nic poza martwą ciszą i pustka narasta zagubieni w przestrzeni świateł ulic miasta
które zdają się w pulsie podskórnych arterii oddawać się konwulsjom zbiorowej histerii
zagubieni na wieki niczym ćmy do światła lecą gnani tęsknotą która myśli gmatwa
nie pozwala zachować logicznej kontroli
nad tym co coraz bardziej coraz mocniej boli
i nie daje zapomnieć w czasu pajęczynie
o tym co nieuchronnie wraz z nimi przeminie