Grudzień 2022 roku
1 grudnia
Co rozświetli grudniowe mroki? Śnieg już był. Oczekiwanie? U mnie jest jeszcze jakieś tam Spełnienie.
2 grudnia
Trwa jeszcze polskie debatowanie nad meczem piłki nożnej Argentyna vs Polska (2:0).
W debatach udział biorą nawet gospodynie domowe. Mój pogląd: błąd taktyczny trenera polegający na tym, żeby się tylko statycznie bronić i od czasu do czasu montować desanty na bramkę przeciwnika. Rzeczywiście, biało-czerwoni nieźle kryli, ale niebiesko-biali, szybsi i bardziej elastyczni, skutecznie ich ogrywali, nie mówiąc już o tym, że cały czas tańczyli swój latynowski taniec, przerzucając się cały zespołem raz do przodu, raz do tyłu. Polacy wyglądali jak tyczki na trasie slalomu narciarskiego, będąc na dodatek o głowę wyżsi od Argentyńczyków. Różnica między Robertem Lewandowskim a Lionelem Messim polega na tym, że ten pierwszy nie gra, nie szuka piłki, tylko na nią czeka (spuścizna po niemieckiej precyzyjnej maszynce do strzelania goli), a ten drugi gra i podaje innym, choć sam skompromitował się podobnie, jak swego czasu ten pierwszy, nieudolną egzekucją „jedenastki”. Wciąż pamiętam okrzyknięcie przez Polsat, R. Lewandowskiego Królem Polski a przez TVP najlepszym piłkarzem świata, co nastąpiło po statystycznym sukcesie strzeleckim w nudnej niemieckiej lidze futbolowej. L. Messi jest dobrym duchem zespołu, organizatorem gry a R. Lewandowski?
3 grudnia
Jesień i zima zapędzają nas do przybytków kultury. W Galerii Miejskiej Biura Wystaw Artystycznych w Bydgoszczy wystawa jubileuszowa Stanisława Stasiulewicza, który od 40 lat podejmuje udane próby „zatrzymania czasu w barwie i kresce”. Wciąż mam w oczach jego leśny obraz z „brzęczącym” w świeżo namalowanym powietrzu trzmielem. Malarz podchodzi z Oszmiany na Białorusi, co potwierdza moją tezę, że większość tego co, dobre w kulturze Kujaw po II wojnie światowej jest dziełem ekspatriantów i imigrantów z Kresów.
W tymże samym salonie wystawa plastycznych odwzorowań szarej i męczącej codzienności pod tytułem Marginalia z bardzo mnie odpowiadającym filozoficznym przesłaniem o „dylematach współczesnego człowieka, zapętlonego w swoją codzienność, zmagającego się z jej powtarzalnością i jednocześnie nieuchronnym przemijaniem”.
4 grudnia
Wszystkie moje Barbary pomarły, więc skupiam się na piłce nożnej. Jakaś przyjemność w niedzielę, oprócz leniwego tempa, musi przecież być. Mecz 1/8 finału Francja vs Polska z wynikiem 3:1. Rehabilitujący w stosunku do meczu z Argentyną, ale biało-czerwono na zielonym, ukazujący poziom polskiej piłki i jej mankamenty. Bliżej archaicznego podwórka niż nowoczesnego stadionu.
Polacy nie utrzymywali tak jak Francuzi zaplanowanego szyku, tylko biegali za piłką jak ja kiedyś na podwórku. Nie mieli kondycji i szybkości, które dostawały Francuzom a raczej francuskim Murzynom z rewelacyjnym 23-letnim Kylianem Mbappe na czele. Czkawką odbija się więc nasza tragiczna historia, bo choć mieliśmy Ligę Morską i Kolonialną, to jednak kolonii się nie dochrapaliśmy.
5 grudnia
Niesamowity dialog Andrzeja Stasiuka z Dorotą Wodecką w Barbórkowym numerze „Gazety Wyborczej” (2022, nr 281, s. 22-24). Czytam go w redakcji, przytulony do gazowego grzejnika, bo wróciłem z działki, gdzie przycinałem gałęzie i bezskutecznie usiłowałem je spalić a na dworze było - 2 oC i prószył śnieżek. Od czasu do czasu spoglądam na uliczny pejzaż, który choć dał mi kilka impulsów poetycko-prozatorskich, to nie jest jednak tak plenny jak Stasiukowa łąka za oknem, na którą „każdego dnia światło pada inaczej i inaczej wszystko się barwi, świeci, pobłyskuje albo zupełnie znika we mgle czy w ciemności”.
W rzeczonym dialogu aforyzm za aforyzmem, mądrość za mądrością a już na pewno normalność, niewypinanie piersi lub zadka. Chciałoby się te mądre normalności przepisać i do wierzenia PT Czytelnikom przekazać, ale jest ich za wiele, więc podaję miejsce, w którym mogą się z nimi zapoznać. Zawsze, jako po trosze naukowiec, wskazuje ich dokładne źródło inspiracji a nie niczym zakompleksiały kaznodzieja, który czerpiąc w swoim kazaniu z czyjejś wypowiedzi nie podaje imion i nazwiska autora tej wypowiedzi, tylko - uznając zapewne, że tylko na Boga można się powoływać - mówi pewien pisarz lub w jakiejś książce.
Sygnalizując genialne wypowiedzi A. Stasiuka i niezłe prowokacje D. Wodeckiej mam złudną nadzieję, że ktoś, czytając po latach ten Dziennik sięgnie także po nie. Nie, nikt nie sięgnie tak jak nikt tego Dziennika nie będzie czytał; najwyżej jakiś badacz diarystyki poprzerzuca kartki.
O, znów refleksja nad diarystyką! Mam przewagę nad innymi diarystami, którzy jak J. Banaszak (nota z 16 października 2022 roku) produkują od czasu do czasu wielgachne księgi (ostatnia ma 360 stron), dla których trzeba mieć niezwykłą cierpliwość, czas i uważność. Moja przewaga polega na tym, że mogę, a pracowałem nad tą możliwością wiele lat i strzegę jej jak oka w głowie, publikować swoje memuary co miesiąc, co daje szansę, że ktoś z nudów lub z przypadku coś tam z nich liźnie.
Wracając do tej burzy w szklance wody, którą wywołała Stasiukowa wypowiedź: „Byłem normalnym chłopcem. Rzucałem kamieniami w przejeżdżające pociągi i dręczyłem zwierzęta”, to muszę przyznać, że ja, obok kilku oderwanych muszych odnóży, mam na sumieniu namówienie brata Bronisława do rzucenia kota na pożarcie przez groźnego psa przywiązanego łańcuchem do budy na podwórzu domu naszej babci w Sokołowie Podlaskim. Pamiętam do dziś ten wrzask, łomot i moje przerażanie. Wstydzę się tego bardzo. Jeśli idzie o inne zwierzęta z moich chłopięcych lat, to usiłowałem ratować zdychające gołębie i wróble, podrzucałem oszołomione muchy hodowanym w łazience pająkom i karmiłem płatkami dzikiej róży zgromadzone w słoiku czerwczyki.
Nie wiem, czy byłem „normalnym chłopcem”, ale do Stasiukowego wytłumaczenia tego typu zachowań, czyli do ciekawości dziecięcej dodałbym jeszcze dziecięce okrucieństwo. Formujący się człowiek, a szczególnie mężczyzna, chce być mocny, zwycięski, sam jeden i dlatego czasem próbuje wyeliminować jakiś element z chaosu świata, który zaczyna go przytłaczać. W okresie dorastania występuje też faza psikusów, bo jakiż ten świat jest nudny, jakiż poukładany!
W tym momencie przepraszam PT Czytelników za... naiwne, amatorskie psychologizowanie.
6 grudnia
Ludzie, obrastając w domy, mieszkania, samochody, zindywidualizowane formy spędzania wolnego czasu czy życia w ogólności, zamykają się, bowiem cały czas ten majątek buduje granice, które trzeba pilnować. Jedną z form takich prywatnych granic jest dbanie o to, aby nikt, broń Boże, nie zarysował karoserii samochodu. Nie, nie utyskuję, tylko stwierdzam fakt. Wiem bowiem, że procesu obrastania w rzeczy się nie zatrzyma, jeśli on sam przez się nie wygaśnie. Niemniej czasem patrzę uważniej na karoserię mojego Opla Astry, bliżej nie określonego koloru, coś między ciemnym buraczkiem a przełamaną czernią. Chyba jednak samochód jest brunatny.
7 grudnia
„Długo przymierzała się, jaką do tej gałązki, którą przed chwilą zerwała, z jakiejś tam zielonej doniczkowej rośliny, którą mi ktoś przyniósł a ja w końcu zacząłem ją pielęgnować, to znaczy usuwać zeschłe liście i od czasu do czasu wciskać w ziemię pałeczki z nawozami. A teraz bez żadnego pytania ona zerwała tę odnóżkę, aby zakorzeniała się w jej mieszkaniu. Bez żadnego pytania i to było piękne. Piękne było też jej odejście, w zasadzie też bez żadnego słowa. Oczywistość – to znak, że jesteśmy ze sobą blisko...”
Ależ ci debiutanci pisarscy rewelacyjnie piszą! Szkoda tylko, że mają kłopoty z kompozycją całości. Prawdopodobnie jest to efekt fragmentaryzmu jako powszechnej cechy umysłowości naszych czasów.
8 grudnia
W numerze 13. „Akantu” (s. 35) Jacek Wilkowski przedstawia pisany na kolanie swój Dziennik czasu wojny poezji z newsami. Przedrzeźnia poważną diarystykę, mieszając fakty ze swoimi, naciąganymi, silącymi się na dowcipne, wydumkami. Żadnej hierarchii, żadnych wartości, tylko pokazywanie światu języka:
- Zobaczcie, jaki ja jestem zdystansowany!
Czytaj: - Lepszy, mądrzejszy, dowcipniejszy, zagadkowy.
A ja wciąż nie mogę rozszyfrować, co znaczy następujący zapis: „On najpierw obciął Polsce ręce, a dziś obcina nogi”. Czy nasze życie a może stopa życiowa rośnie tak nieubłagalnie, aby trzeba je było przycinać?
Najsmutniejsze, ale też najbardziej wobec wysokiej sztuki obrazoburcze, jest w tym pseudo-dzienniku, że autor miesza poezję z fakenewsowymi memami.
9 grudnia
Podczas rekolekcji w klasztorze Misjonarzy Świętego Ducha ujrzałem Murzyna, który w całkiem nie chłodnym refektarzu spożywał posiłki owinięty w kurtkę z futrzanym kołnierzem. Nie znał ani polskiego ani angielskiego, tylko cały czas się uśmiechał. Prowincjał wyjaśnił mi, że jest to ksiądz z Ghany, który w ramach migracji wewnątrzkościelnych został wysłany do Polski, bo w Afryce jest tyle powołań i wyświęceń, że dla neoprezbiterów nie ma już miejsc pracy. W Polsce miejsca są, ale co robić z niekomunikatywnym Murzynem, który trzęsie się z zimna? Prowincjał poinformował też, że do ich zakonu od czterech lat nie było w całej Polsce żadnego powołania.
- Nie wiem, co się stało... – stwierdził w zadumie.
- Jesteście zakonem misyjnym i kiedyś chłopcy, którzy chcieli wyjechać w świat garnęli się do was, a teraz można podróżować po świecie bez wdziewania waszego habitu – chciałem powiedzieć, ale ugryzłem się w język. Szkoda mi było sympatycznego, acz bezradnego wobec procesów cywilizacyjnych, zakonnika.
10 grudnia
Od momentu napaści Rosji na Ukrainę rząd polski pomaga Ukrainie w trzech zasadniczych zakresach: politycznym (stosunki dyplomatyczne między Polską a Ukrainą zostały nawiązane 4 stycznia 1992 r. i od tego momentu Polska, nie myśląc zbyt o swoich interesach, wspiera dyplomatycznie wysiłki Ukrainy w celu utrzymania suwerenności), militarnym (dostarcza Ukrainie sprzęt wojskowy i instruktorów; Polska jest trzecim krajem na święcie pod względem ilości pomocy wojskowej przekazywanej Ukrainie; rząd w Warszawie zobowiązał się już do udzielenia Kijowowi wsparcia o wartości 1,81 mld dolarów) i humanitarnym (Polska od początku wojny znajduje się w czołówce przekazujących najwięcej - 2,94 mld zł). Polacy przyjęli do swoich domów – a nie do obozów dla uchodźców - głównie kobiety i dzieci, w dużym stopniu są to ludzie schorowani, liczący na bezpłatną specjalistyczną pomoc medyczną. W pierwszym półroczu 2022 r. ponad 70 procent polskich gospodarstw domowych zaangażowało się w pomoc uchodźcom. W pierwszym etapie służby państwowe i samorządowe bardzo sprawnie zajmowały się kwaterowaniem uchodźców, potem było znacznie gorzej. Od 24 lutego, czyli dnia początku drugiej agresji Rosji, granicę polsko -ukraińską przekroczyło ponad 7,88 milionów uchodźców z Ukrainy. Rząd polski wydał na pomoc biżeńcom 5,5 mld zł.
Co szokuje Polaków to fakt, że w sprawie wybuchu ukraińskiej rakiety w Przewodowie nie padło ze strony ukraińskiej słowo: „Przepraszamy.” Ukraińcy kłamią więc jak Rosjanie. A już łudziłem się, że ta wojna trochę ich wyprostuje. Wydaje się, że kłamstwo jest cechą większości wypowiedzi ludzi pochodzących ze Wschodu.
W nocie z 7 sierpnia 2022 roku pisałem jednak o epoce kłamstwa na całym świecie. W większości przypadków jest to kłamstwo kontrolowane, czyli mające charakter alibi. Jest ono dopuszczalne w systemie prawnym jako forma obrony. Wszystko więc wskazuje na to, że świat jest coraz bardziej opresyjny, skoro wciąż trzeba się bronić. Instrumentem opresji są też media polujące na każdy błąd i wynoszące pod niebiosa człowieka, który zgrabnie blaguje.
11 grudnia
Trochę czułości...
Ależ to, wylansowane przez Olgę Tokarczuk w końcowej części jej noblowskiego przemówienia pojecie robi karierę! Noblistka nadała jemu stosowną powagę, bo dotąd tkwiło ono na poziomie banalnej czułostkowości.
12 grudnia
Wstawanie o piątej rano i intensywna praca aż do pierwszych przeszkadzających, już mnie nie rajcuje. Co się stało?
13 grudnia
Kupiłem kalendarz kieszonkowy na przyszły rok i zaznaczam daty urodzin i imienin osób, które obrażają się, gdy nie dostaną stosownych życzeń. Coraz więcej tych osób, co może świadczyć o coraz większym przytłoczeniu człowieka, czyli wepchnięciu go w anonimowość przez stechnologizowany i rozpędzony świat. Ludzie chcą być zauważeni choćby w dniu swoich osobistych świąt.
Mnie jest oczywiście pod tym względem wszystko jedno. Zawsze tak było. Zazwyczaj czuję się skrępowany słuchając życzeń i aby przykryć to skrępowanie, też zaczynam, choć bez kalendarzowego powodu, składać życzenia osobie, która mnie właśnie życzenia składa.
Takie programowanie kalendarzyka jest swoistą prowokacją wobec Pana Historii, bo podobno Bóg najserdeczniej śmieje się z ludzkich planów. 42 lata temu niczym grom z jasnego nieba spadł na przykład na Polaków stan wojenny, nieźle przez realnych socjalistów logistycznie przygotowany. Ja znalazłem się w więzieniu, choć nigdy o nim nie myślałem.
14 grudnia
Mecz półfinałowy Francja-Maroko (2:0). Z niepokojem patrzę na brutalnych Marokańczyków. Rośli, silni, zacięci. Niektórzy wyglądają na bandytów, co potwierdziły zamieszki, łącznie z zabójstwem, w różnych częściach Europy. Przesłaniem tych zamieszek był świat islamski górą. Boje się, że piłkarskie potyczki sprowokują ów świat do kolejnej agresji.
15 grudnia
Odwiedzam trójkę Ukraińców, których ewakuowano z okupowanego obwodu ługańskiego. Stracili wszystko. Mówią, że z ich mieszkania została korobka, czyli koszyk bez przykrycia. Przyjechali z psem - sympatycznym, dobrze ułożonym, ale kundlem. To żaden majątek, lecz nie chcieli go zostawiać, bo się do nich przyzwyczaił i oni też się przyzwyczaili. Widzę, że nie otrząsnęli się jeszcze z traumy. Jakby bali się wyjść na zewnętrz, bo siedzą jak żmije w cholernie ciasnym mieszkaniu. Stary, schorowany ojciec siedzi na łóżku jak w wagonie sypialnym, bo w wynajętym mieszkaniu są tylko dwa krzesła. Obiecuje, że przywiozę trzecie. I radio, aby choć przez to „okienko” wyjrzeli na świat.
16 grudnia
Coraz mniej prenumeratorów „Akantu”. Literatura przekształca się w gadanie w elektronicznych mediach.
Krzesło stłamszonym Ukraińcom zawiozłem. I radio.
17 grudnia
Już od pewnego czasu urzędnicy lokalni i lokalni politycy pracują na jałowym biegu. Nic im się nie chce. Odeszła powyborcza energia i dobra wola. Tak więc nowe wybory są jak najbardziej potrzebne.
Zgniliznę w administracji pogłębia feminizacja. Kobiety bezczelnie biorą zwolnienia lekarskie i opieki na dzieckiem a te, które pozostają w urzędach nie chcą – w ramach naturalnej kobiecej zawiści – zastępować koleżanek.
18 grudnia
... palce też się mogą kochać...
Budzę się. Niedziela z jasną perspektywą: mecz finałowy mistrzostw świata w piłce nożnej. Argentyna – Francja (3:3, rzuty karne 4:2).
Od pewnego czasu niedzielne Msze Święte wprawiają mnie w przygnębienie. Sama starość: ściągnięte bądź otępiałe twarze, laski w dłoniach. Gdzie te świetliste niedziele z pastowaniem butów przed wyjściem do kościoła, z dzieciakami biegającymi po bokach i co rusz przywoływanymi do porządku przez uroczyście nadętych rodziców, tłok w świątyni? Chyba tylko we wschodniej Małopolsce. Wielkomiejskie parafie rzymskokatolickie są pustawe i smutne.
Argentyńczycy grają jak w transie. Harmonia motywacji i umiejętności. W drużynie francuskiej chyba znacznie z tym gorzej; dominują Murzyni, którzy są za to bardzo wyrachowani. Na trybunie prezydent Emmanuel Marcon robi politykę.
O dramaturgii meczu zadecydował radosny latynoski footbal. Argentyńczycy zamiast pilnować korzystnego wyniku i przejść do tępej obrony, grali na całego, otwarcie, przez to gubiąc energię, co doprowadziło do wyrównania wyniku. Potem loteria „jedenastek”. Usztywnieni Murzyni nie trafiają.
Lionel Messi na ustach wszystkich. Wreszcie zaczął się uśmiechać. A ten jego strzał karnego, gdy w ostatniej chwili zmylił bramkarza, zmieniając nogę i strzelając lewą to prawdziwy majstersztyk. Żona z tej okazji, oglądając telewizyjną transmisję przypaliła ziemniaki.
19 grudnia
Mimo docierających do mnie sygnałów a nawet impulsów (utwory literackie, książki), które mają sprawić wrażenie, że mimo wojny Ukraina żyje, a raczej stara się żyć normalnie, jestem przygnębiony. Państwo to, którego PKB skurczył się o jedną trzecią a Rosjanie metodycznie niszczą niezbędną do przetrwania życia infrastrukturę komunalną, i tak dotąd mizerną, utrzymuje się tylko i wyłącznie dzięki stałej transfuzji środków z Zachodu (nota z 12 października). Czy myśli o przerwaniu wojny, o odbudowie a raczej budowie od nowa swoich struktur w tymczasowych, niestety, granicach?
Potrzebny jest nowy ustrój ale też usunięcie nowotworów osłabiających dotąd ukraiński organizm państwowy: korupcji, nepotyzmu (chutoriaństwo), oligarchizacji gospodarki. Do tego potrzeba nowych bądź szczerze a nie na pokaz odrodzonych ludzi, zgodnej i silnej woli, mądrych elit i ofiarnego społeczeństwa. Obcując na co dzień z ukraińską mentalnością, jestem pesymistą, ale równocześnie wierzę, że cuda się zdarzają. Nawet w demoralizującej atmosferze wojny.
20 grudnia
Przedświąteczny bałagan. Co rusz nowe pomysły na świętowanie, ale też odrabianie zaległości. Najbardziej śmieszy mnie lawina konferencji, głównie on-line, bo ktoś tam wziął pieniądze grantowe i nie zdążył. Konferencje takie nie mają żadnego sensu z wyjątkiem podpisania listy obecności, aby grantodawcom zamydlić oczy, choć oni nie są głupi i dla świętego spokoju, to znaczy dla zamknięcia rocznego budżetu przymykają zamydlone oczy. Należałoby wprowadzić zakaz realizacji grantów w grudniu.