Zapada noc w Turgutreis. Podmuch
bryzy odsłania firany w hotelowych
pokojach. Na śpiących spoziera
błyszczące oko księżyca
naznaczone zmarszczką świateł
sąsiedniego resortu.
Źrenica oświetla gładki policzek wody.
Świerszcz niestrudzenie skrobie ciszę nocy.
W rogu balkonu ptasia lepianka.
W pokoju 2518 pan młody,
bezgłośnie skacząc po meblach,
zabija klapkiem pierwsze komary,
by nie kąsały jego śpiącej żony.
Hotelowe życie gaśnie.
I nowe życie kiełkuje