna ekspresji i plastycznej energii (w tonacjach kobaltu, błękitu i turkusu), autorstwa Magdaleny Kotary-Marmur - zdradza, iż świat poetki to struktura migotliwa i pełna dynamiki. Obwoluta tomiku poetyckiego nawiązuje bowiem do słynnego Człowieka witruwiańskiego, rysunku Leonarda da Vinci z roku 1490, czyli figury nagiego mężczyzny w nałożonych na siebie pozycjach (na obrazie artystki nie w dwóch, ale aż trzech), wpisanej w okrąg i kwadrat (łac. Homo Quadratus, czyli „człowiek kwadratowy”). Oryginalnemu rysunkowi Leonarda da Vinci towarzyszy tekst artysty, sporządzony tak zwanym pismem lustrzanym, pisanym od prawej do lewej strony. Wyjaśnia on, iż rysunek Leonarda jest ilustracją fragmentu księgi trzeciej traktatu O architekturze ksiąg dziesięć Witruwiusza, poświęconego proporcjom ludzkiego ciała. Z niej to dowiadujemy się, że ludzka sylwetka jest podstawowym źródłem proporcji owego klasycznego, uznanego porządku architektonicznego. Idąc tym tropem możemy domyślić się, że Magdalena Kotara-Marmur pragnęła nawiązać przemyślanym obrazem z książkowej okładki - do tematyki wierszy Agnieszki Mąkini, czyli ruchu, tańca. Tańca, który regularnie uprawiany, nadaje przecież sylwetce ludzkiej pożądanych proporcji, ustawia właściwie kręgosłup.
Poetka równomagii nie zadowoli się żadnym statycznym, powolnym ruchem. Pragnie odbiorców od razu zachęcić do „utanecznienia nóg” i „skoku w nurt wieczoru” (Jive radości). Nie musimy od początku wykazać się znajomością kroków i figur, bo jak czytamy w wierszach bez tytułu: „(…) nikt nie dba / o poprawność (…)”, a i tak „(…) Zrobimy / kroków / miliony”. I jeszcze pełni sprawczej mocy: „Przybywamy / wpuścić / w wir / teraźniejszość / Zlot beztroski / Taneczna aneksja” (Nalot na Gniezno 2016). Rozwibrowani i pochłonięci szczęściem parkietowego dynamizmu, wraz z podmiotem lirycznym „zrzucamy bluzy”, gotowi, by „skocznie zapłonąć” (Stan podgorączkowy). Musimy być przygotowani na niezwykłe doznania, podchodzące pod kategorię cudu. W wierszu bez tytułu czytamy bowiem: „W symfonii ruchu / zaklęta przepowiednia / tajemnica Stwórcy / zapowiedź / Cudu”. Ów cud nazywany jest także podarunkiem: „Dar Boga / prezencik egzystencji / malutki przyczynek / olbrzymiego szczęścia / tamtamy zwycięstwa” (Teodor). Trzeba jednak uważać, by nie dać się zbytnio porwać zmysłom, przed czym ostrzega kolejny wiersz bez nadanego tytułu: „Grawitacja / wymysł fizyków / kilka taktów / odbiera panowanie / kurs latania (…)”. Już wiemy, że będzie nam potrzebny entuzjazm i temperament, bo oto właśnie owa wielka, prywatna miłość artystki: zumba. Przez ponad czterdzieści stron tomiku artystka stara się nam udowodnić, że taniec ten daje się wpisać w strofy wierszy. Powstaje wówczas - mocą neologizmu, nowy twór, zwany „zumbowierszem”.
Dominik Górny w napisanym do tomiku poetyckiego wstępie Dobrze jest z wami tańczyć – Zumbowiersze, nazywa ów zbiór „(…) sekretnym przewodnikiem po gestach i oddechach, których współgranie ujawnia sedno mistrzowskiego tańca i czynienia z niego drogowskazu dla pragnień pulsujących także poza parkietem”. Uznaje, że sposób pisania poetki ma wiele wspólnego z ruchami w tańcu: „Taniec jest partnerem, któremu ufa, przed którym obnaża duszę, a niekiedy i ramiona. Czytelnik widzi ten rumieniec i czerpie radość z uczestnictwa w tych kursach z choreografii zumbowierszy”. Zauważa także, iż: „Niezależnie od intencji kołysanych między wierszami, Agnieszka Mąkinia mówi jednoznacznie miłości i zumbie zawsze dzień dobry”. Górny ocenia, że owe trzydzieści cztery wiersze artystki: „Biegną w naszą stronę na boso. Innym razem na obcasach”. Wciąż gotowe na interakcję z nieznajomym, nieznajomą.
Nie sposób pisać o tomiku równomagia Agnieszki Mąkini, bez próby choć pobieżnego poznania historii i zasad zumby. Jak podaje Wikipedia, zumbę możemy uznać za rodzaj programu treningowego, zawierającego elementy fitness: cardio, praca mięśni, równowaga czy gibkość. Zumba wykonywana jest na podstawie odmiennych stylów muzycznych, w tym pięciu głównych - to: salsa, merenque, cumbia, reggaeton i bachata, do których dodawane są również inne style, na przykład muzyki latynoskiej czy międzynarodowej. Do tego ostatniego rodzaju muzyki należą między innymi takie tańce, jak: kuduro, calypso, soca, samba, cha-cha, hip-hop, taniec orientalny – arabski (taniec brzucha), muzyka afrykańska oraz indyjska (nawiązania do słynnego tańca Bollywood). Zdarzają się też wodne odmiany zumby, wykorzystujące krzesła lub stepery. Choreografia zumby dopasowana może być do wieku uczestników (najmłodsi bywalcy specjalnie przygotowywanych dla nich zajęć to noworodki, a górnej granicy wieku nie ma). Za twórcę zumby uchodzi pochodzący z Kolumbii choreograf i tancerz Alberto Beto Perez. Jak głosi legenda, która już zdążyła się rozprzestrzenić wśród miłośników tego tańca, na pomysł wpadł całkiem przypadkowo w latach 90. XX wieku. Oto bowiem pewnego dnia mężczyzna zapomniał ponoć zorganizować muzyki, zwykle przygotowywanej na zajęcia aerobiku. Niezrażony, wykorzystał muzykę latynoską. Połączenie ćwiczeń fizycznych i tańca zyskało uznanie uczestników zajęć. Odtąd organizował już taki muzyczny mix regularnie. Gdy w roku 2001 przeniósł się do Miami w Stanach Zjednoczonych, to właśnie w tym kraju tysiąca możliwości, zaczął popularyzować nowy pomysł. Wkrótce w rytmie zumby tańczył już cały świat.
Od wielu lat Agnieszka Mąkinia jest jedną z wielbicielek tego tak popularnego obecnie programu treningowego. Przyzwyczaiła poniekąd swoich znajomych, że układom zumby poświęca nieomal tyle samo pracy, co budowaniu nowych strof poetyckich. W tomiku równomagia udowadnia nam, że elementy z mikroświata tańca, wplatać można z powodzeniem w strofy wierszy. Książka poetki zatem aż wibruje od tanecznych „cekinów słów”. Czytamy zatem o „maratonach” (oczywiście zumby), „salonie tańca”, „wirującej kreacji”, „parkietowej salsie”, „wspólnych uściskach”, „rytmicznej łączności”, „fruwającej garderobie”, „symfonii ruchu”, jest i „jive’a krok słoneczny” oraz „figury rumby” (Jive radości). Pojawiają się znane ze specyficznego tańca postacie: Zorba, Ricky Martin, Shakira. Są i „Kawalerowie / otwarci / w podskokach” oraz „(…) damy / bezwstydne / łezką” (***). Kto tańczy, porusza się, zdaje się w życiu wygranym: „(…) taniec / nadaje mi imię / Victoria”. Podmiot liryczny sugeruje, że w tańcu poczuć możemy własną nieśmiertelność: „Pozwól / poczuć / tę chwilę / podskokami / wznosić / marzenia / uczucia / rozpisać / na momenty / delektować się / NIEŚMIERTELNOŚCIĄ” (***). A w wierszu bez tytułu dopowiada: „(…) niekończący się / taniec / wymusi pracę / nad napojem / nieśmiertelności”. Zabawa tańcem to także „uziemienie zła” (Poprawianie Prusa). Taniec to olbrzymia potęga, a gdy jeszcze spleciona jest z miłością, nie wydadzą się nam nawet tak bardzo straszne „Igrzyska Śmierci / światu zgotowane” (***Z pokorą…).
Przypomnijmy, że Agnieszka Mąkinia to urodzona w Koszalinie znana poznańska poetka, prozaiczka, satyryczka, tłumaczka poezji i prozy na język angielski. Z wykształcenia jest pedagogiem, anglistką i bibliotekarką. Autorka pięciu książek poetyckich: Moja wolność, Fala powracająca, Ponad wodami, Bohema – Poema, Przestworza Słów. Napisała również wiele scenariuszy przedstawień adresowanych dla dzieci i młodzieży (w języku polskim oraz angielskim), a także broszurę popularnonaukową, zatytułowaną Wpływ Lednickiej Wiosny Poetyckiej autorstwa Stanisławy Łowińskiej na postawę twórczą młodzieży. Poetka zasłynęła też jako zwyciężczyni wielu konkursów literackich. Miłośnicy poezji znają jej teksty także ze spotkań poznańskiego Klubu Literackiego (obecnie Klub Literacki Dąbrówka), prowadzonego już od ponad 50 lat przez Jerzego Grupińskiego i wydawanego kwartalnika Protokół Kulturalny. Poezja artystki często gości również na łamach „Akantu”. Bez trudu można odróżnić jej twórczość od innych publikowanych tekstów, gdyż Agnieszka Mąkinia przez lata mozolnej pracy w tkance słowa, wypracowała sobie swój własny, unikatowy język – lapidarny, a jednocześnie charakteryzujący się pewnym kobiecym wdziękiem. W „Posłowiu” książki równomagia, tak scharakteryzowała owe wyjątkowe umiejętności poetki Mirosława Jóźwiak: „Z poezją Agnieszki Mąkini jest tak, jak z kropelkami dżdżu, idziesz i nie czujesz, że pada. Jednak za chwilę stwierdzasz, że przemokłeś do suchej nitki. Lapidarność wierszy autorki czy bogactwo neologizmów sprawiają, że w pierwszej chwili zadajesz sobie pytanie: w czym rzecz? A po chwili jesteś owładnięty wierszem do głębi. Mokry od słów, od przenośni, od neologizmów. Nie możesz się z nimi rozstać. Są twoje”. Warto w tym miejscu przywołać kilka z owych ciekawszych neologizmów poetki: „rozburzowane błękity”, „różowiasty bunt”, „zaokienny / prawie deszcz”, „piosenki błękitnosmaczne / wspomnieniowarte”, „pyłek bezśmiertelny”, „spłukany listopad / nieistotnościowy”. Jest i wiersz Polaris, którego druga część jest istną gęstwiną neologizmów: „Pierwszy łyk / przedwiośniany / wodnogwiezdny / Przebismak”.
Z kolei poetka Maria Magdalena Pocgaj porównuje Agnieszkę Mąkinię do oddanej tkaczki słów, uznając, iż artystka właściwie nie tyle pisze, ile tka wiersze „(…) z przebłysków chwil, z niedopowiedzeń, zachwytów i olśnień. Trzeba czytać je z uwagą, żeby nie spruć wątku. Są lekkie, zwiewne, roztańczone na wietrze. Rozpoznawalne. Do bólu oszczędne w słowa”. Prozaiczka i recenzentka Alicja M. Kubiak jest zaś zdania, iż poetka mimo dojrzałości twórczej, wciąż umie stworzyć poezję bogatą w wiele świeżych, „(…) młodzieńczych uniesień, które potrafią przeżywać młodzi ludzie, nieskalani ciężarem życia”. Dostrzega też istnienie w poezji artystki mistyki egzystencjalnej, która „(…) ujawnia się między wersami, rozbudza zmysły i unosi uczucia pod sam nieboskłon wrażliwej psyche”.
Jako dyplomowana anglistka, artystka po raz kolejny zdecydowała się przetłumaczyć w swoim tomiku wybrane wiersze na język Szekspira. Zabieg ten chętnie stosowała także w poprzednich wydawnictwach. Tym razem wybrała do tłumaczenia dwa poematy: Niewiadoma, czyli An Unknown Quantity oraz wiersz bez tytułu, zaczynający się słowami „Cud młodości / nie magia…” – czyli „The miracle of youth…”. Możemy zastanawiać się, dlaczego akurat te utwory. Oczywiście znów pojawia się tam element tańca, młodości, mocy i energii. Być może autorka uznała, że wiersze te są najbardziej reprezentatywne dla całego tomiku poetyckiego? Gotowe, by dać się poznać odbiorcom anglojęzycznym?
Krótkie, ale niezwykle nośne, plastyczne teksty poetki jeszcze długo rezonują w pamięci czytelnika. Tworzą na dnie duszy jakiś specyficzny, sensualny osad, pulsujący uczuciami i emocjami. Generują w umyśle nowe, świeże skojarzenia, jak również intymne, poruszające wizje kruchej ulotności. Przecież każdy z nas od czasu do czasu powinien wejść w stan poetyckiej nieważkości. Choć na co dzień oddajemy się „(…) konsumpcji / egzystencji / z ogryzkiem / ogonkiem”, może właśnie warto zobaczyć czym tak naprawdę jest ów „ogonek”? Czyżby to był ów brakujący element, który zrównoważy naszą egzystencję, pozwoli zagościć równomagii także w naszym życiu?
Agnieszka Mąkinia, równomagia, Wydawnictwo Kontekst, Poznań 2022, ss. 48.