Pomimo że Artur Pałyga jest dobrym dramaturgiem, kiedy usłyszałam, że pisze tekst zamówiony przez teatr na benefis dla trzech jubilatów, miałam pewne obawy, co z tego wyniknie. Zastanawiałam się też na ile młodemu autorowi uda się uchwycić klimat czasów, których przecież nie pamięta. Premiera rozwiała jednak moje wątpliwości. „Turyści" to bardzo zgrabnie napisana tragikomedia, ukazująca po trosze dramat pokolenia współczesnych emerytów, których biografie zwichnęła historia i polityka, a po trosze krzywdy, jakie czyni ludziom naturalny upływ czasu. A wszystko w lekko skrzywionym zwierciadle.
A więc trzej starsi panowie wędrują przez Polskę współczesną, poszukując mitów ze swej przeszłości. Mity się rozwiewają, ideały sięgają bruku. Staruszkowie przegrywają w zderzeniu z dniem dzisiejszym. Autor demaskuje zarówno absurdy przeszłości, jak i teraźniejszości. Obnaża też winy i wady bohaterów.
Nie ma tu typowego dla dramatu prowadzenia akcji. To teatr drogi. Kompozycja sztuki jest bardzo urozmaicona. Dynamiki przydają jej spotkania bohaterów z cała plejadą bardzo charakterystycznych, karykaturalnych wręcz postaci drugoplanowych, które pomagają im zobaczyć we właściwych wymiarach zarówno przeszłość, jak i teraźniejszość. Rytmu całości przydają przerywniki w postaci na żywo śpiewanych piosenek czy sennych wizji bohaterów.
Największym atutem dramatu są jednak arcydowcipne dialogi. Choć nie brakuje i oryginalnego komizmu sytuacyjnego. Np. kiedy jednemu z bohaterów, fanatycznemu katolikowi, objawia się Matka Boska Fatimska, proponując striptiz czy kiedy drugi, nie tak zaangażowany, ale też chrześcijanin, trafia do nieba, które okazuje się królestwem Allacha.
Spośród wykonawców trzech głównych ról najlepiej wypada Marian Jaskulski jako Miecio. Jest niezwykle zabawny i wiarygodny. Gra z ogromnym wdziękiem, delikatnie, nie nadużywając środków wyrazu. Jerzy Pożarowski, Kazio, jakby obawiając się przerysowania postaci, nie dogrywa niektórych niuansów, zaś Mieczysław Franaszek, Wiesio, momentami zanadto szarżuje. W sumie jednak wszyscy grają dobrze i ogląda się ich z dużą przyjemnością. Ciekawie wypadają zwłaszcza sceny Mięcia i Kazia. Obaj są bardzo charakterystycznymi typami, jeden erotoman, drugi bigot. Ich zderzenia w dialogach i sytuacjach dają bardzo komiczne efekty. Wiesio, fanatyczny wielbiciel dzieł i wydarzeń epoki komunizmu i sportu tamtych czasów, najświetniej wypada w monologu opowiadającym o meczu oglądanym w rodzinnym gronie i w scenie wizyty w swej ukochanej Petrochemii.
Ale to nie wszystko jeśli chodzi aktorstwo w tym spektaklu. Perełki zdobiące go usytuowane są w tle. Małgorzata Witkowska i Mirosław Guzowski wcielając się w ponad dwadzieścia różnych postaci, znacząco podnoszą poziom aktorski przedstawienia. Guzowski jako wietnamski sprzedawca sajgonek na byłym Stadionie X- lecia czy Witkowska jako pasażerka w moherowym berecie, to po prostu kreacje!
W indywidualizowaniu, docharakterystycznianiu postaci, nie do przecenienia zasługę mają kostiumy Aleksandry Semenowicz.
Ponieważ „Turyści" to „teatr drogi", jak w kalejdoskopie zmieniają się miejsca akcji. Matylda Kotlińska wymyśliła do przedstawienia bardzo uniwersalną, a przy tym prostą scenografię. Podest biegnący w głąb sceny i wysoko nad nią usytuowana długa galeria, na którą wchodzi się z obu stron po szczeblach drabiny. Raz jest to tło dla wydarzeń na dworcu, raz w płockiej Petrochemii, kiedy indziej znów na stadionie.
Dzięki bardzo sprawnej reżyserii Piotra Ratajczaka widz nie zauważa nawet, kiedy mijają dwie godziny tej interesującej teatralnej przygody. Na przedstawienie to warto zaprosić nie tylko osoby starsze, ale i młodzież, żeby z większą dozą zrozumienia spojrzała na życie swoich rodziców czy dziadków.
Teatr Polski im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy
Artur Pałyga: Turyści
Reżyseria: Piotr Ratajczak
Scenografia: Matylda Kotlińska
Kostiumy: Aleksandra Semenowicz