Ten pokój pusty jak obłok
w nim cytrynowy obrzęk
i Siwy podmuch dziel nic
Za dalekie słowa
tłum i one echem
w uchylonym oknie prze
cięte horyzontem kwiaty
Bez nas
To nic nie znaczy
pomarańczowe światy
przemykają umarłe
jeszcze ciepłe uwięzione
pas mami zodiaku
Nie wychodzę
nie muszę
karmić przebarwień