okradani ze wspomnień ani słowa skargi
wydawani codziennie na pastwę starości
pustka w oczach jak otchłań zaciśnięte wargi
i chłód w sercach bo szczęście już w nich nie zagości
obojętność bezbrzeżna wobec losów świata
własny kąt jest ważniejszy bo ogrzać pozwala
przy piecu dłoń skostniałą gdy na stare lata
przez ciało się przelewa dreszczem mrozu fala
odrzucani przez bliskich którym jak kamienie
ciążą swoich urojeń mową i uczynkiem
kiedy chcą opanować rąk zziębniętych drżenie
a to się okazuje zbyt wielkim wysiłkiem