żyją całkiem po cichu po cichu odchodzą
zapomniani za życia więc jakże po śmierci
może ktoś ich pamiętać we mgle ciągle brodzą
po kolana po oddech w czaszce czerw się wierci
niepotrzebni udają że ich to nie boli
pół uśmiechu na twarzy i ćwierć blasku w oku
statyści w drugim planie przywykli do roli
nie są w stanie dotrzymać aktorom ich kroku
zielsko groby zarasta i gubią się słowa
szept zamiera na wargach obejmując ciszę
we władanie na wieki coraz bardziej głowa
ciążąc nad pustą kartką z lekka się kołysze