Albowiem nie byłoby całego ambarasu, gdyby nie koparka przygotowująca wykop pod fundamenty inwestycji zbyt blisko zlokalizowanej przez chciwego handlarza, czyli dewelopera, naruszającej te należące do już stojącego tuż i od dawna zasiedlonego budynku, a co grozi katastrofą budowlaną. Z tego powodu mieszkańcy zarysowanego domu muszą go opuścić w natychmiastowym trybie. Do nich należy między innymi małżeństwo Etesamich: Emad i Rana, którym udostępnia mieszkanie przyjaciel mężczyzny Babak, znajomy z amatorskiego teatru, w którym grają także i bohaterowie.
Stanie się to przyczyną dramatu, kiedy pod nieobecność męża do lokalu wtargnie nieznajomy i dojdzie do pobicia kobiety, a prawdopodobnie i jej gwałtu, co zdaje się metonimicznie sugerować znalezienie po wszystkim obcej bielizny. A wszystko to jest skutkiem zatajonego przez poprzedniego właściciela faktu, że wynajmował lokal kobiecie świadczącej usługi seksualne. Nota bene, coraz bardziej ugruntowuję się w mniemaniu, że w mniej fundamentalistycznych społeczeństwach muzułmańskich to właśnie prostytutki można uznać za kobiety jak na tamtejsze standardy w miarę wyzwolone i prawdziwie wolne, albowiem mogące do pewnego stopnia o sobie decydować. Poza tym istnieje tam instytucja legalnego nierządu, albowiem można zawierać tak zwane małżeństwa czasowe, nawet na kilka godzin.
Nie po raz pierwszy w perskich filmach (np. w „Kluczu” Ebrahema Forouzesha, ale i Abbasa Kiarostamiego „Gdzie jest dom mojego przyjaciela”) uderza daleko posunięte wyobcowanie postaci ze środowiska, mimo że islam kładzie właśnie nacisk na wspólnotowość , a więc z jednej strony ich porażająca samotność, z drugiej wschodnia bezwolność i bezsilność, a co za tym idzie niezdolność do przeciwstawienia się osaczającym ich sytuacjom.
W ogóle w znacznej mierze film rozgrywa się jakby w próżni. Pojawiają się, co prawda, na moment sąsiedzi, ale relacje z nimi cechuje obustronny dystans, a także uczniowie bohatera, który jest nauczycielem literatury, ponadto publiczność teatralna, albowiem wraz z żoną gra on w amatorskim zespole, wystawiającym właśnie sztukę Arthura Millera„Śmierć komiwojażera” , skądinąd luźno związaną z fabułą filmu.
Bohaterowie zresztą unikają wszelkiego kontaktu z zewnętrznym światem, a zwłaszcza z władzą, zatajając sam fakt przestępstwa przed policją, być może ze względu na możliwość oskarżenia kobiety o współudział w obyczajowym przestępstwie cudzołostwa. Mężczyzna postanowi zatem odszukać sprawcę na własną rękę i wymierzyć mu sprawiedliwość poprzez upokarzające zdemaskowanie przed rodziną. Niczym w filmach włoskiego realizmu odstąpi jednak od tego, gdy okaże się, że tamten jest może jeszcze bardziej nieszczęśliwym i przegranym człowiekiem od niego samego, w którego losie można dopatrzyć się pewnych szczątkowych związków z Willym, bohaterem z dramatu Millera.
Właściwie nie ma też scen ulicznych, w których pojawialiby się przechodnie, bo nawet w sekwencji pościgu za samochodem domniemanego intruza, widzimy tylko najbliższe otoczenie pojazdu. Czyżby wynikało to ze względów cenzuralnych, a film kręcony był w studio na Zachodzie, głównie we wnętrzach i tak, żeby nic tego nie zdemaskowało, choć w towarzyszących mu informacjach utrzymuje się, że powstał w Teheranie?
A tak już zupełnie na marginesie, w związku z tym, że akcja toczy się częściowo za kulisami i na scenie teatru, chciałbym zauważyć, że podczas festiwalu teatru otwartego w 1975 roku, kiedy wręcz obstawiano, w której minucie przedstawienia aktorzy będą się rozbierać, występowała też kompania teatralna z Iranu z „Kaligulą” według Camusa, która w kolejnym kwadransie stawała nago, mężczyźni na równi z kobietami, co z dzisiejszej perspektywy wydaje się rzeczą nie do pomyślenia. Świadczy to o względności wszelkich przemian obyczajowych, skoro za czasów szachów Pahlawich policja zdzierała z kobiet czadory, gdy pojawiały się w nich w miejscach publicznych, teraz z kolei ściga za zbyt odsłonięte włosy czy kostki.
„Klient” (مشتری ).
Scen. i reż. Asgar Fahradi.
Zdj. HosseinJafarian.
Muz. Sattar Oraki.
2016.