z cyklu: Ulice
rozkwitają róże w ogrodach na Roselynn Hill
na rabatach klombach na ozdobnych pergolach
przez kratę ogrodzenia przechodzą bez trudu
na zewnątrz zwisają wonnym parasolem
nad głowami wiecznie zabieganych ludzi
którzy nie podnoszą głowy nie zauważają
że kwitną róże w ogrodach na Roselynn Hill
uliczny bard śpiewa przy dźwiękach ukulele
tam po drugiej stronie ulicy jest stacja metra
jeszcze zdążymy w automacie kupić bilet
na pociągi jadące w zupełnie różne strony
w milczeniu zmrużymy na chwilę oczy
odetchniemy pełną piersią bez sentymentów
przecież róże pachną wszędzie tak samo
jak te rozkwitające na Roselynn Hill
Pielgrzymka do Ziemi Świętej
z cyklu: Ulice
tamtego dnia via Dolorosa wyglądała zapewne tak samo
ludzie łokciami torowali sobie przejście wśród tłumu
przeciskając się w kierunku głośnych nawoływań handlarzy
odwracali twarze aby żołnierskie oczy ich nie wypatrzyły
by własnymi nie widzieć krwawych ran nie widzieć cierpienia
tego który przecież nie zawinił nic ponad to tylko że był
powiedziałbyś wieża bąbel albo pomieszanie z poplątaniem
języków kultur religii koloru skóry pojęć i temperamentu
w piekielnym słońcu każdy miał dość zapachu własnego potu
upadamy w tym samym miejscu krzyż przygniata do ziemi
jeszcze zdążymy westchnąć za sobą i za całym światem
na różanych paciorkach jak w koronce do miłosierdzia Boga
zanim dźwigniemy się z kolan poprawimy cierniową koronę
pójdziemy dalej ramię w ramię wspierając krzyż o krzyż
aż po ostatni oddech po Golgotę aż po zmartwychwstanie