śnieżna biel rękawiczek plamy krwi na dłoniach
dyplomaci się raczą kawiorem w salonach
partnerem do dyskusji dzik nadziany kaszą
bo to przecież za wolność tak waszą jak naszą
żrą wciąż aż do przesytu po nich choćby potop
głodnym kości rzucają bo gardzą hołotą
w dobie wioski globalnej zagrażają światu
intrygi i knowania sfory psychopatów
na najwyższych urzędach rządowych posadach
którzy nie znają słowa takiego jak zdrada
krwi przelanej nie zmyje przelew z konta w banku
pluton przed egzekucją czeka o poranku
by na rozkaz gdy słońce lufy opromieni
salwą wyryć na murze w odcieniu czerwieni
słowa które nie padły z ust zalanych trwogą
dyplomaci w salonach znów bez przeszkód mogą
cieszyć się z rozwiązania palących problemów
wymieniać nowinkami i nie wiedzieć czemu
ze stoickim spokojem lub zwykłym cynizmem
głosić że tak być musi bo to za ojczyznę
suchy chleb staje w gardłach pełniąc rolę knebla
by decyzje zapadać na najwyższych szczeblach
mogły bez żadnych przeszkód szampan ani koniak
nie są w stanie zmyć śladów posoki na dłoniach