Po zachodniej nieba czystego stronie
Wypłowiały rumieniec nisko płonie.
Zamarznięta kałuża na środku podwórka
Kształtem prawie Afryki córka.
Drzewa ciemnieją gałęziami naderszałymi,
Barani skok dnie czyni dłuższymi.
Sikorki przez cały dzień zachłannie
Wydłubywały słoninę starannie.
Zimniejszym od mrozu błękitu językiem
Niebo głębiej schodzi tam - za śmietnikiem.
Z Paryża przyszła zmarznięta kartka
Z chudzinką choinką jak śniegu bajka.
Czytam znów życzenia od K. w telefonie,
Ciesz się każdym dniem, czyżby wiedziała o mnie?
Chłodu przybywa we mnie, więcej w oknie stoję.
Patrzę daleko w przeszłość, myślę nową zbroję.
(Suchatówka, 3 stycznia 2016)