coraz bardziej normalni pogodzeni z losem
żaden się nie odważy mówić pełnym głosem
przeżuwacze kamieni chleb im staje w krtani
potulnie przytakują nie skarżąc się na nic
przywykli już do smyczy obroży łańcucha
kiedy czasem coś szepczą i tak nikt nie słucha
stłamszeni cudzą wolą spełniają rozkazy
są tak wytresowani że nawet dwa razy
nie trzeba im powtarzać zgadują życzenia
dobrze wiedząc że w życiu i tak się nie zmienia
nic na co by mieć mogli odrobinę wpływu
więc coraz bardziej obcy im odruch sprzeciwu
nie słyszą i nie mówią wolą też nie widzieć
a jednak nie potrafią zapomnieć o wstydzie
jaki niosą ze sobą kornie pochyleni
oddadzą go wraz z sobą wiecznie głodnej ziemi