1 kwietnia
Rośnie statystyka zakażeń ale przede wszystkim zgonów. Najgorzej w Europie, trzecie miejsce w świecie po Meksyku i Rosji. Fatalna służba zdrowia. Brak zaufania do niej powoduje, że ludzie zarażeni nie zgłaszają się do lekarza, a potem bywa już za późno. Wiem coś o tym, bowiem w grudniu ubiegłego roku o mało co nie straciłbym jedną z najbliższych mi osób. Gdyby nie zdecydowana interwencja u wojewody, który mnie zna i chyba szanuje, to nie wiem jakby się skończyło. Chora na Covid 19 leżała na oddziale ortopedii (sic!) odwodniona, bez kroplówki. W poprzednim szpitalu po operacji woreczka żółciowego została zarażona koronawirusem, a potem – podczas rehabilitacji – jeszcze jakąś paskudną bakterią przewodu pokarmowego. Wymusiłem wcześniejszy wypis.
Dwukrotnie zakażona opowiadała to, co jest tajemnicą poliszynela i decyduje o stosunku społeczeństwa do polskiej służby zdrowia:
- Było łóżko, ale nie było lekarzy. Łaskawie dostałam dwa koce, bo było mi zimno. Obok stało wolne łóżko. Łóżka są, ale nie ma kto leczyć.
Ludzie nie chcą iść do szpitala i dlatego umierają a media i zaproszeni do nich „mędrcy” oskarżają właśnie owych zmarłych ludzi o spowodowanie swojej śmierci:
- Bo gdyby zgłosili się wcześniej…
Przyczyny zapaści w służbie zdrowia są wieloletnie, systemowe, ale też wynikają z wykroczeń etycznych i nieodpowiedzialności jej pracowników. Nie chcę tego tematu rozwijać…
2 kwietnia
Li Edelkort zauważyła pozytywne, czyli samoograniczające są zmiany w sposobie życia, podróżowania, konsumpcji, rozrywki wywołane przez pandemię. Ma to według niej zagwarantować przetrwanie człowieka jako gatunku. Ja już pisałem o tym w nocie z 8 kwietnia 2020 roku.
Zmiany są, ale czy trwałe? Czy moloch technologiczny, który od pewnego czasu steruje ludzkością znów nie wymusi zachowań straceńczych? Wystarczy wymyśleć jakiś gadżet, który zacznie wpływać na świadomość i aktywność człowieka, jak na przykład uczynił to smartfon, a wcześniej telefon mobilny.
3 kwietnia
Zapisuję numer rejestracyjny tajniackiego samochodu policyjnego: CB 1248S. Czarne BMW. Podczas interwencji włącza, ukryte dotąd, pulsujące niebieskie światło, a policjanci nakładają na głowy służbowe czapki. Maleńka komedia. Dotychczas samochodowy tajniak namierzał pojazdy na prędkość, teraz zatrzymał dziewczynę, która miała maseczkę na brodzie, a wokół niej nikogo nie było, bo ulice znów opustoszały.
W latach osiemdziesiątych XX wieku zapisywaliśmy numery samochodów Służby Bezpieczeństwa i publikowaliśmy jej w konspiracyjnej bibule. Zazwyczaj miały na końcu rejestracji jajo, czyli o pisane zamiast zera liczbowego.
Nie znoszę tajniactwa, tych wszelkich monitoringów, obserwacji zza węgła, podglądactwa, podsłuchów. Ilekroć wjeżdżam do jakiegoś miasta i widzę tablicę z napisem: Miasto monitorowane, tylekroć tracę – założoną z góry – sympatię do tej miejscowość, bo lubię pasjonować się widokiem różnych miast i wsi. Jadę przez nie powoli i wyobrażam sobie, jakby się w nich żyło. Czasem jednak nie tracę tej przyjemności, bo tablic takich po prostu nie zauważam, choć na pewno są. Jest to nawet, często wymuszona przez mieszkańców dla ich bezpieczeństwa, pasja władz samorządowych. Jak to miło powiedzieć na sesji rady, że założyliśmy monitoring i jesteśmy bezpieczni. Bezpieczeństwo ponad wolnością i przyzwoitością, taki mały obóz. Ot, kolejna technologiczna sprawność XXI wieku.
4 kwietnia
Wreszcie święta. Chwila wytchnienia od tego permanentnego męczącego wytchnienia spowodowanego wyciszeniem, a nawet zanikiem wielu dotychczasowych aktywności, dla mnie – głównie w sferze kultury. Wepchnięcie kultury w Internet to komedia. Załóżmy, że nagra się dobrze jakiś koncert czy spektakl, ale kto go będzie oglądał? Ileż czasu można siedzieć samotnie przy małym ekranie, bez współwidzów wokół i samemu, bez aplauzu sali, bez atmosfery wspólnoty, choćby sytuacyjnej, oklaskiwać jakiś występ? Zresztą to nagrywanie też bywa komedią. Niedawno uczestniczyłem w czymś takim i męczyłem się w bezruchu z trzy kwadranse zanim kamerzyści – przyuczeni amatorzy – opanowali dwie kamery i trzy mikrofony.
W domu – normalne bazie, bukszpan i żółte żonkile. Aż miło siedzieć i – nic nie robiąc – na to wszystko patrzeć. Kilka dni temu ograbiłem jakąś wierzbę, naginając grabiami jej wierzchołek, aby zerwać tłuste kotki. Wyglądają jak włochate liszki…
5 kwietnia
Tak samo jak wczoraj, tylko żółć jedynie kwiatów i słońca.
6 kwietnia
Widzę, jak to ludzi męczy, ta możliwość łatwego kontaktu. Przemyśl, Estonia, Niemcy, Ameryka… Co u Ciebie? Jak święta?
Zmęczenie wynika z nienaturalności takiej sytuacji. Człowiek w całym swoim systemie nerwowo-zmysłowym został stworzony do bezpośrednich kontaktów, głównie wizualno-dźwiękowo-zapachowo-dotykowych. A tu mrugająca, często z opóźnionym dźwiękiem, sterylna „współobecność”. Nie sposób o kimś myśleć, za kimś tęsknić, wszystko jest, ale jakoby niczego nie było…
7 kwietnia
W sądzie na rozprawie o odszkodowanie za odsiadkę polityczną w latach osiemdziesiątych XX wieku. Mam świadczyć o krzywdzie i stratach jednego z działaczy ówczesnego podziemia. Świadczę, ale bez przekonania, czego chyba młody sędzia, cały zafascynowany moimi opowieściami więziennymi, nie wychwytuje. Nawet, twierdząc, że jestem osobą znaną, nie badał mojej identyfikacji i nie kazał mi przysięgać na prawdomówność. Prokuratorka, która ma zablokować, bądź pomniejszyć ewentualne odszkodowanie, nie zadaje żadnych pytań, co nie wiem o czym świadczy. Młodziutka adwokatka aż z Wrocławia, w zasadzie nie wie o co w tym wszystkim chodzi, ale pyta. Wiem, że jej chodzi o zasądzenie jak najwyższego odszkodowania, bo od tego mieć będzie procent. Sytuacja raczej żenująca, ale prawie że już powszechna w kręgach solidarnościowych kombatantów. W regionie bydgoskim tylko Bolesław Magierowski i ja nie wystąpiliśmy o odszkodowanie za odsiadki i więzienia. Moja argumentacja jest prosta, choć dla wielu niezrozumiała:
- Ja byłem żołnierzem ochotnikiem a nie najemnikiem.
8 kwietnia
Znów przywlókł się do nas jakiś banalny amerykanizm. Na drzwiach bagażnika półciężarówki warsztatu hydraulicznego napis: Bóg cię kocha. Być może jest to spontaniczna reakcja na pandemiczny kryzys, raczej jednak apostolstwo któregoś z Kościołów ewangelikalnych, bo to one często sprowadzają istotę chrześcijaństwa do takiego właśnie hasła. Niech już będzie! Gorzej, gdy pod wpływem amerykańskiej mody na samochodowe oklejki pojawią się jakieś obscena. Dziś bowiem wszystko wolno.
9 kwietnia
Członek Bractwa Inflanckiego Leszek Droszcz pojechał w nocy swoim autobusem do Wilna, bo tylko taki pojazd służbowy gwarantował przejazd przez granicę, aby zawieźć ciężko chorym amantadynę. Ogromny wysiłek, wielki koszt, piękna solidarność. Jestem dumny, że należę do Bractwa Inflanckiego.
Przed wyjazdem kobiety mówiły:
- Po co się narażasz, przecież to sprawa służby zdrowia!?
Charakterystyczne i głupie zarazem. Przecież covidowe wirusy nie fruwają przy polno-leśnej drodze do Wilna.
10 kwietnia
Udział on-line w I Ogólnopolskiej Konferencji Naukowej pn. Ukraina – historia, kultura, tradycja, ludzie. Duża satysfakcja, także dlatego, że przedsięwzięcie zorganizowało „konsorcjum” blisko 100 podmiotów współpracujących pod hasłem: Ogólnopolskie Konferencje Naukowe: Innowacje, które zmieniły świat. To młodzi ludzie, których pasją, ale też umiejętnością jest rozwijanie i popularyzowanie nauki, edukacji oraz rozwój szkolnictwa. A już myślałem, że polska nauka zastygnie w dziadereskich feudalnych folwarkach poszczególnych uczelni, na których przede wszystkim pilnuje się etatów i godzin.
11 kwietnia
Mój organizm pracuje jak wół w kieracie. Budzi się o tej samej porze, o tej samej porze żąda kawy rozruchowej. Na to pierwsze nie mam rady, na drugie – tak. Zazwyczaj przesuwam w czasie ten rozruch. Niech się ten wół męczy, będzie dłużej żył.
12 kwietnia
Kolejny pogrzeb. Trzeba iść, bo pogrzeb jest tylko raz w życiu… Za dużo tych pogrzebów! Kiedyś był tylko jeden na rok, na dwa. Robił wrażenie. Teraz jeden za drugim. Jak w Brazylii… Buldożer bezmyślnego rytuału. Też robi wrażenie.
13 kwietnia
Przedłużone restrykcje, czyli w zasadzie zamykanie ludzi w domach, izolowanie ich od innych ludzi to na dłuższą metę pogłębianie i tak wszechpanującego egoizmu. Nauczyć się empatycznych relacji z innymi jest trudno, ale oduczyć się ich – bardzo łatwo. - Bo po co potrzebny jest mi inny człowiek, skoro jakoś sobie – mimo ciężkich czasów – radzę? - Po co iść do pracy, skoro praca jest w domu?
Jedna z uczennic zmuszona do nauki on-line mówi:
- Na początku zdalnych lekcji nie było tak źle, ale teraz raczej zmuszam się, aby włączyć komputer. Prawie nie wychodzę z domu, bo po co.
Tego typu skutki pandemii odczuwać będziemy za około 10 lat, kiedy osoby zmuszone do „nauki” on-line zaczną dorosłe życie.
14 kwietnia
Coraz więcej rzeczy zaczyna mnie drażnić. Czego to efekt? Czasu? Jako takiego, czy tego właśnie?
15 kwietnia
Czasem zaglądam do Facebooka, ale nie koresponduję. Mimo różnych wykrzyknięć i bluzgów jest tam bardzo smętnie, trochę jak na cmentarzu. Ludzie rozpaczliwie dzielą się sobą, wymieniają banalnymi, przyziemnymi sprawami, choć równocześnie zapisują czasem głębsze, nierzadko odkrywcze, myśli. Chcą się utrwalić, zawołać: - Jestem!
Naiwne złudzenia! Jednym kliknięciem będzie można zlikwidować fotografie i wspomnienia, a przy jakiejś awarii czy czyszczeniu serwerów cała chmura danych zostanie unicestwiona.
16 kwietnia
Telefon od posługującej się zimnym, skrzekliwym językiem urzędniczki z Brodnicy. Żąda określonych, niebotycznych biurokratycznych sformułowań w złożonym przez Stowarzyszenie Pracy Społecznej wniosku. Im mniejsze miasto, im głuchsza prowincja, tym mniejsze pole manewru. O upupiających cechach prowincji pisałem w nocie z marca 2021 roku.
17 kwietnia
Wydaje się, że patologią współczesnych czasów jest hodowla złych instynktów pod przykrywką szczytnych, dobrych celów. Takie patologiczne monstrum hoduje tkwiące w sobie zło, samo siebie oszukując tym dobrem, które ma na ustach, w które nawet wierzy. Ów rozziew widoczny jest szczególnie w przypadku księży pedofilów, ale nie tylko.
18 kwietnia
Recenzuję na potrzeby almanachu naukowego artykuł Joanny Frask z Łasku o syndromie złamanego serca (takotsubos cardiomyopathy). Traktuje on o rychłej śmierci po śmierci partnera. W psychologii jest to tak zwana wspólna śmierć.
Wyjaśniając zjawisko wspólnej śmierci można sięgnąć do antropologii, do pojęcia woli życia. Związana jest ona z subiektywnie ustalonym - zmiennym w różnych okresach - celem życia. Jeśli po etapie prokreacyjnym i po ustaniu aktywności zawodowej, a z braku aktywności twórczej w jakiejkolwiek dziedzinie, choćby traktowanej tylko hobbystycznie, wspólnota małżeńska w wyniku dramatu śmierci ustaje, to często gaśnie też wola życia u pozostawionego małżonka. Śmierć w sytuacji zaniku woli życia, nie tylko zresztą spowodowanego utratą wspólnoty, jest zjawiskiem w miarę częstym u osób w podeszłym wieku, nie zawsze schorowanych. Choroba, cierpienie zanik ów stymulują. Czasem powodują samobójstwo. Są też zjawiska przeciwne – silna wola życia pozwala przezwyciężyć traumę, a nawet doprowadzić do wyzdrowienia w – wydawałoby się – beznadziejnych sytuacjach.
Autorka jako klucz do wyjaśnienia tego coraz rzadszego już zjawiska wspólnej śmierci przedstawiła przywiązanie jako trzeci etap miłości, po miłości romantycznej i pożądaniu, choć te dwa pierwsze nie występują jedno po drugim, tylko razem. Być może nawet pożądanie, „będące skutkiem neurochemicznych oddziaływań w organizmie człowieka i uwarunkowane oddziaływaniem dopaminy, pobudzającej jądro ogoniaste i innych części mózgowego układu nagrody oraz oddziaływaniem testosteronu w przypadku obojga płci”, bywa wcześniejsze. Przywiązanie jako forma relacji interpersonalnej buduje się już w łonie matki.
19 kwietnia
Co Bóg da? Coraz częściej stwierdzam, że im dokładniejsze planowanie, tym większa niemożność jego realizacji. Nawet w drobnych sprawach. Idę do sklepu po coś, a tu nie tyle nie ma tego czegoś, co sklep zamknięty. I kto tu jest Panem historii? Pisałem już o tym 18 czerwca 2020 roku, kiedy nie udało się wypić zaplanowanej kawy cappuccino.
20 kwietnia
Sebastian udziela korepetycji swojej matce - studiującej zaocznie i poniewczasie - bankowość. Role się odwróciły. Cieszę się.
21 kwietnia
Telefonuję po 8.00 do różnych ludzi. Zazwyczaj zero reakcji. Reakcje zaczynają się dopiero po 10.00. Ja też chciałbym tak do ósmej się wysypiać, do dziewiątej jeść śniadanie w świetle porannego słoneczka, a od dziesiątej działać, jeśli w ogóle… Dlaczego to nie jest mi dane?
22 kwietnia
Emerytowany profesor fizyki Andrzej Kowalczyk ma obecnie 73 lata i po raz drugi staje przed Sądem Okręgowym w Toruniu oskarżony o kłamstwo lustracyjne. Miał zataić współpracę z SB jako TW „Andrzej”. W pierwszym procesie został uniewinniony, ale Sąd Apelacyjny w Gdańsku, po odwołaniu się prokuratury IPN, skierował sprawę do powtórnego rozpoznania.
Widać, że sądy i prokuratorzy IPN nie mają co robić i udręczonych pandemią ludzi bezdusznie nękają, podobnie jak służby parkingowe w miastach czy urzędy skarbowe. Prawo,
ślepy mechanizm paragrafów i procedur ważniejsze są od człowieka. Państwo działa! A przecież w tym przypadku sprawa ta po czterdziestu latach jest marginalna. Nawet gdyby uległa przedawnieniu.
Nie bronię OZI czyli osobowych źródeł informacji SB, ale staram się je zrozumieć.
Można spekulatywnie odróżnić współpracownika w operacyjnym rozumieniu (TW) przez Służbę Bezpieczeństwa od faktycznej współpracy, tylko jak ową faktyczną współpracę zdefiniować? Lustrowane osoby zarejestrowane jako TW tłumaczą się najczęściej przed sądem, że kontakty z SB wprawdzie miały, ale „nigdy świadomie nie współpracowały”.
Z rozumowania tego wynika współpraca wymuszona, ale jest to jednak współpraca. Nie ulega wątpliwości, że osoby te są ofiarami systemu, jednak idąc dalej można powiedzieć, że każdy z nas w każdej chwili jest ofiarą jakiegoś systemu, jakichś okoliczności zewnętrznych. Teraz na przykład wszyscy jesteśmy ofiarami pandemii. Nawet jeśli nie zachorowaliśmy, to strach, poczucie zagrożenia, informacje o przebiegu zarazy wryły się w naszą świadomość, zajęły jej wielką część, wypierając te lepsze, jaśniejsze strony wiedzy o rzeczywistości.
Ach, jak trudne jest nasze życie!
23 kwietnia
Białe i różowe drzewa. Wiosna. A gdyby tak przez cały rok…
24 kwietnia
Znów konferencja on-line, tym razem o Syberii. Byłem na Syberii krótko, za krótko, ale skoro konferencja jest wirtualna, to i Syberia też może być wirtualna. Głupi żart!
Dużo czytałem książek i artykułów o tej przepastnej krainie, także źródła. Syberia z racji naturalnej izolacji jest rezerwuarem starorosyjskich skarbów a mnie interesuje przecież staroprawosławie.
Syberia z uwagi na swoją masę i niedostępność dała Rosji wielkość, a jest to wielkość właśnie przestrzeni i niedostępności Syberii oraz Dalekiego Wschodu (za wododziałem między zlewiskami Oceanu Arktycznego i Pacyfiku). Rdzeniem gospodarki Rosji są surowce, a na Syberii jest ich pod dostatkiem. Trzecie ogniwo rosyjskiej wielkości to armia.
Taką doktrynę rosyjskiej potęgi określił swego czasu Josif Wissarionowicz Stalin (referat na nardzie partyjnej 27 października 1920 roku we Władykaukazie) i do dziś jest ona realizowana. Weźmy chociażby, zakończone 21 kwietnia 2021 roku, manewry wojskowe nad granicą z Ukrainą.
25 kwietnia
Działka. Zimno, a więc cisza, pełna pokoju cisza przed burzą ciepła i rozgwarem. Zrobiwszy swoje (wkopanie kompostu, który cały rok przygotowywałem i obornika, bo kompost przecież nie wystarcza) siedzę i patrzę. Siedzę i patrzę, patrzę…
26 kwietnia
Znów proszą mnie o wyjaśnianie świata. O wytłumaczenie, dlaczego ludzie zachowują się tak a nie inaczej. Dlaczego, dotąd mądrzy głupieją a głupi - mimo traumatycznych zwrotów akcji - nie mądrzeją.
Nie czuję się kompetentny w wyjaśnieniach, ale mówię, co o tym sądzę. Przywołuję jedną z warstw człowieka, jedną z jego konstytuowanych cech: Homo contextnalis, czyli człowiek kontekstualny, zależny od otoczenia i sytuacji. Jeśli w pracy nad sobą i we własnym wyjaśnianiu sobie świata nie wyrobił on w miarę trwałego światopoglądu i zrozumienia świata, to go zawsze sytuacja przygniecie, przeformuje. Chyba, że ucieknie na pustelnię, jak jedna z moich znajomych uciekła przed covidem. Ale tam zdziczeje; nie wiem czy ona zdziczała, bo jak pustelnia to pustelnia. W nocie z 20 marca 2021 roku pisałem o człowieku bez własnej historii, który niczym gąbka przyswaja slogany aktualnej polityki historycznej. Jeśli nie ma się własnej historii, to - będąc rośliną bez korzeni - łatwo dać się przesadzić w nowe, sztuczne warunki. I łatwo zmienić barwę. Tak rodzi się nowy człowiek – marzenie totalitarnych polityków.
27 kwietnia
Drugie szczepienie w Ciechocinku. Świetny pretekst, aby skończyć tę pisaninę. A może po 14 dniach?... Kolega z redakcji, kierownik działu poezji Marek Szypulski mówi, że za żadne skarby! Jakie to skarby?
28 kwietnia
Długo broniłem się przed przyznaniem się przed samym sobą, że społeczeństwo polskie jest silnie podzielone. Wywodząc się z Solidarności, idealistyczne myślałem, że to tylko gra miedzy ludźmi, tak jak w szachy, według umownego schematu: białe-czarne.
Tak, na pewno w pewnym sensie jest to gra. Ta ciągła budowa zagrożonej przez globalizację osobistej tożsamości wymaga zanegowania czegoś-kogoś, ustawienia się po przeciwnej, lepszej stronie. Kiedy jednak coraz częściej spotykam się z oszołomionymi ludźmi, głoszącymi już nawet nie poglądy, tylko hasła, to widzę jak głęboki jest podział, przede wszystkim światopoglądowo - polityczny. Jest on skwapliwie pielęgnowany i podgrzewany przez polityków, bowiem opłaca się to im wyborczo. Oszołomiony ciągłą walką, wystarczająco duży segment wyborców gwarantuje im określoną liczbą miejsc w parlamencie.
29 kwietnia
Kolejna narada kilku odważnych i zaangażowanych panów. Podejmujemy zobowiązanie, że będziemy na ulicy rozdawać ulotki w Bardzo Ważnej Sprawie. Raczej nie martwię się o rozdających, tylko o biorących. Czy, upodleni strachem, nie wezwą policji, bo ich zarażamy?
30 kwietnia
Ciepło, ciepło, coraz cieplej… Czy znajdziemy wreszcie to, czego szukamy?