za wszystko trzeba zapłacić
dziś zapłaciłem tylko za hotel
parking i zupę bez obiadu
czasu
na jednym skrzydle
drugie
już trzepało jakby o centymetr bliżej miejsca
zwanego domem
albo bardziej poetycko czyli jak w dotyku
przystanią
to też była przystań
choć szczelina w masywie czasu
przestępującego z nogi na nogę
niczym niecierpliwy ocean za oknem
zasłoniętym przybrudzoną kotarą
była taka od-do
tycia
ale i tak zdążyliśmy posmakować
skóry
ciepła
i przelotu powiek w świetliste czeluście
ja jeszcze odnotowałem na szkicowniku pamięci
zaplatanie włosów
i szybki bieg szminki po tym co tak własne
no i to wzruszające pas bioder
przy stąpaniu tu i tam
jak w celi
za wszystko trzeba zapłacić
jutro już się skrada zmianą świateł
już wyciąga rękę po ostatni obol
trzask drzwiczek samochodu
nie ma innej ręki!
prócz tej co najbliżej
pędzimy do przodu
no to do jutra