TRZY STANDARDY
Żonie i Córce
Pamiętasz wieczór i widok z okna
jak z deszczu pod rynnę. Obiektywem
zobaczyłaś park freejazzowo zamazany.
Drzewa w głębokich kontrabasu brzmieniach,
złotym światłem trąbki dmie tremolo latarnia
przez gałęzie. Ktoś był, ktoś odszedł w akordy
wykapane fortepianowo na ławce – – – – – –
*
Przez deszcz do deszczu świateł w parku
kwitnącym fontannami. Noc dolewała
deszczu do wody ognia. Woda podawała
kolor wodzie. To dobra chwila, pomyślałem,
żeby utopić zmęczoną utopię.
*
To było jak wprowadzenie
do ballady o barramundi. Biały zapach,
smak biały, barramundi. O tak, barramundi,
żywioł wody i przestrzeni w ości światła.