Dobrze się ten zbiór wierszy czyta, i to od początku do końca, jak powieść. Trochę w nim także konstrukcji opery czy koncertu, bowiem posiada wyraźnie wyodrębnioną uwerturę czy preludium. To cztery wiersze, w tym dwa, nazwane przez autorkę poematami (choć według mnie poematem jest tylko jeden), o Wielkiej Sztuce, a także jej Wielkich Twórcach: Vincencie van Gogh, Pablo Picasso, Gustawie Holoubku, Wisławie Szymborskiej.
Utwory te sygnalizują fascynacje artystyczne poetki, jej preferencje estetyczne (dynamiczna i rozwichrzona, niedopowiedziana, silnie nasycona emocją sztuka?), lecz bardziej chyba preferencje tematyczne jej własnej twórczości.
To człowiek w jego kruchości, pomiatany czasem przez wiatr, sztorm i czas. Nic też dziwnego że ten, w miarę pełen (według mnie) poemat „Pablo", to w zasadzie opowieść biograficzna, której bohater „nagle uświadamia sobie, że jest śmiertelny". Nic też również dziwnego, że z nietypowego życia W. Szymborskiej, którym ona ostatnio coraz częściej z szeroką publicznością się dzieli, pozostaje jej wypowiedź, że „chętnie byłaby kątem siódmym państwa Krynickich".
Tak więc Alina Karolina Bratuś swój tom „W stronę światła" konsekwentnie poświęca tematowi: kruchy człowiek miotany przez fale losu.
O tym, że nie zasadza się na wyrafinowanie artystyczne, świadczy wiersz zamykający uwerturę czy preludium pt. „Nie wyrzucaj", w którym karci siebie za niszczenie wierszy-notatek, bowiem to one chcą zobaczyć gwiazdy z ludzkiej strony i pragną kąpać się o świcie w trawie.
W utworze tym, mimowolnie chyba, znalazła się bardzo odkrywcza definicja poezji (wierszy):
zobacz jak szaleją z dzieciakami
po tablicach
jak tańczą białe tango
Powieść, opera czy koncert tematyczny A.K.Bratuś rozpoczyna się od dzieciństwa. Sentymentalalizm, przed którym trudno w takich przypadkach się uchronić przeplata się z sensualizmem. Interesujące obrazy, ale przede wszystkim zapisy innych zmysłów: zapach jaśminu, ciasta z jabłkami i morza, mydła w czasie ręcznego prania, smak bożonarodzeniowych pomarańczy i podwórkowych kanapek ze smalcem. Nic też dziwnego, że kluczem do tego odeszłego, ale wciąż jeszcze żywego pod powieką i na języku świata jest:
czerwień truskawek
po jej zapachu wracam do domu
Bardziej już zamglona, a może tylko dyskretnie zakryta jest dziewczęca miłość, kreująca kobietę:
miałam wszystko i dziką plażę
i noc z półksiężycem
i liście i wiersze
i deszcz złoty (…)
zachód słońca nad morzem
zbyt precyzyjnie stworzony
abym oglądała go sama
czerwony jak kredka
jak krew menstruacyjna
sukienka mojej młodości (…)
pamiętasz tę sukienkę utkaną
z nitek słonecznego zachodu
do dzisiaj nie wiem
czy to ja czy ona
rozpaliły ogień
A jednak
dzisiaj jak we śnie
widzę migocące cienie
na ścianie
białą twarz i rzęsy białe
i miłość utopioną
w Sekwanie
Czy to jakiś fatum? Czy efekt dziecięcego zapatrzenia się w obraz wiszący na ścianie rodzinnego domu, a przedstawiający dziewczynę, która skoczyła do Sekwany? Podmiot liryczny i utożsamia się z nią:
na portretach
piękna podziwiana
to nic że martwa
Martwy więc jest skutkiem tego zapatrzenia się, dzień dzisiejszy i byłby nie do zniesienia, gdyby nie dzieci, wnuki, „dotyk pulchnych rączek na starych ramionach i zapach mleka we włosach". Bo On, to jest Mężczyzna, jakby w przeszłość uciekał, do dni dawno odeszłych, śniegów już roztopionych, słów co straciły znaczenie. „A my wciąż się mijamy i coraz nam dalej do grzechu". „Dokąd tak pędzisz wpadasz, jak po ogień, dokąd tak pędzisz, przed kim uciekasz?"
A jednak ja „jestem przy Tobie, chcesz czy nie chcesz?
Pozostaje sen:
najpierw spokojny nieśmiały
później dołączają ręce piersi uda
niesforne włosy
i rytm i puls
dreszcz
ogień
krzyk
i
cisza
najintymniejsza z cisz.
Przy śniadaniu zdziwieni
młodsi i piękniejsi niż zwykle
opowiadają sobie sen
I wieczorna pochwała męża:
kolację dzisiaj - Miła
królewską zrobiłaś
W takiej sytuacji żywotność bohaterki lirycznej, bo przecież nie autorki, którą znam jako szalenie uporządkowaną i stateczną panią, godzi się na miłość na przekór rozsądkowi, między jego a jej światem, między gwiazdami, wydmami, cmentarzem.
To między zdaje się być jednym sensem ludzkiego losu, bo zawsze „chwila, nie ta, morze zbyt mroczne i chmury poszarpane przez wiatr":
chwilo,
dobrze, że mijasz (…)
tylko zmarszczki pobłyskujące
na lustrzanej prawdzie
rodzą się i śmieją
z kobiet
Kończy się poetycka powieść (opera?) zadumą nad przemijaniem i świetnym wierszem -definicją czasu, który to czas, tak na dobra sprawę jest tylko logiczną konstrukcją pozwalającą uchwycić proces rodzenia się, kwitnięcia i obumierania życia:
i tylko dłonie
które kiedyś
chwytały wiatr
żeby zatrzymać
czas
dzisiaj
jak dziurawe sito
przepuszczają go
przez drętwe palce
Poezja A. K. Bratuś nie tylko zdaje relację z otaczającego i wewnętrznego świata bohaterki lirycznej, nie tylko ma swoje fascynacje, ale też świadomie penetruje istotę rzeczy.
Taką istotą rzeczy poezji kobiet jest relacja między obydwoma płciami. Kobieta autorki „Zrozumieć człowieka" jest dla mężczyzny źródłem siły, energią, którą on chłonie jak wampir. Jest dla niego „wszystkim i niczym, tajemnicą wszechświata". Mężczyzna „wyciska z kobiet wszystko", a one rodzą mu dzieci. Mężczyzna natomiast (w oczach kobiety) przyciąga i pociąga jak morze. Jest piękny i groźny, najlepszy przyjaciel i wróg prawdziwy.
wciąż w zachwyt
wprowadza swą siłą
nieprzewidzialnością
różnobarwnością
W tym znakomitym wierszu pt. „Potęga" poetka jawi się jako marynistka, która nie tak dawno współzałożyła Stowarzyszenie Kołobrzeskich Poetów. Morze i jego otoczenie to naturalny sztafaż, ale też źródło metafor jej poezji.
Jest jeszcze jeden obszar penetracji A.K. Bratuś. To drugi człowiek. Szczera empatia poetki każe jej współczuć małym i wielkim dramatom napotkanych ludzi: „Ona i jej dziecko", „Dziewczyna w różowej sukience", „Ostatnia podróż", „ Samotny wędrownik.", „Miłość", „Już nigdy", „O Mirku N.", „Nasz Birkenau".
Widzę więc tych dwoje…
Ostatnia podróż
są bardzo starzy
ona dopiero dzisiaj maluje
karykaturalnie usta dla niego
on goli brzytwą twarz zwiędłą
niczym liść akanatu – dla niej
nigdy przedtem nie mieli nikogo
nigdy przedtem nie należeli do nikogo
ona bez rodziny przyjaciół urody
on bez pamięci poza nawiasem
czy potrafią kochać czy przestraszeni
ostatnią podróżą- tylko potrzebują siebie
Samozwańczy, ale ostatecznie uznany kodyfikator kołobrzeskiej literatury Lech Marek Jakób napisał w swoim „Raptularzu Kołobrzeskim" (2010, nr 17. s.12) będącym dodatkiem bezpłatnym „Kołobrzeskich Wiadomości" (a gdzie podziewa się świetna „Latarnia Morska" pod jego redakcją?), że wiersze te dają się lubić.
Ja się z tym nie zgadzam. Na pewno wiersze A.K. Bartuś budzą sympatię, ale równocześnie pobudzają do myślenia, budzą nostalgiczne refleksje, niosą wiele odkrywczych, a przynajmniej zapomnianych prawd, zachwycają witalnością i bezpośredniością jak, „ta dziewczyna w różowej sukience muza poezja poemat".
Nie zawsze sięgają po poezję słowa, ale na pewno odnotowują poetyczność zdarzeń, chwil, życia. Są liryczne.
Alina Karolina Bratuś: W stronę światła, Koszalin 2009, Wydawnictwo „Alfa Press", ss. 56
- Stefan Pastuszewski
- "Akant" 2010, nr 9
Stefan Pastuszewski - Tom wierszy niczym powieść
0
0