Dziennik czasu zarazy (15)
1 maja
Święto Pracy zaakceptowane przez nową zmianę po 1989 roku. Pracy?
Pandemia wyzwoliła najgorsze ludzkie instynkty, które wypaczają pracę, tę ludzką powinność, czy jak twierdzą staroprawosławni – obowiązek człowieka wobec Boga.
Przede wszystkim te wszystkie tarcze zachęciły niektórych przedsiębiorców do oszustw. Znam fakty, nie będę donosił. Wśród pracowników wywołały poczucie niesprawiedliwości, bowiem niektórzy ciężko pracowali i zarobili tyle co ci, co nie pracowali, a nawet mniej.
Branie zwolnień lekarskich i pracy do domu, której oczywiście się nie wykonywało albo tylko na pół gwizdka stało się powszechnością. Dla niektórych nawet konkurencją sportową – ileż to dni uda mi się „chorować”? Ci, którzy nie „chorowali” byli wyśmiewani przez tych, co „chorowali”. Może nie tak na wprost, ale przez ogródek.
Podwójne stawki dla pracowników służby zdrowia, którzy stykają się z Covidem-19 jeszcze bardziej zdemoralizowały tę, w znacznym stopniu zdemoralizowaną od lat służbę. Teraz to wszyscy chcą walczyć z Covidem. Podobno w jednym oddziale szpitalnym na 20 łóżek, tylko 3 zajęte były przez chorych na Covid, reszta przez rehabilitantów przetrzymywanych ponad normalny termin. Pisałem już o tym 1 kwietnia 2021 roku, kiedy wyrywać wręcz musiałem ze szpitala bliską mi osobę.
Największe patologie występują w tak zwanej budżetówce, czyli instytucjach państwowych i samorządowych. Pozamykane na cztery spusty, telefony milczą, domowi wirtualnie urzędnicy mówią, że niczego nie można załatwić, bo… pandemia, rozumie pan. Oświata i kultura coś robi wirtualnie, ale już mało kto na ekran patrzy; chyba że obsesjoniści. Znajoma nauczycielka boi się powrotu do szkoły, bo w domu było lepiej.
No i te donosy. Plaga donosów. Nie wiem czym motywowane, bo nigdy nie donosiłem, chyba że czasem powtórzyłem jakąś plotkę, a gdy okazała się donosem, to wstydziłem się bardzo. Chciałem niczym wymiocinę połknąć te słowa; nie było już możliwości. Zmuszałem się więc do zapomnienia… Donosy ze strachu o swoje życie, ze złości na drugiego człowieka, ze skumulowanej złości na fatalną sytuację, z pozornej obrony praworządności… Czy tak? Powiedźcie donosiciele, co wami kieruje?
Po II wojnie światowej mimo pewnych starań nie udało się rozliczyć tamtej demoralizacji wojennej oraz przestępstw wojennych. Teraz też będzie podobnie, tym bardziej, że możnym tego świata zależy na demoralizacji. W brudnym środowisku łatwiej robić brudne interesy.
2 maja
Jubileusz 20-lecia Bractwa Inflanckiego. Mimo fatalnej pogody (rzęsisty deszcz i silny wiatr) zainteresowanie duże. Do Zamku Bierzgłowskiego przyjechało 25 braci. Chrzest nowych, nabożeństwo żałobne w intencji 19 zmarłych, poczęstunek polowy w pobliskim wiatraku. Z powodu absurdalnych już na tym etapie pandemii obostrzeń nikt nie chciał udostępnić sali. Mali ochotniczy policjanci są wszędzie i są oni uciążliwi jak mrówki, jak muchy. Zawsze powtarzam, że fundamentem totalitaryzmu jest strach i gorliwość małych. Najgorzej, że wydaje się im, iż zbawiają świat.
Niemniej w tych polowych warunkach czuliśmy się jak na Inflantach.
3 maja
Zaduma nie nad istotą, ale nad rolą Konstytucji 3 Maja w historii. Kamień, który spowodował lawinę. Rewolucja z opóźnionym skutkiem. To, co powinno być zmieniane ewolucyjnie, małymi krokami, konkretnie przeobraziło się – jak to u Polaków bywa – w hałaśliwą demonstrację reformatorską. Po drugiej stronie stanęła tradycjonalistyczna konfederacja targowicka i nie dopuszczająca do reformy Rzeczypospolitej, polityka państw, już przecież, od 1772 roku, zaborczych.
3 maja to kolejne święto sprawy wielkiej, świętej, chwalebnej, ale przegranej jak powstania.
4 maja
W ZUS-ie spotkałem dziewczynę nie tylko piękną, ale też mądrą i uczynną. Widocznie piękno nie obciąża jej typowymi dla kobiet kompleksami. Pełną piersią chłonie dane jej życie i piękno i rozwija się, bo przecież człowiek oprócz obowiązku życia ma też obowiązek rozwoju.
5 maja
Czytam znakomity almanach poetycki przygotowany przez Marka Szypulskiego. Tytuł jego – Spiętrzenie. To rzeczywiście jest spiętrzenie, skondensowanie przeróżnych poetyk. Pieczołowity i konsekwentny wybór. Żadnej litości przy wyborze, bo litość może być ukryta w wierszu, ale nie w jego ujawnieniu i rozpowszechnieniu. Trzeba szanować czytelnika, trzeba szanować poezję. Nie ma w tym almanachu naciągań, jak na przykład pod temat, pod środowisko, pod okres literacki. Poezja, najczystsza poezja. Poza miejscem i poza czasem – sama w sobie. Może nie tyle martwi, co zastanawia brak poruszania na wprost wielkich tematów przez młodych poetów. Są, są one, tylko głęboko ukryte, nieśmiałe jak oni sami.
Ale już martwi obieg tego niesamowitego almanachu. Co zrobić, aby jak najwięcej czytelników go poznało? Aby choć na chwilę wzięli do ręki? Zresztą sam redaktor też dostrzegł ten problem i w formie epilogu zamieścił wiersz trudny, satyryczny, trochę dramatyczny i zatytułował go Obieg.
6 maja
Kolejny dzień. Kolejne ziarenko piasku w klepsydrze. Gdy nie pisałem Dziennika, to nie zwracałem uwagi na tę klepsydrę. Teraz tak i jest mi trochę bardziej smutno.
7 maja
Od ponad roku jestem uzależniony od czyjegoś strachu. Ten nie może wyjść z domu, bo się boi; ta nie może niczego zrobić, bo się boi… Zresztą kobiety są w tej konkurencji bez konkurencji. Najgorzej, że taką kroplą drążącą skałę, tym swoim jątrzeniem zatruwają świadomość i wolę mężczyzn.
Mężczyzn? Co to za mężczyźni, którzy ulegają kobietom?! Rozumiem, że na chwilę, na te pięć, piętnaście, dwadzieścia minut… ale na trwałe?
Pisałem o tym w nocie z 21 marca 2021 roku, ale zjawisko to zaczyna mnie otaczać z wszystkich stron.
Czy ja się boję? Boje się, ale wiem, że strach – podejmując różne rozważne działania – można jeśli nie pokonać, to go spętać. I być normalnym.
Gdy podejmuje ten temat, to mówią, że jestem nieczuły, że nie rozumiem czyjegoś strachu. Rozumiem, tylko nie akceptuję.
8 maja
Leszek Droszcz nazywa Facebook zarazą. Dużo w tym racji, FB wywołuje bowiem chorobliwe reakcje w formie ustawicznej czujności i popisów werbalnych, a nawet ekshibicjonistycznych, łącznie z obnażaniem się, w tym psychicznym. Przesadna złość i przesadna radość – oto owoce Facebooka. Ja też wpadam w złość, gdy ktoś mi mówi, abym do Facebooka zaglądnął, bo tam to i tamto. Nie lubię też, gdy ktoś szura po telefonie i przybiega do mnie, aby coś mi pokazać.
Nie, nie boję się zarażenia, bo jestem już po dwóch szczepieniach, tylko elegancja wymaga, aby jeśli ktoś coś chce pokazać, to niech u fotografa wywoła wyselekcjonowane zdjęcia. Jakże takie latanie z ekranikiem w dłoni psuje nastrój eleganckiego przyjęcia czy poważnej narady!
9 maja
Rygory okresu pandemii pokazały, że choćbyśmy nie wiem jak dokładnie planowali, ujmowali żywioł życia w przeróżne kanały, to i tak popłynie ono różnymi bocznymi strumykami. Inna rzecz, że owo kanalizowanie jest w stanie stłamsić ową bujność i burzliwość życia.
10 maja
Rowerem tuż po deszczu. Ostry zapach ziemi i trawy. Wszystko zaczyna się od nowa.
11 maja
– Nie wiem jak będę czuł się na ulicy bez tej maski uzdy – powiedział mi znajomy pół żartem pół serio.
Chyba bardziej serio, bo kiedy w 1986 roku po półtora roku odsiadki wyszedłem z więzienia, to nie czułem się najlepiej. Czegoś mi brakowało… Chyba najbardziej tej codziennej regularności zaczynającej się o 5.00 od ryku głośnika w celi.
13 maja
Stojąc w kolejce do okienka pocztowego oglądam, znudzony, okładki tak zwanych żurnali, a raczej pism dla gospodyń domowych, które Poczta Polska wraz ze słodyczami, zabawkami a nawet napojami (a gdzie termin ważności?) sprzedaje. Bez zaskoczenia konstatuję, że to okładkowe celebrytki dobierają sobie kolejne brożki w formie kolejnych facetów. Na przykład taka Edyta Górniak i Rafał Brzozowski. On chyba nie zdaje sobie sprawy jak tragicznie wygląda!
14 maja
Mówiąc językiem ogólnowojskowym zostałem spieszony. Wymiana opon w moim samochodzie. Całkiem inne poranne wnikanie w miasto z okien autobusu. Stopniowe, spokojne, a nerwowe tylko podczas oczekiwania na zielone światło na skrzyżowaniu. Poznaję to, czego z okien samochodu dotąd nie widziałem.
15 maja
Znów czytam Spiętrzenie. Redagowanie almanachów poetyckich jest sztuką trudną, bardzo trudną. Jakie kryteria wybrać? Kogo wybrać, a kogo pominąć? Znając rozbujałe ego większości poetów, ten drugi dylemat jest znacznie poważniejszy, bo udział w dobrym almanachu bywa większym sukcesem niż własna książka. Chociażby dlatego, że po almanach sięga więcej osób, choćby pomieszczeni w nich twórcy i ich kamaryle. A po indywidualną książkę? Chyba, że reklama jest bardzo rozdęta, a autor sam rozsyła swój poemat do… coraz mniej zainteresowanych odbiorców.
Markowi Szypulskiemu (pseudonim Marek S. Podborski) almanach Spiętrzenie – jak już pisałem – się udał. Gromadzi 142 ważne wiersze 33 autorów z całej Polski, ale też ze świata (Belgia, Irlandia, Wielka Brytania). Jakich autorów?
Najważniejsze są wiersze, które porażają, bo dobra poezja poraża. Poraża i ocala zarazem. A jest to poezja jak najbardziej teraźniejsza, gdyż z ostatnich dwóch lat.
Ważne jest też, że nie jest to almanach, który wpycha w świadomość społeczną wyselekcjonowane nazwiska, bo jak już zaznaczono, nie nazwiska w nim się liczą, tylko poezja.
16 maja
Msza Święta w wielkim kościele. Pierwsza w pierwszym etapie przywracania tak zwanej normalności. Blisko pół tysiąca wiernych. Sama starość i kobiecość. Czy taki jest już Kościół rzymskokatolicki w Polsce?
17 maja
Pandemia, podobnie jak wojna, nie kończy się w dniu kapitulacji wroga czy jego okiełznania. Będzie kilka nowych, w miarę trwałych efektów. Wydaje się, że globalizacja nabierze rysów regionalizacyjnych. Wielki region to Europa, mniejszy to nasz układ sąsiedzki, w tym Trójmorze. Głównymi układami będą regiony ekonomiczne. Polska nie doświadcza tak tragicznie kryzysu ekonomicznego, bo jest podstawowym podwykonawcą silnej gospodarki niemieckiej. Dobrze byłoby, abyśmy związali się także z gospodarką Ukrainy, Białorusi, Inflant. Jako państwu środka potrzebna jest dywergencja ekonomiczna.
18 maja 2021
Znowu pogrzeb. Znowu tylko raz w życiu…
A co będzie z moim pogrzebem? Kto powie tak, jak ja, a kto stwierdzi, że praca, że Covid, że nie niedziela godziwa – jak zwykle dla wygody księży – za wczesna.
Pytania bardziej niż retoryczne, może metafizyczne, ale już na pewno socjologiczne.
19 maja
Dominika Dubiela… Zapamiętajcie, państwo, to nazwisko. To kapłanka biurokracji. Młoda, nieokrzesana, ale jak każda biurokratka arogancka. Gdy pytam się, dlaczego ma być tak, jak ona twierdzi, to odpowiada butnie, bo ja tak mówię. Kierowniczka! Babskie nie bo nie, tak bo tak.
A poszło o poprawienie małych błędów na kilku dokumentach. Nawet w rygorystycznym Urzędzie Skarbowym wystarczy skreślić błędne sformułowanie, nanieść właściwe i postawić parafę. A w tej świątyni biurokracji nie. Trzeba złożyć nowe dokumenty z nowymi podpisami podwykonawców. Gdy pytam ją, a co będzie, jeśli któryś podwykonawców umarł na Covid-19, czy trzeba będzie przynieść akt zgonu, to traci rezon i mówi, że ma nadzieję, że tak nie będzie.
Po raz kolejny powtarzam, że większości kobiet nie należy dawać stanowisk kierowniczych, bo raz że są one lękliwe, dwa że – mając już z natury kobiecy mankament w postaci kłopotów z orientacją w przestrzeni, także społecznej – czepiają się jak pijane płotu różnych schematów i procedur.
20 maja
Jest tak jak przewidziałem. Na ulicy cały czas maseczki, choć w mniejszych już ilościach. Najczęściej u kobiet, zwykle nie do twarzy.
Gdy swego czasu uprawiałem hippikę, to nakładając koniowi uprząż dziwiłem się z jaką uległością łyka on uzdę.
21 maja
Małe klęski. Jedna po drugiej. Jakby ktoś śrutem ostrzeliwał. Kto? Bóg, los, przypadek? Czuję się jak kaczka.
22 maja
W tym miejscu była kiedyś drogeria. Prywatna i prowadzona przez Żyda. A wtedy, w latach pięćdziesiątych XX wieku, były to dwie wielkie sensacje, szczególnie dla dzieci. Właściciele budowali sobie pomyślność, a może tylko chcieli zapewnić sobie egzystencję. Zapewnili, ale i tak zdmuchnął to wszystko Wiatr. Teraz mieści się tu salon fryzjerski Mirelli Joanny Koślak-Pozorskiej. Jak dumnie to brzmi, ale i tak zdmuchnie to Wiatr.