Odlot
I cóż cię zadziwiało – odlot jaskółek czy przylot
bocianów I cóż cię bolało – odór życia czy mroki
śmierci? Bóg dał ci życie w dzierżawę z wierszami
powracającymi kamieniem
I los w młodości dał ci szczodrze w darze
te podniebne loty – szalony Ikarze
Kusiły cię za bardzo kolorowe zorze
choć gołąb był ci bliższy niżeli sam orzeł
Choć zawsze tresowałeś tę wielką nadzieję
to jej ślady śnieg styczniowy na koniec zawieje
Jesteś jak gospodarz bez ziemi bez włości
i stałeś się poddanym królestwa ciemności
I choć jedna droga to droga do śmierci –
jej wysłannik na ślepym koniu już do ciebie pędzi
Tak trwamy przeznaczeniu wierni
przebrani jak błazny w smolisty strój czerni
I choć znakom przeznaczeń jesteś bardzo wierny
Bóg cię już nie słucha Bóg jest bardzo senny
Edmund Pietryk