„Alicja w krainie czarów”, jedna najbardziej przez dzieci lubianych bajek, doczekała się rozlicznych realizacji filmowych, teatralnych, operowych, baletowych, a nawet pantomimicznych. I wszystkie, nie tylko ta najsłynniejsza, wyreżyserowana przez Tima Burtona z Johnem Deepem, do dziś cieszą się ogromną popularnością. Bo to opowieść niezwykła, która oryginalną fantastyką i zaskakująca akcją oczarowuje dzieci, a prowokującą do głębszych rozmyślań warstwą filozoficzną, dorosłych.
Nie byłoby więc nic szczególnego w tym, że Opera na Zamku zdecydowała się przygotować kolejną baletową wersję utworu, gdyby nie fakt, że napisanie nowej muzyki do tej inscenizacji
powierzono jednemu z najwybitniejszych współczesnych kompozytorów młodego pokolenia, Przemysławowi Zychowi, autorowi słynnej opery kameralnej „Poesis”, opartej na dramacie Zbigniewa Herberta, której prapremiera odbyła się przed dwoma laty podczas Bydgoskiego Festiwalu Operowego. Najnowsze dzieło Zycha zaprezentowane 30 maja 2015 w Operze na Zamku w Szczecinie, ma nieco inny charakter i jest od strony muzycznej wydarzeniem jeszcze bardziej niezwykłym. Opracowane zostało na pełną orkiestrę symfoniczną. Wagę i znaczenie muzyki w tej inscenizacji podkreśla fakt, że nie ukryto orkiestry w kanale, ani nie osłonięto jej, jak to zazwyczaj bywa, ale usytuowano tuż przed sceną na pierwszym planie, naprzeciw widowni.
Już sama uwertura poprzez delikatne pizzicato na początku, a potem coraz bardziej nerwowe, zapowiada przechodzenie zdarzeń utrzymanych w klimacie słodko-lirycznym w bardziej dramatyczne, a kiedy kolejno włączają się instrumenty dęte i kotły, w wręcz groźne. Pojawiają się też akcenty komiczne, jakby mini-scherzza. Zwłaszcza, kiedy po scenie kica bardzo wdzięcznie groteskowy królik czy funkcjonująca w stylu clownady i cyrkowej chwilami akrobatyki – para marynarzy Bliźniaków.
Przez cały czas trwania spektaklu ta niezwykła, z jednej strony bardzo nowoczesna, a z drugiej - zachowująca tak nieocenioną dla narracji melodykę, we współczesnej symfonice spotykaną już tylko w kinematografii, muzyka sprawia, że wydarzenia sceniczne zdają się być zaledwie ilustracją dla opowieści, jaką snuje przed nami orkiestra z niezwykłą maestrią prowadzona przez jednego z najwybitniejszych dyrygentów młodego pokolenia, dyrektora artystycznego Opery na Zamku, Jerzego Wołosiuka. Batuta w jego ręce zdaje się idealnie wyczarowywać wręcz z orkiestry ów niesamowicie baśniowy klimat, zawarty przez kompozytora w partyturze. Dzięki duetowi Zych – Wołosiuk, szczecińska „Alicja” jest przede wszystkim ogromnym wydarzeniem muzycznym.
Kiedy na scenie ma pojawić się Czerwona Królowa linia melodyczna rwie się co chwilę. Dźwięki brzmią nerwowo. Dominuje groźnie wybijany rytm, anonsujący, a nawet prowokujący, czy wręcz wywołujący zło. Ruchy i twarz tancerki podporządkowują się dźwiękom, które sprawiają, że mali widzowie już od razu nie lubią tej postaci. Bardzo zresztą dobrze kreowanej tak ruchowo, jak i mimicznie przez Karolinę Cichy-Szromnik. Szpagat wykonywany przez nią w powietrzu zaskakuje perfekcją. Podobnie jak taniec na pointach.
Ale nie tylko ciekawie dostrojony do muzyki oraz libretta jest ruch sceniczny i choreografia. Główna bohaterka na naszych oczach z zalęknionego dziecka stopniowo rozkwita w pewną siebie i wiary moc przyjaźni w najtrudniejszych nawet sytuacjach, dziewczynę. Christina Janusz doskonale odzwierciedla owo dojrzewanie ruchem, coraz ciekawszymi figurami.
Jakby potwierdzeniem tej właśnie idei spektaklu, jest kreowana przez wspaniałą tancerkę Żanetę Bagińską postać Gąsienicy przeistaczającej się w Motyla. Tyle że tu główna metamorfoza odbywa się raczej w sferze kostiumów przepięknie zaprojektowanych przez Martę Fiedler i układów choreograficznych Jacka Tyskiego, bo Bagińska już od początku porusza się z niespotykanym wdziękiem. Tańcząc na pointach unosi się niemal nad sceną, a jej ramiona przypominają powiew delikatnego letniego wiatru. Tancerka zdaje się być całkowicie pozbawiona szkieletu; sprawia wrażenie jakby prawo grawitacji zupełnie jej nie dotyczyło.
Ponieważ głównym przesłaniem spektaklu, jak to często w bajkach bywa, jest walka dobra ze złem, i tu mamy przeciwstawione sobie dwa światy – biały symbolizujący niewinność i dobro oraz czerwony – przemoc i zło (Aluzja aktualna. Bardzo czytelna).
Ponieważ walka to swoista gra, w kostiumach tancerzy odnajdujemy akcenty karciane i szachowe. Biała Królowa, też ruchowo dobra Olesia Onyshchenko, ma na przykład gorset sukni o wzorze szachownicy, Czerwona wpisane weń motywy z kart.
Bardzo interesującą, oryginalną ilustracją do muzyki Przemysława Zycha są projekcje multimedialne Cypriana Piwowarskiego. Abstrakcyjne, barwne formy wirują na bocznych, pionowo ustawionych ekranach, falują, biegną i układają się zgodnie z linią melodyczną partytury, pulsującym rytmem, rozbrzmiewających w danym momencie instrumentów. To wyjątkowa symbioza dwóch abstrakcji – dźwięku i obrazu.
Do choreograficznych perełek solistów należy na przykład skoki Olesi Onyshchenko, piruety i akrobacje Bliźniaków, Maxima Jasinskiego i Vladyslava Golovchuka, szpagat w powietrzu Klaudii Batisty z niebywałym talentem komicznym budującej postać Królika i takiż dojrzałej już w końcowych scenach spektaklu Alicji.
Przedstawienie od strony choreograficznej jest ciekawie skomponowanym konglomeratem baletu nowoczesnego, z elementami klasycznego, pantomimy, a nawet akrobacji.
Liryka, poetyckość splatają się z dramatyzmem, komedią i groteską, co sprawia, że tę „Alicję” odbiera się z zapartym tchem. Nie daje ona bowiem widzowi ani sekundy na znużenie. A zmienność rytmu i klimatu dyktuje muzyka.
Opera na Zamku w Szczecinie
„Alicja w krainie czarów”, balet na motywach powieści Lewisa Carrolla „Alicja w krainie czarów” i „Po drugiej stronie lustra”
Muzyka: Przemysław Zych
Choreografia: Jacek Tyski