Długo przymierzałem się do recenzji zbioru wierszy Pawła Kuszczyńskiego Mądrość dobra. Czytałem raz, poczytywałem wielokrotnie. Nie błyszczała fajerwerkami, nie zdumiewała kompozycjami, nie grzmiała doniosłymi słowami. Była jak mysz – choć ruchliwa, to szara.
W poezji P. Kuszczyńskiego nie ma oszczędności ani też precyzji słowa, zaskakujących metafor i puent. Poeta leksykę ma opanowaną, bogatą ale nie wyrafinowaną. Panuje nad słowem, zazwyczaj dyskursywnym, zwykłym ale jednak nie publicystycznym czy pseudonaukowym, choć niektóre wiersze mają jakby poetykę eseju, w każdym razie eseistycznie się zaczynają, aby nagle zabłysnąć perełką poezji najczystszej i mądrej zarazem, jak na przykład: ludzie przez miłość równi bogom się stają czy; dotyk – zmysł najbliższy prawdy i miłości. Czy wreszcie: po nocy przyjdzie jasność, z którą nie wiadomo co począć.
Oprócz poetyki quasi-eseju mamy poetykę czytanki, czyli opisu z morałem, jak na przykład w wierszu U franciszkańskiego żłobka czy W Igłowie. Autor Pory słowa lubi bowiem dokonywać zapiski swoich peregrynacji czy zdarzeń, w których uczestniczył lub je obserwował. Mamy więc do czynienia z pewnym typem sztambucha poetyckiego. Szkoda tylko, że wszystko godne było dla autora zapisu albo gdy trwało, to błyszczało a kiedy ujęto je w słowa to wyblakło. Można tylko domyślać się pierwotnego wrażenia i jego wagi, bo autor Spotkania pragnień sprawami małej wagi się nie zajmuje, co nie znaczy, że niedocenia zwykłości i powszedniości. Wykrywa w nich ziarenka wielkości, co oczywiście zdaje się być paradoksem, tak jak paradoksalny jest tytuł zbioru: Mądrość dobra. Na pierwszy rzut oka, oczywiście, bowiem po głębszym zastanowieniu się i przejrzeniu swoich doświadczeń życiowych łatwo stwierdzić, że to prawda, oczywista oczywistość. Dobro, choć napotyka na przeszkody i nie zawsze atrakcyjnie błyszczy, to jednak zawsze jest lepsze.
I tu dochodzimy do zbieżności poezji Pawła Kuszczyńskiego z jego życiem, z jego postawą wobec innych ludzi. Zawsze jest życzliwy, zawsze pochyla się nad innymi, przypominając w tym ojca. Taką też rolę pełni w poznańskim środowisku pisarskim. Ilekroć jestem w grodzie nad Wartą na jakimś literackim konewentyklu tylekroć widzę Pawła jak z kimś tam dyskutuje, kogoś tam spolegliwie słucha. Dzięki a może także dzięki temu wielkopolski ośrodek literacki mimo wewnętrznych swarów, co w tego typu środowisku jest przecież normalnością, kwitnie. Dobro, także ojcowskie dobro jest mądrością, bo pozwala lepiej żyć.
Dzięki takiemu przekonaniu i takiej podstawie opisywany przez P. Kuszczyńskiego świat jest spójny; nie ma w nim zbyt wielu antynomii, dychotomii, kontrastów. Są codzienne odkrycia ale nie ma zdziwień i zaskoczeń. Wszystko zdaje się być na swoim miejscu albo co najmniej powinno na nim być. Prędzej czy później. W najmocniejszym, profetycznym wręcz wierszu Tak będzie poeta o tym pisze. Utwór ten jest tak doskonały, że grzechem nie byłoby przytoczenie go w całości.
Tak będzie
I przyjdzie pora na radość,
Krzyk cierpienia nieuchronnie zgaśnie
jak zapalony pamięcią znicz.
Zobaczysz litery tworzące
słowa, zapomniane jak
smak mleka matki.
Zaczniesz mówić prosto,
mądrością z życiem pogodzony.
Wstanie z tobą światło.
W oczekiwanym poranku
odrzucisz odchodząc fale nocy.
Wrócisz do siebie
po tym skurczeniu ze strachu.
Dzień odchyli się prędko,
zauważysz i oddasz
płaszcz spotkanemu bliźniemu
a on zawoła cię imieniem.
Pogłębi się przychylne echo.
Nie ma co ukrywać, że obok tak znakomitych utworów pojawiają się wytwory z kręgu żurnalistyki, choćby wspomnieć wiersz O ziemi: Największym grzechem niszczenie jej. Doceniam zasadność tego przesłania, ale nie przystoi ono poecie, który komponuje tomik poezji. Żarliwość P. Kuszczyńskiego a jest on we wszystkim co czyni wyjątkowo gorący, przysłoniły literacką elegancję a nawet literacki elementarz formalny. Dał się, choć nie on jeden, oślepić tematowi. Rzeczywiście, odwracając w ciemność wzrok od płonącego ogniska nie widzi się nawet zarysów pobliskich przedmiotów. Ta skłonność do oślepiania się przychodzi wraz z wiekiem, co autor jednak zauważa w lamencie, że nadal nie wiadomo kto odpowiada za starość (s. 98). Poeta wie, że wszystko przemija, ale nie godzi się z tym, buntuje się przeciwko temu. Po raz kolejny próbując opisać miłość, wskazuje na jej ulotność (miłość staje się snem a chciałaby być oddechem), pośpiech życia ukrywający bezradność wobec niego. Jedynym antidotum na te niedogodności jest pragnienie: być łodzią niezatapialną, czyli wierność nade wszystko.
Ta silna wiara w nieuchronne zwycięstwo dobra dotyczy także życia człowieka, który pyta o śmierć.
Poeta pisze: Dusza zabłyśnie odpowiedzią.
Bóg życia nie schowa pod krzewem.
Podsumowując swoją drogę poeta, przywołuje siebie jako małego chłopca ukrytego między regałami książek, który zapewnia swoją dawną Nauczycielkę, że pozostał otwarty na wskazywane przez Nią wartości, nie bacząc na przeszkody.
I ta żarliwa wierność wartościom niesie wysoko poezję Pawła Kuszczyńskiego.
Paweł Kuszczyński, Mądrość dobra, Poznań 2022, Wydawnictwo Bonami, ss. 120