Bartłomiej Siwiec urodził się w Bydgoszczy. Prócz poezji zajmuje się również prozą. Jest dramaturgiem i krytykiem literackim. Ma na swoim koncie cztery powieści, zbiór opowiadań i dramaty. Jest członkiem Stowarzyszenie Pisarzy Polskich. Jego najnowsza książka, to zbiór wierszy Domysły na temat Ruxa. Tekst otwierający tomik dowodzi, że autor uważnie śledzi współczesność.
A zwłaszcza persony, które ją kreują. To one ustanawiają nowe zasady, międzyludzkie relacje, moralne kodeksy. Ambasadorowie dzisiejszych "elit" schlebiają tutaj trywialnym gustom, są pretensjonalni, płascy, bez polotu. Przypominają monety o niskim nominale, wyskakujące z jednej formy /"Notatki z wyścigu szczurów"/. Ich kariery są szybkie, pełne agresji i wzajemnej pogardy. Poecie obce są podobne postawy, ale nie wchodzi w buty mentora. Z tych plew wyłuskuje ziarno ironii. Pisze wiersz "Chciałbym żeby cały świat", w którym bawi się wyobraźnią. Wypełnia po brzegi czarę absurdu. Oto on:
Chciałbym, żeby cały świat
był jednym wielkim McDonaldem,
Nie trzeba będzie tracić
czasu na kłopotliwe dojazdy,
żeby przeżreć wszystko w jednym
miejscu i w jednym zestawie,
to się bardziej opłaca i mieć
nogi papierowe, ręce plastikowe
w kształcie słomki, a łzy o smaku kawy.
Korzystniej jest wybrać kubek
z dużą ilością łez.
Poeta ceni sobie rozbudowaną fabułę. Lubi opowiadać. Jego historie są czytelne i plastyczne. Przywołam dość makabryczne "Słoneczniki", w których prawdziwy dramat przeplata symbolika i wyobraźnia. Watro przeczytać. Ale autora interesuje też odleglejszy plan. Jest w tym zbiorze garść wierszy dotykających czasów minionych, okresu wojny i okupacji. Tutaj bohaterami są ludzie o reputacji szemranej, uwikłani w absurdy wojny, albo po prostu zwykli bandyci w mundurach. Autora fascynują ich losy, moralne drogowskazy, wreszcie motywy poczynań. To historie tym ciekawsze, że pozbawione naocznych świadków, oparte wyłącznie na dokumentach. Pełne niedomówień, domysłów, znaków zapytania i tajemnic. Autor porusza się zgrabnie w tym zmurszałym labiryncie. Jest nie tylko archiwistą, ale i pasjonatem. Tytułowy wiersz jest tego dowodem. Oto fragment tekstu Domysły na temat Ruxa:
Co się stało z Ruxem, czy na pewno umarł?
czasem dobrze bywa śmierć upozorować.
We wraku spalonego wozu znaleziono ciało,
opodal paszport na jego nazwisko.
Zwłoki zwęglone doszczętnie, dokument
miał więcej szczęścia cudownie ocalał.
Zostać uznanym za zmarłego i żyć dalej,
to oznacza być poza zasięgiem organów ścigania.
Ponoć osiadł w Argentynie, tam było
bezpiecznie, czasami kąpał się w oceanie.
/.../
Ale historia nie stoi w miejscu. Dla żywych toczy się każdego dnia. Żarna czasu mielą kolejne pokolenia. Poeta świadom tego aktu przemijania, poświęca mu kilka wierszy. Pisze w "Karawanie" - "jałowiejemy z wiekiem" i dodaje - "patrzymy na świat coraz bardziej pustymi oczami". W tym wierszu tylko przyroda potrafi oprzeć się procesowi śmierci i rozkładu. Kroczy zuchwale ku przyszłości, której dojrzały poeta zdaje się nie mieć. W ten wątek wpisują się wiersze " Po pogrzebie Krzysia Żołnierewicza", "Wieko", czy wreszcie osobliwa "Sekcja". Ale jest ich więcej. Choćby taka "Transmisja", potraktowana z przymrużeniem oka. Tutaj śmierć wydaje się być dalece umowna, potraktowana jak część społeczno-medialnego spektaklu. Wiersz "Ty" jest w tym kontekście wyjątkowo osobisty. Watro się nad nim pochylić. Przytoczę go w całości:
I znowu do mnie przyszłaś,
proszę usiądź na krawędzi łóżka,
nie martw się pościel i tak pójdzie do prania
pamiętasz całe życie piliśmy czarną kawę
z ekspresu marki Zelmer do dziś mi służy
sama mówiłaś, że jest nieśmiertelny
a zmywarka? Też wciąż działa
a lodówka?
Dlaczego interesują cię przedmioty martwe?
Proszę, popatrz mi prosto w oczy.
Nie lubię pić kawy samotnie.
Nikogo nie ma w moim życiu
jesteś ty.
Nikogo nie będzie w moim życiu
byłaś ty.
Nikogo nie było w moim życiu
będziesz ty.
Autor tego zbiorku nie jest fanem Siwca-poety. Nie rozwodzi się nad własną twórczością, niechętnie pisze o procesie powstawania wierszy. Jeśli porusza ten wątek, to niechętnie, z nutką ironii . Jakby nie brał na poważnie tego, co robi. Takiemu dystansowi przyklaskuję. Entuzjazm i zadęcie, to domena grafomanów. Poeta pisze zatem "Rozwiązłą książkę" i "Szedłem przez szumiące pole pszenicy". Bawi się słowami, żongluje metaforą, mruga szelmowsko do czytelnika. Liczy na jego poczucie humoru, jest szczery i autentyczny. Chociaż "W moim mieście" ten figlarny ton przygasa, ustępując miejsca poważnej refleksji. To "historia zaniechań", "ubarwionych porażek", wreszcie własnej, twórczej niemocy. Przytoczę istotny fragment:
To miasto trzyma mnie przy życiu, chociaż nie ma w nim
białych nocy, a nawet dni są ciemne.
Widzę bardzo dobrze to, czego nie zrobiłem.
Historia zaniechań jest ciekawsza niż historia dokonań.
Lubię ubarwiać porażki, rozwlekać w nieskończoność,
szatkować ból i mielić w maszynce do mielenia cierpienia.
Tchórzostwo pozwala żyć długo, a ja jestem
mistrzem w sztuce zapominania.
Nawiedzają mnie czasami dobre wiersze
niestety - co bardzo boli - bez zakończenia.
/.../
Tomik Domysły na temat Ruxa czyta się dobrze. Komunikaty są jasne, stylistyka oszczędna. Nie trzeba przedzierać się przez gąszcz metafor, odgadywać intencji autora. Chociaż kilka wierszy bym poprawił. W tekście "Pod robinią akacjową" dziewczynka mówi - "mam wrażenie, że moja głowa wciąż toczy się i toczy". Nie mam dzieci, nie przesiaduję przy karuzelach, ale zapewniam autora, że żadna dziewczynka nie rozpoczyna zdania od - "mam wrażenie". Ale to nieistotny szczegół. Powyższy wiersz jest dobry, a to najważniejsze. Książkę polecam.
Bartłomiej Siwiec, Domysły na temat Ruxa, Biblioteka „Toposu”, Sopot 2012, ss. 45