Strona 1 z 3
Eugeniuszowi Koźmińskiemu
I.
W centrum wyciągniętej dłoni sęki światła
Rozsiane w kościach
Dookoła wędrujące wydmy którym zawsze chodziło
O przecinające się kroki
A wieczność zdarza się inaczej
II.
Kiedy napełniam szklankę woda nabiera kształtu
Morze każdej nocy odwiedza moją skórę
Podchodzi pod próg
Tak blisko że rano pozostaje po nim wilgoć
Resztki śniętych ryb krople soli na oczach
I pościeli