XV Agon poetycki „O Wieniec Akantu" - Grand Prix
W styczniu przeprowadziłem się do mieszkania
Którego okna wychodzą na stację dializ
Każdego wieczoru przyglądałem się jak padał
Deszcz małych kropel
Szarych odległością i brakiem słońca
Plastikowe węże jak koryta wielkich rzek
Wyginały się niknąc pod obcą skórą
Moja była sucha i nawilżałem ją dobrym kremem
Nie pamiętam jakiej firmy
Widziałem jak przewozi się worki z krwią
Sterylne i odpowiednio opisane
Widziałem jak metal wchodzi w ciało
I poszukuje rzeki
Stałem nieraz na jej brzegu i bosymi stopami
Trzymałem się miejsca
Najpiękniejszy jest świat kiedy milczy
W samo południe chowa się przy policzku
Na wszystko jest wtedy jakby za wcześnie
I na nic przychodzi mi rozmowa
O wielkich sprawach
W grudniu śnieg zarysował suche fale
Ciało marszczyło się piaskiem
Osadzało momenty na wydmach
A ja z gorącą herbatą w ręku
Przez okno patrzyłem jak niektórzy
Potrafili wyrwać śmierci kolejne pół roku życia