21 stycznia
List od profesora Zbigniewa Kwiecińskiego jak zwykle z dobrym słowem i zachętą.
Wielkie otwarcie na przyszłość. Nawiązanie do noty z 19 grudnia 2022 roku, w której pisałem o dramatycznej egzystencji Ukrainy. Wojna wojną, ale życie codzienne przede wszystkim. Jak ono tam wygląda? Marnie. Żadnych perspektyw, choć podejmowane są dramatyczne próby normalizacji codziennej egzystencji i robi się – jak powiedziała zmienny, a wracająca ze Lwowa Switłana Mykytyn – dobrą minę do złej gry. Nie ma pracy. Ukraińcy, którzy wciąż docierają do Centrum Integracyjnego dla Cudzoziemców, które prowadzę nie wykazują zamiaru powrotu. Wielu z nich nie ma już domu, który został zniszczony w okupowanej, zadnieprzańskiej strefie (1/15 terytorium).
- Czy świat nam się kończy? – pyta profesor.
Może Li-li go pozszywa... W tym momencie nawiązuję do wyeksponowanej przeze mnie w najnowszych wierszach japońskiej bogini Li-li, która zszywa świat ludzki ze światem natury.
Dwa płaty jedwabiu: świat ludzki to tabula rasa, zmienny, a świat natury ma kolor zielony, stały.
22 stycznia
Tępe urzędy, w tym sądowe, trzymają się jak pijani płotu swoich tępych, tłamszących kreację i wolność, regulacji. Sąd rejestrowy nałożył karę za to, że wypisaliśmy wniosek na ubiegłorocznym druku i na czas nie zmieniliśmy tego formularza. A stowarzyszenie nasze, tym razem Bractwo 18 Południka, nie ma ani pieniędzy ani sił kancelaryjnych. Gdyby nie życzliwy i pomocny Paweł Milla, to mielibyśmy się z pyszna, bo każdemu członkowi zarządu stowarzyszenia groziła kara 200 zł.
Zastanawiam się, co jest przyczyną biurokratycznych opresji? Prawdopodobnie powszechny kult sprawności, efektywności i użyteczności. Urzędnicy też chcą być doskonali w swoich papierach, też chcą coś znaczyć. A przecież mogliby, jeśli już muszą być, po prostu nie przeszkadzać. Niech siedzą i piją kawę. Bo jakąś tam pracę / nie – pracę każdy człowiek musi mieć. Przynajmniej, aby wyszedł z domu.
23 stycznia
Strumień ukraińskich uciekinierek nie ustaje. Albo zabrakło im domu, albo okupanci zajęli ich tereny, albo rakiety, drony i bomby nadlecą w każdej chwili. Wschód Ukrainy wyludnia się. Znów Dzikie Pola?
24 stycznia
Media poszukując tematów zastępczych i niepokojących, bo takie jest przecież zapotrzebowanie gawiedzi, znów rzuciły się na choroby układu oddechowego z covidem na czele. Wywiady z lekarzami, którzy popisują się niezwykłą znajomością rzeczy. Znów temat maseczek. W efekcie trochę ich na ulicy mijam, co świadczy o znacznym stopniu zewnątrz – sterowności wielu ludzi. Staruszka napotkana w sklepie mówi mi, że nie chce mnie zarazić. Pytam, czy jest chora? Odpowiada, że nie. Więc po co maseczka? Aby nie zarazić. I tak w kółko Macieju. Performer, który nie jest już performerem, bo ta forma ekspresji w świecie, w którym już wszystko wolno jakby się przeżyła, informuje mnie, że przecież musi się czymś wyróżnić. A więc nie są to już choroby dróg oddechowych.
25 stycznia
Odchodzi w niebyt pokolenie i klimat lat sześćdziesiątych XX wieku. Biorąc pod uwagę ciągłość kultury, jej nawarstwianie się i wyrastanie z korzeni trzeba stwierdzić, ż dekada ta, ściśle związana z odwilżą lat 1955-1956, zapoczątkowała niemałe osiągnięcia kultury polskiej lat PRL, które w wielu przypadkach nadal wydają się niedoścignione. Siłą lat sześćdziesiątych XX wieku była młodość, którą ówczesna władza preferowała ze względów ideologicznych i taktycznych, myśląc, że będą to nowi, to znaczy jej ludzie. Zawiodła się srogo w latach osiemdziesiątych ale pozostałe z tamtego okresu dzieła wciąż pachną świeżością i emanują energią.
Wtedy ja też, jako licealista a potem student, rozpocząłem swoją drogę twórczą, ale ze wsparcia władzy nie korzystałem, bowiem byłem wstydliwym samotnikiem i nie zapisałem się do żadnej pozostającej pod opieką władzy, organizacji. Niemniej, gdy w latach siedemdziesiątych XX wieku poważnie zabrałem się za animację kultury, to doświadczyłem owego paternalizmu, który udokumentowałem w opracowaniu Edytorstwo literatury pięknej w Bydgoszczy w latach 1956-1989 (2016). Elementem socjalistycznego paternalizmu była też „opieka”, którą mnie otoczyła Służba Bezpieczeństwa od 1972 roku („SO „Epoka”, SOS Publicysta”), co 14 grudnia 1981 roku zakończyło się „schowaniem” mnie przed „zagrożeniami” w więzieniu.
Niemniej można już - z perspektywy lat - mówić o pięknych, a może tylko fascynujacych latach sześćdziesiątych w kulturze. Tylko w kulturze, bo w innych sferach było podle. Może film o zbliżonym tytule?... Wspomnień i barwnych opisów tamtych czasów jest dużo; wystarczy na kilka scenariuszy. A na wątek humorystyczny świetnie nadają się utarczki z cenzurą i specjalistami od kultury z ramienia PZPR.
26 stycznia
Rozalia Nowak biorąc udział w debacie o almanachach i antologiach literackich („Akant” 2023, nr 1, s.11-13; nr 2, s. 10), eksponuje główny walor książki papierowej: skondensowanie twórczości w jednym miejscu i czasie, duża dostępność i dotykalność. Dotykalność! Tak, zmysłowość jest naturalną cechą człowieka, pełna zmysłowość a nie tylko ograniczanie się do wzroku i słuchu, co jest rezultatem nadmiernego korzystania z mediów elektronicznych. Wydaje się, że problemy psychiczne, w tym w sferze miłosnej, osób nurkujących cały czas w internetowej brei biorą się między innymi z niedorozwoju dotyku.
27 stycznia
Media („Gazeta Wyborcza” 2023, nr 22, s.16-17) „odkrywają” malarkę, poetkę i bajkopisarkę (Historia o przygodach ślimaka i jego przyjaciół, Poławiacz czasu, Sny) Ernę Rosenstein (1913- 2004), bo zawsze muszą coś odkrywać, lansować, aby było sensacyjnie. Emilia Dłużewska pisze, że „jej twórczość jest charakterystyczna, trudna do prostego zdefiniowania, przeplatająca figuratywność z abstrakcją. Krytycy określają ją jako poetycką surrealistkę”. A my jako „Akant” mieliśmy ją za poetkę. Pisała bardzo impulsywnie, wysyłała do nas swoje wiersze utrwalone przez maszynę do pisania, załączając do nich szkicowe liściki, bo tak wypadało, a jak nie- tak jak dzisiaj – wypycha się utwór bez choćby zdawkowych słów do redakcji. Drukowaliśmy, trochę korespondowaliśmy („Akant” 1998, nr 10, s. 13, 1999, nr 7, s. 9; 2002, nr 7, s. 41, nr 8, s. 29).
28 stycznia
Media prezentują fotografie dziewczynek trzymających w rękach wizerunki Leopardów. Uliczna manifestacja na rzecz wyposażenia ukraińskiej armii w czołgi najnowszej generacji. Obłęd! Symbole życia i okrutne narzędzia zabijania.
Ze skrzynki pocztowej wyjąłem aż trzy takie same pisane ręcznie ulotki o następującej treści: „Byłeś w ORMO, byłeś w ZOMO, teraz jesteś za Platformą. Resortowe dzieci. Konfederacja”. Pismo nieczytelne, bo młodzi tylko klikają, a nie piszą ręcznie. W treści pomieszanie z poplątaniem. Co tam robią „resortowe dzieci”?
Obydwa przypadki dowodzą daleko idącej fragmentaryzacji widzenia świata oraz tego, że dzisiejszą młodzież bardzo łatwo wmanewrować w obłędne gry i zabawy polityków. A miała być to młodzież taka mądra! Jedyną mądrością pewnej ich części jest odżegnywanie się od spraw politycznych, bo w nich jest wiele gnoju. Tylko, że jest to oddanie pola różnym manipulatorom. Myśmy, prowadząc w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku walkę polityczną też byliśmy głupi i naiwni ale nie aż tak. Sebastian który buszuje w „mądrych” - jak określa - portalach internetowych twierdzi, że każde kolejne pokolenie ma średnio o 7 punktów niższy iloraz inteligencji. Mózg, który uzależniony jest od maszyn i zastępowany przez maszyny, wiotczeje.
Mam świadomość, że zapiski te są świadectwem mojej umysłowości, duchowości i czegoś tam jeszcze, że ocena ich będzie bardzo różna, nawet niezbyt dla mnie korzystna, ale moim zamiarem jest przede wszystkim danie świadectwa (Zbigniew Herbert) epoce. Na pewno okres przejściowy między końcem historii (Francis Fukuyama), który w istocie był tylko bezrefleksyjną konsumpcją dotychczasowego dorobku cywilizacji, a ... Właśnie. Co przed nami? Tego oczywiście nikt nie wie i ja się nie domyślam, a religijne wyznania eschatologiczne nie wieszczą jeszcze jednoznacznie końca świata. W każdym razie ogólnoświatowa zaraza i hybrydowa wojna, też o bardzo szerokim zasięgu, ten bezrefleksyjny świat konsumpcji nieco zresetowały.
29 stycznia
Edward Małachowski w książce dedykowanej swojej wnuczce Zofii tak opisał wyprzęganie się człowieka z życia: „Niczego już nie musimy. Wydłuża się lista tego, czego już nie możemy. Starannie i wielkim namysłem układamy listę, tego wszystkiego, czego jeszcze byśmy chcieli”.
Musimy, możemy – nie możemy, chcemy... Ciesz się zmęczony człowieku przed emeryturą, że jeszcze dużo musisz. Przede wszystkim żyć.
30 stycznia
Paweł Soroka pisze do mnie:
„Nie ma nic bardziej niebezpiecznego dla naszego bytu narodowego jak wciągnięcie Polski do walk na terenie Ukrainy. Tego chce w Polsce partia wojny. Co nie znaczy, że nie powinniśmy modernizować naszej armii.
Gdyby wybuchła III wojna światowa w okresie zimnej wojny, gdy istniały dwa bloki wojskowe-NATO i Układ Warszawski, to główne walki miały się toczyć na terytorium obu państw niemieckich. W momencie przemieszczania przez Polskę II rzutu armii radzieckiej z terenów ZSRR na teren Niemiec (po ok. 10 dni wojny) plany obronne NATO przewidywały uderzenia bronią atomową na główne węzły komunikacyjne w Polsce, przede wszystkim kolejowe (pisał o tym płk Kukliński). Natomiast gdyby teraz wybuchła III wojna światowa między NATO a Rosją jako eskalacja wojny na Ukrainie, to wówczas głównym obszarem walk byłaby Polska, zwłaszcza rejony Rzeszowa-Przemyśla i Żurawicy (lub przerzutu uzbrojenia). Niewykluczone wtedy byłyby uderzenia atomowe Rosji na Polskę. Zresztą podczas manewrów ZAPAD z udziałem armii rosyjskiej i białoruskiej ćwiczono już uderzenie dużą rosyjską bombą atomową na Warszawę (wszystkie rosyjsko-białoruskie manewry ZAPAD z ostatnich 12 lat bardzo dokładnie i szczegółowo przeanalizowałem). Dlatego należy robić wszystko aby wojna na Ukrainie nie wymknęła się spod kontroli i eskalowała. I dlatego nie można pomijać dyplomacji na najwyższym szczeblu oraz mediacji Papieża i głów innych kościołów jak również Sekretarza Generalnego ONZ. Tak jak to było w czasie kryzysu kubańskiego. Bo w pewnym momencie może być za późno i procesu eskalacji nie da się zawrócić”.
Dużo racji w tej wypowiedzi. Przeciwdziałać eskalacji winni wszyscy, lecz najważniejszy i ostateczny głos winien należeć do narodu ukraińskiego. W nocie z 20 stycznia 2022 roku, poprosiłem go o realistyczne zastanowienie się nad jego Karelią.
31 stycznia
Zgniłą pogodą (ciemność, mżawka, chłód w okolicach 00 Celsjusza) kończy się styczeń. Jeszcze nigdy tak ciężko stycznia nie przechodziłem.
1 lutego
Niepokojące wieści o przygotowaniach Rosjan do wielkiej napaści na Ukrainę, Kijów. Michał Pasternak twierdzi, że to nieracjonalne. Według mnie racjonalność nie ima się Rosjan. U nich liczą się symbole i emocje, a Kijów jest dla nich symbolem ruskiego świata. Rzucą setki tysięcy żołnierzy, którzy przelezą przez wszelkie zapory. Nawet przez Leopardy, o ile na czas inwazji czołgi te dojadą. Agresorzy zniszczą kijowskie zabytki, bo... przecież dziś wszystko można odbudować.
Prymitywna większość, a przecież przeważająca część narodu rosyjskiego, żyjąc w nędzy i upodleniu, nie widzi szans na wyjście z tego stanu godzi się z putinowską agresją. Oprócz alkoholu pozostaje jej jedynie samobójstwo a marsz pijanej piechoty na Kijów będzie właśnie zbiorowym samobójstwem. Raz się żyje...
Ten peryferyjny, zmarginalizowany cywilizacyjnie naród jest w stanie uczynić więcej złego niż wataha Murzynów i Arabów. To barbarzyńcy posługujący się nowoczesnymi, ukradzionymi bądź kupionymi z Zachodu technologiami, nasyceni obłędną ideą świętości swego narodu i swojej ziemi.
2 lutego
Byle do wiosny!
3 lutego
Wraz ludźmi, których już nie widzę i nie słyszę odchodzi świat wartości i ocen, które mnie współkształtowały. Coraz mniej tych, którzy mnie kochali, akceptowali, nienawidzili i lekceważyli, a ci, którzy pozostali, podobnie jak ja, są już dla otoczenia przeźroczyści. Nowa społeczna konstelacja wartości i ocen nie jest jednolita; jest tych konstelacji wiele, a więc nawet, gdyby mnie zauważono, to i tak byłbym, choćby na wpół przeźroczysty. Dla tych taki, dla innych owaki. O ile, oczywiście bym był. Bo dziś jest się przede wszystkim medialnie a nie ulicznie, środowiskowo, domowo. Można więc mówić o społecznym wyalienowaniu. Nie ma wspólnej przestrzeni. Pozostają mniej lub bardziej wyizolowanie mikroprzestrzenie o znacznym stopniu wirtualizacji.
4 lutego
Sprzątając w pokoju czy coś tam organizując wydaje nam się, że robimy to na zawsze, że to będzie nasz idealny świat, do którego dążymy. Posprzątamy, zorganizujemy i odpoczniemy. Ot, ludzki idealizm, cząstka wieczności w nas...
Takiego przemyślenia doznałem rano, kiedy umysł jest najbardziej samodzielny, najmniej zależny od czynników zewnętrznych.
5 lutego
Rozpoczyna się akcja, bo taki jest obecnie rytm życia społecznego, akcyjny, od płota do płota, wyprowadzania smartfonów ze szkół. Artykuły, sympozja, apele. W mądrych szkołach są już specjalne półki, na których uczniowie muszą odkładać te elektroniczne narzędzia.
Rzeczywiście, one nie tylko uzależniają ale i męczą, oni nużą. Odbierają chęć realnego życia. Nic też dziwnego, że wśród dzieci i młodzieży narasta fala samobójstw. Wściekłem się, gdy moja najmłodsza córka dała do ręki grymaszącej swojej córce, która żyje dopiero rok, smartfon z kolorową bajką.
6 lutego
Niektórzy starzy ludzie tak - do najdrobniejszego szczegółu - celebrują swoją starość, że wydaje się, iż urodzili się już starzy. Pamiętam, że takie wrażenie odnosiłem będąc dzieckiem. Widać, że człowiek lubi gdy świat jest ustabilizowany; starzy to starzy, młodzi to młodzi, nie ma w tym schemacie ruchu. Wszystko trwa.
7 lutego
Zobaczyłem ich! Tak, tak, tych zakochanych z kwietnia i maja ubiegłego roku. Nie trzymali się, za ręce, ale szli razem. To się czuło, to się kątem oka widziało, jak czujnie do siebie podchodzą, nadwrażliwi na każdy gest, każde słowo. Chyba przeprowadzili się dalej od redakcji, bowiem długo ich nie widziałem. Młodość akceptuje przeprowadzki. To żaden problem. Tam będzie lepiej.
8 lutego
Narada z szefostwem korporacji, którą jestem związany. Dobrze, że jestem daleko od centrali. Po raz pierwszy zadowolony jestem z prowincji.
9 lutego
Spotkanie z profesor Jadwigą Pstrusińską orientalistką z Małopolski, która zdecydowała się na przeprowadzkę, na Kujawy, aby zaznać trochę spokoju. Źle i dobrze to świadczy o tym regionie; takiej szarej plamie w środku Polski. Być środkowym to znaczy być średnim, nijakim. Nawet gdy polityk czy celebryta mówi o polskich przestrzeniach, to mówi... od Szczecina po Przemyśla; Józef Piłsudski też delektował się polskim „obwarzankiem”.
W każdym razie pani profesor opowiada o cotygodniowych konwersacjach z Ukrainkami, które zaprasza do swego domu. Jest to piękne pokłosie kursu językowego, który z mojej inicjatywy prowadziła w naszej Świetlicy Ukraińskiej po 24 lutego 2022 roku. Przychodzące Ukrainki przygotowują same poczęstunek, tak zwaną „herbatkę” a potem toczą w języku polskim rozmowy na różne, głównie osobiste tematy.
- Jest to dla nich nie tylko nauka ale i terapia- ocenia J. Pstrusińska.
Nie ulega wątpliwości, że jestem lekko wzruszony.
10 lutego
Szczera, bardzo szczera rozmowa. Mówię takie rzeczy, które nikomu bym nie powiedział. Ciekaw jestem, czy będę jutro tego żałował?
11 lutego
Nie żałuję tej szczerej rozmowy! Interlokutor przychodzi jakby nigdy nic. I ja rozmawiam jakby nigdy nic. Czy to już więź szczególna?
12 lutego
Niedzielne spotkanie Ukraińskiego Klubu Kulturalno-Oświatowego. To takie zgromadzenie starszych pań i panów, które chcąc zwalczać samotność i nostalgię migracji byciem ze sobą. Walentyna Buiłenko wygłasza prelekcję na temat urbanistyki i architektury bombardowanego obecnie Charkowa. Mam nadzieję, że nie tylko słowa i fotografie pozostaną.
13 lutego
Pokonanie drugiej przeszkody. O tym trójskoku przeszkód pisałem w nocie z 7 listopada 2022 roku. Co to? Napiszę, drodzy DT (pleno titulo- wszystkie należne tytuły) Czytelnicy, gdy uda mi się dokonać trzeciego skoku. Trzymajcie za mnie kciuki.
14 lutego
Walentynki. Co komu dać? Trzeba dać, bo wiem, że kobiety będą szeptać po kątach: a to dostałam. Lepiej, żeby dostała, bo po co ma się gryźć albo udawać, że nie dostała, gdy nie dostała.
15 lutego
W pojawiających się od czasu do czasu artykułach z grupy „polskich kompleksów” czytamy, że wśród tych „polskich miesięcy” dziwnym trafem nie ma lutego. Wprawdzie jakaś ambitna pani wykryła lutowy strajk robotnic po grudniowym 1970 roku przewrocie partyjnym z Edmundem Gierkiem na czele, to jednak lutego jako „polskiego miesiąca” nie wykreowała. Nie dziwię się. Zimno, szaro, dnia wcale nie przybywa „na barani skok”. Gdy koło szóstej rano jadę autobusem do pracy to wiedzę śniętych ludzi z porównania ich twarzy i sylwetek z tychże z kwietnia czy maja napawają mnie rozpaczą. Zięć skarży się, że w jego sklepie sprzedaż, a zbywa egzotyczne meble nie idzie, żona w wieczór walentynkowy stwierdziła, iż nic dla mnie nie ma, bo nie wychodziła dziś z domu. Całe szczęcie, że luty ma tylko 28 dni.