W tym omówieniu kolejnej książki Joanny Krupińskiej-Trzebiatowskiej początkowo chciałam się zająć postaciami kobiet (bo to one występują w przewadze a mężczyźni w tle) i zarysować ich portrety psychologiczne, a ściślej jeden zbiorczy, który wydał się dość istotny ze względu na swoją archetypiczną powtarzalność i całkiem dobrze korespondowałby z tytułem Donos. Jednocześnie należało zastanowić się, dlaczego?
Autorka wybrała na bohaterki kobiety skrzywdzone przez swoich rodziców, mężów, kochanków, a inaczej i ogólniej przez l o s. Po zakończeniu lektury wątki te wydały się jednak podrzędne w stosunku do podskórnego nurtu narracji, co prędzej więc zaczęłam myśleć innymi kategoriami. Otóż fabuła powieści czy jak określa ją Sylwester Marynowicz – „antypowieści" podporządkowana została pewnej zasadzie, przyjętej niejako z „góry". O jakiej zasadzie mowa wyjaśnimy sobie nieco później.
Tak się również zdarzyło, że już na stronie dziesiątej spotkałam się z myślami głównej bohaterki – Katarzyny – o diabelskich sztuczkach wyprawianych w Moskwie, w której aktualnie przebywała, jak to miało miejsce za czasów opisanych przez Bułhakowa w Mistrzu i Małgorzacie, a ja tymczasem przygotowywałam wystawę grafik Kacpra Bożka z Krakowa pt. Mistrz i Małgorzata w bydgoskim muzeum na Trójkąt Literacki. Mało tego, mottem wybranym przez Bułhakowa do swojej książki jest cytat z Fausta Goethego o naturze zła, który znalazł się w postaci planszy na wystawie. Próbowałam sobie wówczas przypomnieć, kto wprost do uwielbienia przytaczał cytaty z Goethego? Oczywiście – Rudolf Steiner, który całe swoje życie poświęcił na opracowywanie dzieł Mistrza, czerpał z jego tekstów inspiracje (obok Ewangelii wg św. Jana czy Apokalipsy) do zbudowania własnej teozofii, później antropozofii. Rudolf Stirner napisał m.in.: Z kroniki akasza, Stopnie wyższego poznania, Wiedza tajemna w zarysie, Strażnik progu, Przebudzenie duszy, generalnie o intuitywnym poznaniu świata nadzmysłowego. Sięgnęłam zatem ponownie po jego wykłady i oniemiałam z wrażenia. Tak, powieść Joanny Krypińskiej-Trzebiatowskiej w gruncie rzeczy jest całkowicie zanurzona w teozofii. Idąc po śladach swoich przodków Katarzyna natrafiała na pewne niewyjaśnialne z pozoru zjawiska, spotykała ludzi jakby z poza czasu i przestrzeni. Autorka mogła w ten sposób budować akcję dla samej sensacji, ale strzeż się Czytelniku przed taką konkluzją i uzbrój w dodatkową czujność, gdy mowa o Świętym Graalu, Marii Magdalenie czy kolejach losu Templariuszy.
Teraz kilka myśli o teorii Steinera, stycznych z Donosem, oczywiście skrótowo i sygnalnie:
– W pierwszych czasach atlantyckich człowiek pamiętał wyraźnie przeżycia swych przodków i czuł się ogniwem w łańcuchu rodowym. – Istoty ludzkie podlegały jeszcze siłom oddziaływania Słońca i Księżyca i niezróżnicowany dotąd element „kobiecy" mógł się rozdzielić na męski (Słońce) i żeński (Księżyc). – Atmosfera Atlantydy przeniknięta była gęstą mgłą (unosił się Duch nad wodami), a mieszkańcy obcowali z duchami. Kiedy potężne masy wody zatapiały Atlantydę, najbardziej rozwinięta część ludności zawędrowała do Azji i niewielka do Europy tworząc pierwszą kulturę poatlantycką. Germańskie legendy głoszą, iż np. rzeka Ren przechowuje świadomość dawnych Atlantów, mądrość tamtej mgły Nibelungów. Człowiek, upadając w materię, doskonalił się, ale równocześnie zapominał o światach duchowych i teraz koniecznym jest ponowne wzniesienie do świata duszy.
– Ludzkość miesza się, nie będzie ras w celu wypracowania jedności całej ludzkości, aby poznać prawdę samą w sobie oraz spotkać się duchowo, by pozytywnie kształtować przyszłość. Ciało stanie się subtelniejsze i lżejsze. – Przejście w okres planetarny Jowisza zaowocuje innym organem rozrodczym, a będzie nim krtań, inaczej mówiąc „słowo" wypowiedziane stanie się ciałem.
– Dlatego w czasie największego zagrożenia materią powstało bractwo różokrzyżowców, by przeprowadzić ludzkość ze starego w nowy cykl rozwoju.
Cała podróż Katarzyny, pani prokurator w stanie spoczynku, po Azji i Europie, koncentruje się na poszukiwaniach poznawczych bardzo racjonalnych, a przydarzają się jej różne wizje i niesamowite spotkania, jakby była jakimś medium predestynowanym do odkrycia świata ponadzmysłowego. Jej korzenie rodzinne sięgają Wikingów i Merowingów. To połączenie sprawia, że wszystkie wątki się ze sobą łączą i wydają się być uprawnione. Przy okazji Czytelnik zostaje obdarowany niezłą porcją wiedzy o odwiedzanych miejscach, a jeżeli już tam był – ma możliwość powspominać. Tę część książki cenię sobie najbardziej. Jednakże nie wolno nam zapomnieć o pełnym zamyśle Autorki. Tytułowy donos dotyczy ewentualnego przyjścia na świat kolejnego Antychrysta i Katarzyna zostaje w ten proceder uwikłana, poprzez swoją pracę, znajomych i przyjaciół. Powierza jej się nawet zadanie uratowania świata przed złem – odszukanie zaginionej matki noszącej to dziecko, poczęte w wyniku gwałtu dokonanego przez grupę satanistów. Dziecko nie może się narodzić. Krótki Prolog i równie zwięzły Epilog spinają tę powieść klamrą wiarygodności, co więcej stawiają Czytelnika przed kolejną niewiadomą, bowiem prokurator Arkadiusz Wąs zamyka śledztwo po odebraniu sobie życia matki przez powieszenie. Dziecko jednak przyszło na świat...
„ – Nie pytasz już skąd wzięło się zło? – usłyszała [Katarzyna] za swoimi plecami diaboliczny chichot tego, którego imienia nigdy nie odważyła się wymawiać, ale Księżyc napełnił ją siłą i odwagą...".
Drogi Czytelniku, nie lękaj się – mówię to teraz z przymrużeniem oka – w przyszłej dobie cyklu Saturna tylko słowa, same dobre słowa, będą potomkami rodzonymi przez krtań. Dualizm materii, dzisiejsze dobro i zło, odejdą w niepamięć. Póki co, jednak rozglądajmy się bacznie i reflektujmy, jak przystało na ludzi uwikłanych w materię, czyli obciążonych „wielowiekowym procesem odrywania się człowieka od źródeł własnego bytu i zastępowania ich własnymi cielcami wartości" – jak to syntetycznie ujął na 4 stronie okładki Leszek Żuliński.
Powieść Donos, czwartą, a wiemy już o piątej, książce prozatorskiej Joanny Krupińskiej-Trzebiatowskiej czyta się w napięciu, bowiem szuka się związku poszczególnych postaci z głównym nurtem powieściowym i w zaskakujący sposób odnajduje. Na stronach lektury poddamy się urokowi wtrąceń lirycznych i refleksyjnych, co przecież nikogo nie dziwi, bowiem Autorka jest poetką. Można też skupić się na erudycyjnych fragmentach opisowych i potraktować Donos jak dobry przewodnik, choćby po Europie. Można zatem czytać na wielu poziomach percepcyjnych i każdy, w zależności od swojego zasobu – tzw. „skrzynki z narzędziami" Sartrea – znajdzie dla siebie możliwość obcowania z obfitą i dobrze napisaną prozą, po której pozostaje zamyślenie i chęć reflektowania. W tym omówieniu podkreśliłam swoistą teozofię Autorki, starając się jednak nie przekonywać o jednoznaczności odbioru.
Joanna Krupińska-Trzebiatowska: Donos, Fundacja „Panteon Narodowy na skałce", Kraków 2008, ss. 658
- Jolanta Baziak
- "Akant" 2010, nr 9
Jolanta Baziak - Teozofia w Donosie
1
0