Małgorzata Grajewska jest autorką tomiku wierszy Obecność, prawie czułość. Książka jest pięknie wydana, aż przyjemnie wertować kartki. Tytuł w pełni oddaje jej zawartość. Jest tutaj liryka przesiąknięta emocjami, są miłosne perypetie, jest cała gama uczuć i dramatów. A wszystko to w klimacie energetycznym, rozedrganym, buzującym. Daleko tym wierszom do letniości. Miłość nie jest w nich ciepłym, wiosennym powiewem. Jest falą uderzeniową, która wpada między ludzi, niczym nagły kataklizm /Na krawędzi nigdy nie będę/. To początek swoistej rewolucji, w której czas przyśpiesza, rzeczy wirują, sprawy toczą się w szaleńczym tempie. Ale to również cesarstwo zmysłów, w który rządzi delikatny gest, subtelny dotyk, ceremoniał. Tę scenerię dopełnia wspomnienie Fridy Kahlo. Autorka cytuje jej przypadkowo odnalezione zapiski. Jest zauroczona tym nieokrzesanym talentem, egzotyką, wyobraźnią /Z pamiętnika Fridy Kahlo/. Przywołuje tę meksykańską malarkę w wierszu Jeśli nie malujesz siebie, nikogo nie maluj. Utożsamia się z nią, adoruje, zazdrości. Oto fragmenty:
Lepiej mi było zostać w Meksyku, oprzeć ramiona
o niebieską ścianę i patrzeć
jak piękna Kahlo w gorsecie
zakłada kolczyki, kroi arbuza -
Viva la Vida
/.../
Lepiej mi było drasnąć pędzlem
skroń. Trzecie oko
to Diego (obsesyjna miłość
jest historią pragnienia i zdrady) -
po stokroć
Trzeba mi było spojrzeć w lustro, upiąć kwiaty
we włosach - wstążkę. Unieść
falującą spódnicę i tupnąć
protezą
jak Frida. Jestem
triste
i mam zarośnięte brwi.
Ale to, co na kartach pamiętników i wspomnień wygląda kusząco i barwnie, w realnych związkach pospolicie matowieje. Z lirycznej gładzi wychodzą na wierzch zadry. Tytułowej obecności nie zawsze towarzyszy czułość. A w tych wierszach są one stanami niemal odrębnymi. W Bezsilnej miłość wydaje się być pułapką, poetką targają uczucia ambiwalentne. Gra tutaj dwie role - kochanki i niewolnicy. W Innym miłość dedykowana mężczyźnie nie ma romantycznego rodowodu. Leży, zdaniem poetki pomiędzy przypadkiem a przeznaczeniem. Stąd pewnie w wierszu Oczy ten przenikający bohaterów dystans, wspólna osobność, skoncentrowana na widoku za oknem. W wierszu Jesteś mi potrzebny autorka bardzo klarownie opisuje wspólne relacje, a raczej żywiołowy ich brak. Pisze o zaułkach bez wzajemności, których martwa atmosfera tak jej ciąży, że pragnie wypełnić tę pustkę czymkolwiek - nawet zdradą. Tęskni za pełnią życia, czymś energetycznym, iskrzącym emocjami. Podkreśla to dobitnie w Oznajmiam, że jestem. Ten wiersz utrzymany jest w tonacji pretensji, frustracji, a właściwie krzyku. Przytoczę go w całości:
widokiem z twoich źrenic. Moje żyć - znaczy mieć
ciebie, choćby dawny sen. A ja nie mam
pojęcia, jak powstrzymać nurt. Nocą brakuje
powietrza, więc wyję do księżyca
jak samotna wilczyca. Odespałam tę miłość, tak
na wszelki wypadek, jeszcze przed ślubem.
Teraz mogę wbić kły w tętnicę i umrzeć za pełnię
życia.
Wiersz Stół podąża tym samym stropem. Jest czytelny, klarowny, z umiarem operuje metaforą. Jest jednym z lepszych w tym zbiorze. Ale są w nim również utwory zaskakująco bieżące, jak choćby te poświęcone pandemii. W wierszu Czas w ukryciu. Pandemia odnajdujemy poetkę borykającą się ze skutkami izolacji. Nie czując zewnętrznych bodźców zdaje się wić wokół siebie sterylny kokon, bezpieczne izolatorium, w którym dominuje wolna przestrzeń. Ale to pozorny azyl, chwilowa przystań. Jej drugie, mniej relaksujące oblicze znajdziemy w Pokoleniowym tryptyku pandemicznym. To osobisty pamiętnik z linii frontu, zapiski z codzienności, obwarowanej obostrzeniami i zakazami. Tutaj narzucona przez rzeczywistość izolacja jest koszmarem, piekłem klaustrofobii, obsesyjnością i strachem. Przytoczę środkową część tego tryptyku:
2.
Zachowaj dystans. Ojcze z nieba, Boże. Kawa, onet.pl. Ciąg komunikacyjny: kuchnia, tapczan, toaleta, balkon. Zostań w domu. Zdalna praca. Spowiedź. Komunia. Maseczka. Brak tuszu, fryzjera. Wiosna. Przeciąg. Dżinsy do prania. Modlitwa o deszcz i zmartwychwstanie, a obiad z zapasów czy jeszcze nie. Trudne wybory - nasze wasze. Włóż mi skarpety. Znów onet i krzywe spadkowe jak nastrój. Mało czasu na pisanie. Zakupy przez Internet. Na szorstkość dłoni krem. Zaraza i Święty Mocny co wieczór, na klęczkach, w zamknięciu.
Tomik Obecność, prawie czułość polubiłbym bardziej, gdyby sprawy bieżące stanowiły jego motyw przewodni. Gdyby autorka pokusiła się o wyraźniejsze zaakcentowanie dzisiejszość. Dała świadectwo czasom, w których żyje. Jej uczuciowe perypetie, dramaty i tęsknoty, chociaż zapewne szczere, nie grzeszą oryginalnością. Są energetyczne, ale jednak typowe, niemal dziewczęce. Jakby poetka zważając na konwenanse, nie chciała posunąć się o krok dalej, choćby w sferę intymności, nawet erotyki. Szkoda, bo ciut pikanterii nie zaszkodziłoby tym wierszom. I pewnie na dłużej zostałyby w pamięci czytelnika.
Książkę polecam.
Małgorzata Grajewska, Obecność, prawie czułość, Galeria Autorska, Bydgoszcz 2021, ss. 64