Stanisław Chyczyński w retrospektywnym (2011-2020) zbiorze wierszy Królewskie milczenia pomieścił wiersz Styl samobójczy (s. 5), który zdaje się określać jego ars poetica.
Poeta przede wszystkim jest na przekór teraźniejszości, bo przeszłość chwiali. W katedrze sandomierskiej zauważa niemal świętych: Jadwigę, Jagiełłę, Długosza, Morsztyna (s. 57), a na podbeskidzkich szlakach żołnierzy powojnia, którzy zwykłą bandyterkę i niepogodzenie się z samym sobą, ale też z losem, łączyli z walką o orła w koronie (s. 15),
To trochę teatr imaginacji, a realność owego niepogodzenia się z czasem, zanurzenia się w gęstej mazi przeszłości widoczna jest w pięciu wierszach poświęconych umarłej poezji i książkom papierowym (s. 12. 27, 29, 30, 51). Tam dopiero jego myśli i emocje krwawią.
I błyszczy w słońcu ostrze satyry skierowane przeciwko internetowym grafomanom:
Gdzież tu zwycięstwo, jeśli byle cieniarz może w Grzebarce pisać swoje bzdety (s. 27). Świetna metafora Internetu-Grzebarki i to z dużej jak on litery. W tym momencie wydaje mi się, że zamiast cieniarza powinien być cienias, ale z uwagi na neologiczną przekorę poety mogę się mylić. Warto też przytoczyć inną satyrę na elektroniczną technologię komunikacji: antysonet M. W czasie zarazy (s. 69), w którym opis banku danych zwanego Chmurą kojarzy się z antyporadą: Do Sieci trzeba tylko wrzucić swoje ego, aby potem żyć wiecznie.
Celny jest też Antysonet zero (s. 49), zaczynający się od słów:
Dzisiaj w sztuce króluje wszędobylska chała!
Artysta puści bąka a już w Sieci hałas.
Twórca jest tak zmęczony rozrachunkiem z teraźniejszością na rzecz przeszłości, także własnej autora (Ultimum examen, s. 26), że nie ukrywa, że chciałby zamieszkać w Oazie przeszłości (s. 43):
Dobrze mi tutaj, dobrze na manowcach.
Tyle że putto niemo do mnie woła:
Gdzie nie ma. JUTRA, tam jest tylko WCZORAJ
A jednak przekora poety mimo wszystko zmaga się może nie tyle z jutrem co z dniem
dzisiejszym. Mamy więc w tomie kilkanaście odniesień do chwili obecnej, wręcz do bieżącej sceny społeczno-politycznej. Wiersz Wołanie przed burzą (s. 24) - mimo różnych chwytów wersyfikacyjnych - bardzo publicystyczny, zawiera przestrogę przed islamizacją Europy (także Gorzkie żale, s. 31).
Kasandra S. Chyczyńskiego wieszczy:
Zachód upadnie. Na własne życzenie.
A my razem z nim uderzymy w ziemię (s. 31)
(...) chora Europa umiera. Spazmy, rzężenia. Szkarłat krwi...
Choroba jest w nas. Gramy w kości z czasem (s. 33)
Poeta szydzi z polskich gastarbeiterów:
Dziś trzyma z Chiefem
bo raźniej w bandzie,
gdzie megasalon, tam dusza polska
Jak słoma z butów... Po cóż nam Polska? (s. 34)
I z synkretyzmu epoki zwanej kpiąco wieżą Bąbel:
Lenin nie umarł. Straszy duch Popiela...
Globalna wioska to ziemski labirynt.
Nad którymi rośnie kar-minowy Bąbel! (s. 39).
A jednak z tego labiedzenia na temat drugiego dziesięciolecia XXI wieku wykluła się historiozoficzna prawda opisująca nasze dziś, czyli sytuację po zmianie rządów pod koniec 2023 roku:
Najbardziej mnie wzrusza opór rodaków,
Ich stalowa wola, by Nowe stało
Dokładnie jak stare (s. 56)
Za to autorowi sonetów kalwaryjskich szczególna pochwała, a także za autoironię i samokrytycyzm w wierszach o sobie (Dziura - s. 50. Styl samobójczy – s. 51, Antysonet (I) - s. 52).
- Sam siebie szukam w sobie, taki ze mnie model (s. 52)
Pisze poeta, który wciąż łata psyche i stale ma dziurę (s. 50)
Walczy ze sobą i całym światem.
Buduje poetyckie wieże Bąbel, ale ostatecznie nie daje się oszukać i samooszukać:
Zatem, gdy kiedyś - poczuję się gorzej,
(w chwili odlotu) patrząc w niebo krzywo.
Cale w urynie, w posoce, w pożodze,
Chciałbym (...) „Dziękuję Ci. Boże!” (s. 26)
Wizja ta koresponduje z tytułem tomu z 2014 roku Byłem pomyłką oraz z samookreśleniem się autora, czyli chandroidem, ale także kalwaryjskim dziadem (S. Chyczyński mieszka w Kalwarii Zebrzydowskiej).
Maciej Urbanowski, autor przedmowy Poetycka kontra, w swej przemożnej skłonności krytyka do
klasyfikowania i etykietowania, pisze o (autokreacji poety na tradycjonalistę - spadkobiercę dawnej Rzeczypospolitej (s. 7) oraz o barokowości jego poezji i związkach z Cyprianem Kamilem Norwidem. Nie sposób się z tym nie zgodzić, a także z (nazbyt) widocznymi inspiracjami Zdzisława Beksińskiego oraz nadrealistów. Jednak komplementowanie ilustracji Kazimierza Wiśniaka to już szarża za daleka. Ilustrator książki tkwi w stylistyce ilustracji prasowych z międzywojnia a szczególnie ich satyrycznych odgałęzień. Stylistyka rysunków K. Wiśniaka wyrasta też z ilustracji książek dla dzieci z tamtej epoki. Są one dosłowne i w szczegółach przemyślane. Tradycjonalistyczne.
Przyznaję jednak rację M. Urbanowskiemu w opisie wersyfikacji stosowanej przez autora Byłem pomyłką. Jest ona bardzo wyrafinowana i wypracowana, ale mimo odniesień do baroku, za każdym razem nowatorska. S. Chyczyński pozostaje więc także na przekór swojej wizji i swojemu stylowi.
To czyni omawiany tom godnym ustawienia na najbardziej dostępnej półce. Aby w tym chaosie technologicznym XXI wieku móc oprzeć się czasem o humanistyczne prawidła.
Stanisław Chyczyński, Królewskie milczenia, Kraków 2023, Wydawnictwo Vandre, ss. 72.