Archiwum

Jerzy Rudnicki - Cierpienie jako ukryta przemoc kobiet wobec mezczyzn językowa i psychiczna

0 Dislike0
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Doceniam dyskusję na temat kobiet i mężczyzn. Oto oglądam, przypadkowo, zresztą nudny i źle skonstruowany, film o życiu bogatego w doświadczenia z kobietami świetnego aktora Jana Nowickiego (23 XI 2009, TVN Style, ok. 22.00). Widać jak kobiety walczą dziś o...
No właśnie, nie wiadomo o co. Aż wstyd powiedzieć: „o swoje". Cóż, dziś kobieta korzysta z elektryki, mechaniki, optyki i fizyki, a dzieci nie ma, a cała jej energia idzie na walkę o swoje. Stąd ta niebywała energia u płci pięknej, widoczna w każdej telewizyjnej dyskusji. Walczą jak lwice. Tylko nie wiadomo o co. Walka o swoje to zbyt niepedagogiczne.
Jeszcze parę dni temu program o kobietach w telewizji, nie tylko w TVN Style i na kilku innych kanałach kobiecych, dotyczył jak zwykle – prawa kobiet do wielu partnerów. Walka z monogamią o obfitość kobiecą jest powtarzającym się, skrywanym motywem, którym posługują się kobiety w rozmowach telewizyjnych.
Trwa kampania seksualna. Ujawnia ona potrzeby kobiet. Kiedyś na ulicach były potężne plakaty, sugerujące walkę kobiet o rozmiar... Taki, a taki i kobieta pokazuje innym jaki. Słuchające i zaczarowane siedzą na kozetce. Nikt nie tworzy reklam bez zdeszyfrowania rozumu i psychiki. Armia psychologów dobrze odróżnia kobiety od mężczyzn, a tu bywa, że „AKANT" drukuje kobiece popisy, że nie ma tych różnic między kobietą a mężczyzną, jak w tym artykule Zofii Grabnowskiej-Andrijew przeciwko „Seksmisji" i mówi, że trzeba popierać zniesławianie majora Sucharskiego, Westerplattczyków itd. Ciekawe kiedy przyjdzie kolej na Powstańców Śląskich albo Wielkopolskich...
Kobiece programy, pisma i kanały zabiegają niestrudzenie o przebudowę życia kobiet do równego z mężczyznami oraz zaspakajania kobiecych potrzeb seksualnych. Coraz częściej prawda wypływa na jaw, a w istocie wskazuje się w nich, iż kobiecie chodzi o walkę o orgazmy – to stanowi wielką ukrytą siłę napędową boju kobiet z cywilizacją i całą kulturą. Westerplatte, kultura katolicka, „Seksmisja" to ewidentny patriarchat.
Związki orgazmiczne kierują tymi programami, pismami, tak jak kierują przemożną kobiecą żądzą do trajlowania, kopiowania. Podczas mówienia kobieta doznaje czegoś podobnego na kształt orgazmu. Mężczyzna nie. Jak Z. Grabowska-Andrijew radzi usunąć, wygładzić taki prosty fakt (trajlowanie) wskazujący na to, że jednak kobiety i mężczyźni nie są równi? Kobiety, jak pisze autorka, chętnie akceptują kapitalizm, bo je wyzwolił, a także walkę z polską ciemnotą (nietolerancją), bo polska kultura więzi przedstawicielki tejże płci. Ale dlaczego nie akceptują różnic między kobietami i mężczyznami, a nawet akceptują je i... nie akceptują. Zaiste, kobieta zmienną jest. I jak chce autorka, przez to jest ponętna i tajemnicza. Już w tym widać odmienną psychikę kobiety. To może zamiast głupoty, sprzeczności mówić, za autorką, tajemniczość?
Nie wszystko, co powie taki aktor – telewizyjne rządnice- redaktorki mogą powycinać, tak aby pasowało do kobiecego ubolewania (trajkotu, powtarzania w kółko tego samego) na temat straszliwych uciążliwości przebywania w domu. „Bez spotkań z dyrektorem, bez nagród" (sic!). Wszystko tak, aby pasowało do nowoczesnego trajlowania na temat domowych, kobiecych męczarni prania (wszak włączanie pralki wymaga niepospolitej siły), gotowania – aj waj, jakże uciążliwe jest włączenie lodówki, zmywarki, nie mówiąc o przynoszeniu ze sklepu serka i pierogów lub innego gotowego produktu, które wieczorem będą „ugotowanym" obiadem dla męża bądź, które zje ona sama.
Ale zaraz! Uwaga! Ach te  kalorie! Wszyscy się wzbraniają przed nimi, a już kobiety, w walce o wieczną młodość, jedzą możliwie najmniej. Nawet mężczyźni obawiają się miażdżycy, jedzenia na noc. Już nie wiadomo jak informować, że są gotowe półprodukty, a nie gotowanie.
Nie wszystkim ofensywne, energiczne dziennikarki, mogą kierować jak chcą w ich współczesnej walce z mężczyznami, czyli właściwie z monogamią. Oto pułapka mężczyzn. Więzienie kobiet. W pewnym momencie Jan Nowicki ma prawo powiedzieć prawdę – „Kobiety bardzo dużo chcą mieć. Właśnie chcą. Za dużo chcą. Taki mają apetyty. Ich apetyt trzeba zmniejszać". Zmniejszać! Może teraz autorka udowodniłaby wstecznictwo J. Nowickiego? A może od razu redaktorek – za to, że tego nie wycięły. Eh, kłopot w tym, że w filmie uczestniczyła m.in. siostra aktora.
Doceniam artykuły Stefana Pastuszewskiego na temat kobiet. Z przyjemnością zapoznałem się z konfrontacją jego teorii z problemami, dotyczącymi wzrastania dziecka. Troskliwe i wychowawcze są prace na temat chłopca imieniem Sebastian. I w tej perspektywie, przepraszam, ale jest wiele niekonsekwencji w artykule Z. Grabowskiej-Andrijew o kobietach i zapytam autorkę o to, czy kobiety powinny bądź nie, aż tak seksualnie (cieleśnie) się wystawiać na widok mężczyzn, czy choćby uczniów, np. w odniesieniu do partii kobiet siadających nago na plakacie. Moim zdaniem było to nieładne seksualne zagranie partii kobiet, którą lansuje autorka. To poważne przestępstwo siłowego wpływania na ludzką podświadomość, rodzaj przemocy, o której powinno się więcej nauczać policjantów.
A jeżeli mężczyźni faktycznie dojrzewają tak późno, jak w artykule o poglądach Arystotelesa w sprawie kobiet („AKANT" nr 11, 2009) to, co wtedy? Czy można godzić się na przyspieszanie dojrzewania? Oczywiście, że grozi to zmniejszeniem głowy w przyszłości ludzkości! O tym waleczna autorka nie wspomni? Czy wpływanie na wielkość mózgu ludzkości to nikłe zagrożenie? Nie rozumiem też niejasnego stanowiska autorki artykułu, co do tego, czy ewolucja nie polegała na wzroście mózgu w obrębie naczelnych? Sieciowość charakteryzuje w zasadzie umysł niedojrzały, m.in. dzieci i to tym bardziej młodsze! Owszem, sieci wynaleźli głównie mężczyźni (są całej teorie sieci).
Nadto, jeżeli jest x i znowu jest właśnie x, to nie jest to powtórzenie, skłonność do trajlowania, jakaś matryca trajkotu? Jakie ciało taki umysł, w jakimś stopniu. Przecież to właśnie kobiety lansują w swoich kobiecych pismach. O ile wiem, to komplementarność wymyślił Bohr i charakteryzuje ona dwa światy, całkowicie od siebie odłączone i – wbrew sugestiom autorki – absolutnie nigdzie się nie przenikające. To nie ma nic wspólnego z białym znaczkiem chińskim, ani z przemalowanym tym samym znaczkiem na czarno. Zresztą wynika to ze znakomitego artykułu o Arystotelesie („AKANT" nr 11, 2009) w sprawach relacji kobieta-mężczyzna. Mowa w nim, iż mężczyzna i kobieta reprezentują dwa odmienne światy, a jeśli komplementarne, to tylko w sensie Bohra – fala, korpuskuła i zero podobieństw, brak jakiegokolwiek przenikania się, chyba, że w tym, co pisma kobiece nazywają nagminnie wchodzeniem, a co ma charakter agresji mężczyzn, ale krótkotrwałej, biologicznej. A nie językowej, całodziennej, psychicznej. Jest różnica nawet w agresji. U mężczyzn służy ona zapłodnieniu, przytrzymaniu. U kobiet jest to agresja psychiczna, oralna, służy upominaniu dzieci. Ale gromadki, a nie jak dziś – jedno lub nawet wcale. Siła kobieca nie ma terenu do ujścia, bo znikły dzieci, a serek i pierogi są w sklepie. Siła ta bije od środka w mężczyzn. Wręcz „wali" od spodu, rozrywa małżeństwa, zamiast pomagać kobiecie wychować dzieci. Pralki, lodówki, auta, zamrażarki etc. – wszystko to powoduje, że kobieta nie wie co zrobić ze swoją energią, która męczy. Wykrył to S. Pastuszewski: kobieta jest zmęczona własną energią, która nie ma naturalnego ujścia – donoszenia, urodzenia, wychowywania gromadki (tuzina, a nie maksymalnie trójki) dzieci. Z dokładniejszej analizy wypowiedzi Z. Grabowskiej-Andrijew widać, że współczesna kobieta-wyzwolona działa przeciwko sobie. Działa przeciwko Matce Naturze, Wielkiej Bogini Życia, a patriarchat był kulturą ujarzmiania kobiecego „chcenia", kobiecego apetytu. Był najlepszym rozwiązaniem. Lepszego nie będzie.
Dziś w feminizmie mamy samą walkę. I trzeba się zastanowić o co kobiety walczą? Bo nie o równe pensje nauczycieli powiedzmy historii, biologii, fizyki. Więc o co walczą? Właśnie nie chcą tego powiedzieć, owijają w bawełnę, mizdrzą się jak mogą, aby ukryć cel. Walczą o to, co pisma kobiece nagminnie nazywają „wchodzeniem"? O co jeszcze walczą? Przecież nie o macierzyństwo, posiadanie wielu dzieci.
Czytałem pamiętniki więźniarek, np. lekarki W. Półtawskiej. Kapo było okrutne. Ale najokrutniejsze były kobiety – najprecyzyjniejsze w powtarzaniu maszynami dręczenia kobiet. Mężczyźni kapo byli bardziej chaotyczni, co oczywiście nie usprawiedliwia inwazji, niemieckich roszczeń, awantury z wypędzonymi (Erikę Steinbach wypędzono z niemieckiej Gdyni, w której osiedlili się jej rodzice po Westerplatte). Zdaniem Półtawskiej kobiety od lat 60-tych walczą z macierzyństwem, rodziną, cywilizacją tzw. patriarchalną. Lekarka potępia te działania kobiet wymierzone w polską kulturę i nawet w całą cywilizację, która dała rozwiązanie kobiecej „obfitości", „chcenia", kobiecy apetyt na powtarzanie. Przebieranie, kupowanie, o których pisał S. Pastuszewski, to cecha powtarzania, kopiowania, tego x i jeszcze raz x, tego czegoś i znowu tego samego. Zamiast mieć x i stworzyć coś innego, powiedzmy y, to mamy to samo. Na tym polega trajkot nagradzany chemią orgazmu. W kobiecych pismach aż roi się od chemii uczuć – od fizjologii, konkretu.



Wydawca: Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - akant.org
We use cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.