przyfrunął do mnie Sebastian
przysiadł na brzegu łóżka
i mówił mówił
zabierał mi myśli
słowa
czy także mój czas
zabierze
utuli
doda?
Sebastian mówi i mówi
płynę z nim
moje krople w jego rzece
już są
* * *
gdzie jesteśmy, Sebastianie?
ty nie zadajesz takich pytań
to twoje miejsce i twój czas
ty jesteś
a ja?
co to za pytanie!
patrz!
* * *
umarli pozostają w porządku wzroku
ale już nie słuchu, węchu i dotyku
nie dziwię się więc, Sebastianie
że mnie nie słyszysz
a twoje polecenie
to tylko pragnienie bycia z kimś
czy ze mną?
* * *
samotność to towarzysz człowieka od samego początku
nie dziwię się, Sebastianie, że jej nie zauważasz
ona jest w tobie
to studnia bardzo głęboka
nawet gdybyś ją zasypał gwarem przyjaciół, dzieci i ulicy
to i tak uwierać cię będzie twoją skórę:
tu moja skóra
tu twoja
cembrowina z betonu
której nawet nie przebije pocisk miłości
* * *
a jednak się rozpływam
za dużo tych wiadomości
złych
chcę zbawiać świat
omijając siebie
ty, Sebastianie, nie popełniasz jeszcze takiego błędu
tobie piłka w głowie
i przeróżne klawisze, palce i ekrany
których nie znam
jak długo wytrzymasz
ten napór świata do zbawiania?
* * *
przyfrunął Sebastian
jego skrzydła wzbudzają moją zazdrość
reakcję łańcuchową
taką jak ziewających, klaszczących czy nawet pijących
początkowo były jak u kury
potem rosły, rosły
za każdym słowem stawały się mocniejsze
sprawniejsze każdą myślą
frunę