Śniłam o lotach wysokich
ponad chmurami
w światłość co rozpromienia
by rozmawiać z bogami
językiem wiatru
A gdy sen stał się
ptakiem z metalu
o drgającym ciele
widziałam w jego szklanym oku
niknące kobierce ziemi
Aż dotknęłam skrzydłem
łąk złoconych słońcem
lecz nie było tam Owiec
i ich Pasterzy
ani tańczących Aniołów
za szybą pulsowała cisza
i ludzkie odwieczne
pragnienie