Posłuchaj,
jak wygłos czterostrunny zestroił pieśń
zieloną budzącą z letargu drzew chór,
jak błyskawicą wymknął się poprzez pierś
mknąc ku niebu i gasnąc w kołysce chmur.
To wiosna, wiosna.
Z południowym wiatrem wracają ptaki
w spiralnej zakluczając się przestrzeni,
odkrywając wciąż firmamentu szlaki
z oddechem czasu, co się nie odmieni.
I w szkatułce ich serc usłyszeć można,
tak jak w półkolistej muszli skorupie
lament morza, niczym zaduma trwożna
i żeglarską piosnkę płynącą smutnie.
To wiosna, wiosna.
A my,
jak z elipsy krzyku płaczącej wierzby,
z paraboli dębowego milczenia,
jak z łabędziego śpiewu, który też by
ocalił płomień naszego istnienia.
Już wiosna zakwitła na liściach twych rzęs
dziwnym niezapominajek ogrodem,
z kielicha swych dłoni wypuściłaś bez
i motyla- ciszy raju dowodem.
Posłuchaj,
Jak z miasta płynie melancholijny jazz,
co subtelnie wsiąka w zwierciadła twych łez.
- Piotr Stareńczak
- "Akant" 2011, nr 12
Piotr Stareńczak - CHWILE
0
0