Maja Baczyńska jest autorką książki Pióra dzikich. Jej zawartość nie jest jednorodna - mamy tutaj wiersze, ale przeważającą część stanowi krótka proza. Ten zbiór zainspirowany został rodzinną tragedią. Nagła śmierć ojca autorki pogłębiła jego kontekst. Książka jest nietypowa, gdyż skupia się prawie wyłącznie na emocjach i wyobraźni. Niestety - kosztem jasnego komunikatu. Próżno szukać tutaj typowych historii spiętych logiczną klamrą. Oczywistość jest ostatnią rzeczą, jaką można znaleźć w tym pisaniu. Zastępuje ją magia i "koronkowa czułość". A wszystko to w scenerii drzew, kwiatów, i ptaków. Te ostatnie wydają się być szczególnie bliskie autorce. Ich pióra, gniazda, perspektywa lotu, stają się synonimami delikatności, bezpieczeństwa, szybowania w dojrzałość. Oto fragment tekstu:
Wczoraj rozmawiałam z dzikimi kaczkami. Nie ufały mi dopóki nie spostrzegły, że dzioba i skrzydeł używam w ten sam sposób, co one, tyle że z większym rozmachem. Obiecałam im, że wspólnie możemy być wspólnotą samotników na jeziorze i że któregoś dnia biel moich skrzydeł je zachwyci /muszę tylko dorosnąć/ i zapewniłam, że nie będzie to zwiastun zimy, przed którą się trwożą. Poprosiłam też na przyszłość o zwrot błękitu, nieba odbitego w wodzie./.../
Podobną estymą autorka obdarza drzewa. Wspomina o nich w przedmowie. Nie są one tylko częścią rodzinnego ogrodu. Ale czymś istotniejszym. Ich obecność rzuca głębszy, symboliczny cień na jej życie. To w ich gałęziach "wicie gniazda trwa", to z nich czerpie "mądrość rośnięcia". Porastający je mech, żywiczne soki - podkreślają organiczną witalność. A ich długowieczność - ludzką kruchość i tymczasowość. Poetka sadzi zatem drzewa, dogląda ich, pielęgnuje w pamięci. Jakby w ten sposób chciała wraz z nimi "wzrastać, by coś znaczyć" /"Rosnę"/. Ten sam wątek odnajdziemy w wierszu "Jestem", chociaż ten tekst jest bardziej osobisty. Przywołuje bowiem dalekie, emocjonalne relacje. Ostatecznie i boleśnie przez los "przypieczętowane". Oto ten wiersz:
W pniu płyną słojami minuty, godziny i lata.
Gdy pierwszy raz spojrzałeś,
gdy pierwszy raz uczyniłeś krok,
gdy pierwszy raz dotknąłeś moich jasnych włosów.
W twojej dłoni płynęło to samo światło,
które złącza korzenie z ziemią, a wierzchołki z niebem.
Tymczasem modrzewie nadal trwają nieporuszenie
u brzegu ludzkich poruszeń.
Oddychają moją i twoją przeszłością,
pieczętują żywicą czas, ilekroć tylko wpuszczą go w swoje pędy,
a w mroźną zimę pozwalają odejść wspomnieniom igieł,
choćby były miękkie jak puch
Przez te wiersze i opowiadania przewija się uroda ziemi. Od wierzchołków modrzewi, buków i brzóz, po pracowity żywot leśnych mrówek. Zachwyt nad tą różnorodnością jest kołem zamachowym tych tekstów. Ale również kutyną, za którą ukryta jest odrębność
"ciepłych samotników", których wrażliwa natura jest w konflikcie z dzisiejszością. Sama autorka przypomina dziecko, które w przyszłości chce zachwycić sobą świat. Dojrzeć, wbrew wszystkiemu - dorosnąć. Stąd powtarzający się motyw brzydkiego kaczątka, które przeistacza się w łabędzia. W wierszu "Czuję" znajdujemy ową, kłócącą się ze światem wrażliwość. Tutaj drewniana podłoga jest nie tylko powierzchnią użytkową. Płaskim, martwym stosem desek. Stanowi część żywego lasu, zapamiętanego z dzieciństwa ogrodu. Jest skarbnicą kształtów, zapachów, roślinnych faktur. Przytoczę ten wiersz:
Dotykam stopami drewna,
bardzo starannie,
w ten sposób rozpoznaję pień wiśni,
oddycham zapachem modrzewia,
jaśnieję kolorem brzozy.
Nie smakuję owoców.
I wspomnienie igieł nie istnieje.
Nie rzeźbię brzozowych krzyży.
Nie robię nic. Idę po podłodze
W "Piórach dzikich" można znaleźć dużo więcej. Wymieniłem tylko to, co dla mnie najważniejsze. Mnóstwo tutaj "zmysłów i wymysłów, zmyśleń i zwymyśleń". Dlatego czytelnik może mieć problem. Napotka bowiem świat zlepiony z fantazji, rzadko przystający do realnego. Autorka dzieli się z czytelnikiem "podmuchami wyobraźni jak uparte dziecko", prowadzi go przez "świat dziwny i splątany"/"Oddaję się"/. Jedynie ona posiada klucz do jego bram. Do tych ogrodowych furtek, leśnych uroczysk i labiryntów. Czasami przekazuje go w nasze ręce, ale tylko na chwilę. I raczej niechętnie.
Książkę polecam.
Maja Baczyńska, Pióra dzikich, Fundacja czAR(T) Krzywogońca, Krzywogoniec 2021, ss. 61