Myśleniu nie zależy na owocach,
jakie przyniesie. Chodzi mu tylko
o jedno: dowiedzieć się,
jak naprawdę jest.
Ale wiedzieć, jak naprawdę jest,
znaczy pozwolić być temu,
co jest.
Myślenie pozwala być i dlatego
właśnie jest ono tak ściśle
związane z miłością.
Ks. Józef Tichner.
W czasach współczesnych, zwłaszcza po postmodernistycznym doświadczeniu pluralizmu, truizmem jest stwierdzenie, że jedynym uprawomocnionym sposobem rozumienia kultury jest mówienie o niej w liczbie mnogiej. Jeśli ktoś nie wychodzi z założenia o wielości kultur, daje dowód swej ignorancji, narażając się ponadto na podejrzenie o etnocentryzm, żeby nie powiedzieć o imperializm kulturowy. I widzimy w tym dowód naszej światłości
Już Bronisław Malinowski głosił na początku ubiegłego wieku, że świat kultur nie jest hierarchiczny – nie ma lepszych i gorszych kultur, są tylko różne. Natomiast Lévi-Strauss powiedział: „Ani jednostka nie jest sama w grupie, ani żadne społeczeństwo nie jest samo wśród innych, tym bardziej człowiek nie jest sam we wszechświecie" .
Tymczasem codzienne doświadczenie nieustannie każe nam konfrontować te poglądy z twardą rzeczywistością. Zupełnie odmienne tendencje przejawiają nie tylko poszczególni, konkretni ludzie, lecz całe rzesze ludzkie, łącznie z tymi, którzy sprawują władzę, jak i tymi, których uważamy za autorytety, od których oczekujemy budowy lepszego świata – myślę, że w Polsce do takich osób należą prof. Wolniewicz oraz młodzi, chrześcijańscy intelektualiści skupieni wokół Frondy.
Ewidentnie Zachód ostrzega przed wszystkim, co nie jest zachodnie. Przyglądając się relacjom zachodnich mediów trudno nie zauważyć, że to, co nie jest zachodnie, pojmowane jest jako zagrożenie. Ze Wschodu mamy zagrożenie terroryzmem. Z Południa zagrożenie mafią. Północ stanowi azyl dla satanistów i neonazistów. A kraje Trzeciego Świata są siedliskiem nędzy, głodu, epidemii, prostytucji, narkomanii, handlu bronią i żywym towarem oraz szalonych zabójstw. Wszystko, co nie jest nasze, jest złe.
Europę otacza niezmierna różnorodność kultur i cywilizacji, którym ta narzuca swoje przekonania, schematy myślenia oraz język, a przecież poprzez język odsłania się świat.
A jednak daje do myślenia fakt, że antropologię zrodził Zachód. Zdaniem Lévi-Straussa, etnograf to symbol ekspiacji – odkupienia błędów swej cywilizacji, z którą musi się solidaryzować. Człowiek decyduje się badać obce kultury, bo czuje wstręt do własnej. U siebie jest buntownikiem, u obcych – konserwatystą. Ale i on wpada w potrzask – z jednej strony, jeżeli chce poprawić kondycję własnego społeczeństwa, musi zwalczać inne, w których panują podobne warunki – traci wówczas obiektywizm. Z drugiej strony, sumienie i rygor naukowy, zakazują krytyki własnego społeczeństwa. Skoro chce poznać wszystkie, musi powstrzymać się od wartościowania. Etnograf „działając u siebie pozbawia się zrozumienia innych, lecz chcąc wszystko zrozumieć, wyrzeka się zarazem dążenia do jakichkolwiek zmian" .
Powinniśmy posiadać dobrą wiarę w ocenie obcych zwyczajów, nie przyznając im jednocześnie absolutnych cnót. Potępiając nasze społeczeństwo nie gloryfikujmy innych. Odmawiajmy naszym zwyczajom tej oczywistości, która powstaje z braku wiedzy albo wiedzy tendencyjnej o obcych kulturach.
Trudno w tym miejscu nie wspomnieć o tolerancji. To, co na pierwszy rzut oka wydaje się stanowiskiem humanistycznym i liberalnym, co uchodzi za krytykę euoropocentrycznego imperializmu kulturowego, kryje w sobie groźbę przekształcenia się w ideologię panowania. Wszechmiłowanie bliźniego idzie w parze ze zwalczaniem tych wszystkich, którzy myślą inaczej. Tacy ludzie chcą tolerancji, ale dla siebie.
Jedną z lepszych definicji tolerancji, jaką spotkałem, pochodzi od Tadeusza Kotarbińskiego. Tolerancja – pozwalamy innym na to, co przeszkadza naszym interesom. Lecz nawet takie podejście wzbudza wątpliwości, gdyż pojawia się problem granicy kulturowej wyrozumiałości. Następuje zderzenie chłodnej postawy badacza z postawą gryzącego sumienia. Jesteśmy świadkami psychicznego i fizycznego wykorzystywania dzieci, dręczenia zwierząt, wiele państw zbudowanych jest na zasadzie systemu opresyjnego, wciąż praktykowane są tortury i publiczne egzekucje. Konsekwentny relatywista spokojnie odwraca wzrok od niesprawiedliwości twierdząc, że angażowanie się w cudze sprawy byłoby przejawem kulturowego imperializmu. Z drugiej zaś strony, reakcja na zło zawsze jest pełna przemocy.
Analizując próby przezwyciężenia tych paradoksów współczesności, możemy wyodrębnić dwie zasadnicze odpowiedzi: pierwsza utrzymuje, że „piekło to inni", druga natomiast, przytaczając słowa Ryszarda Kapuścińskiego, propaguje hasło: „zrozumieć innego, by ocalić świat". Przedstawicielem pierwszej orientacji jest, przede wszystkim, Samuel Huntington. Jest on twórcą geopolitycznej teorii, zwanej „zderzeniem cywilizacji". Głosi ona pojednanie Europy i Stanów Zjednoczonych w celu obrony przed innymi cywilizacjami. Huntingtonowi, jeśli można tak powiedzieć, sekunduje Oriana Fallaci, której płomienne reportaże stanowiły jedną z najradykalniejszych krytyk islamu.
Orędownikami drugiego stanowiska są np. wśród reporterów: Kapuściński i Tiziano Terzani, wśród filozofów: Jurgen Habermas i Emmanuel Mounier. Ten ostatni, w sposób zadziwiający i paradoksalny, łączył sprzeczne ze sobą systemy, co spowodowało powstanie silnej wobec niego opozycji. Ale można zapytać, czy nie świadczyło to o jego intelektualnej odwadze? Mounier potrafił wczuć się w sposób myślenia odległy od własnego. Dzięki temu dostrzegał naglącą potrzebę dialogu różnych orientacji filozoficznych, wzywał do ponadświatowego dyskursu w imię nadrzędnej wartości, jaką jest człowiek.
Osobiście uważam, że najlepszym narzędziem do rozwiązania przedstawionych wyżej trudności, dysponuje filozofia dialogu, zwłaszcza w postaci Levinasa (jest najbardziej otwarta, Buber zamyka się w tradycji żydowskiej; dialog możliwy jest tylko między Żydami i Bogiem). Wypracowana przez Levinasa koncepcja „inności" należy do najdonioślejszej w dziejach i właśnie dlatego nie może zostać pominięta zarówno przez filozofów, jak i antropologów, których celem jest zbadanie i zrozumienie obcych naszej europejskiej tradycji kultur. Pozwolę sobie na krótką charakterystykę jego poglądów.
Otóż wg Levinasa kultura Zachodu to kultura immanencji: „Filozofia zachodnia powstaje wraz z odsłonięciem tego, co inne, w którym to inne traci, manifestując się jako byt, swą odmienność. Filozofia, naznaczona jest od samego dzieciństwa, strachem przed innym, który pozostaje innym, alergią nie do usunięcia" . W tradycji myśli europejskiej wszelkie zdarzenia uzyskują wartość tylko wówczas, kiedy zostają włączone w jednorodną strukturę, gdzie każdy element posiada swoje określone miejsce. Właśnie stąd – według Levinasa – wywodzą się tendencje totalitarne.
Levinas nie odrzuca definitywnie metafizyki, lecz nadaje jej nowy sens: źródłem metafizyki jest dialog. Tym, co określa znaczenie i cel dialogu jest dobro. Filozofia Levinasa rewiduje podstawowe założenia nowoczesnej Europy. Kulturze immanencji przeciwstawia kulturę transcendencji, „kulturę zwróconej-ku-mnie-twarzy", kulturę miłości bliźniego. Filozofia ta jest wstrząsem dla człowieka współczesnego, beztroskiego i bezrefleksyjnego, „człowieka przechodnia", „człowieka w biegu", „człowieka zhipermarketyzowanego". Jeżeli nawet w ludziach pojawia się pragnienie poznania innych, to tylko po to, aby lepiej poznać siebie. Tak więc nie wychodzą wcale do innych, lecz pozostają u samych siebie. Levinas określił to „tantologią tożsamości". Nie tylko nasze codzienne relacje międzyludzkie są płytkie, ale nawet relacje międzynarodowe na wysokich szczeblach władzy oparte są jedynie na kategoriach rynku. Tymczasem Levinas oświadcza: gdy obserwujemy kolor oczu Drugiego, nie jesteśmy z nim w relacji.
Levinas pragnie zachować wszelkie różnice. Inność jest absolutna i nieredukowalna, wcześniejsza niż wszelka jedność. Pojawienie się Innego oznacza koniec mojej władzy, gdyż przewyższa on każdą ideę, jaką mogę mieć na jego temat. „Bycie z innością" umieszcza Levinas na szczycie hierarchii wartości możliwych do osiągnięcia przez człowieka. Szlak dojścia na ten szczyt prowadzi poprzez dialog. Przyjmując sens przez słowo drugiego człowieka, przyjmuję jego naukę. Jego mowa jest nieprzewidywalna, toteż tylko ona może pokazać źródłową „inność", objawić nowość, być inspiracją i nadzieją. Inny pokazuje mi więcej, niż sam mam w sobie. Staje się moim Mistrzem.
Relacja mowy jest „spotkaniem w nagości", pre-spotkaniem, zanim Inny wkroczy w orbitę mego poznania. Myślenie jest procesem wewnętrznym ja i obywa się bez komunikacji. Dopiero język zakłada intersubiektywność. Język jest objawieniem Innego. Rozmowa jest miejscem ostatecznego poznania. Toż-Samy nie może inaczej dotrzeć do prawdy, jak przystępując do rozmowy i szukania jej wespół z Innym. Inny, który jest Mistrzem, zawiesza moje prawa do prawdy absolutnej. Tylko tak możliwa jest Prawda, jako suwerenny użytek wolności. Mowa poucza znacznie lepiej i głębiej, niż znak i słowo pisane, „uczy samego nauczania". Dlatego pierwszą prawdą i nauką Mistrza jest jego obecność. Obecność Innego, który swym słowem nadaje sens, tworzy między nami więź. Spotykanie się i przebywanie w mowie tworzy wspólnotę. Lęk i nienawiść zamienia na dobro i współpracę.
Levinas wyraźnie uświadomił, że Inny to nie tylko wewnętrzny problem kultury europejskiej, ale także problem etyczny każdego z nas. „Inni to niebo". Inny to metafizyka. Nikt nie wyraził tego dobitniej od niego.
Jednak czy nie miał racji Chris Jenks mówiąc: „Nie potrzebujemy George’a Steinera, aby wiedzieć, że kultury światowe nigdy już nie będą takie same po Oświęcimiu, z wyłączeniem tego, co mówimy codziennie wówczas, gdy nikt nas nie słyszy" . Możemy śmiało wznieść protest przeciwko takim twierdzeniom. Przecież filozofia Levinasa wyrosła z doświadczenia Holocaustu, którego rzeczywistość była dziełem nas samych. Tymczasem Levinas dostrzega w twarzy każdego człowieka ślad nieobecnego Boga. Buduje nadzwyczajny dom ocalenia. Wszystko zależy od tego, czy zechcemy wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności. Zresztą jak powiedział Gerd Haeffner: „Niemal każda ‘kultura’, choć może w zmiennej skali, okazuje się kulturą wielu kultur" .
Trafny opis istoty współczesnego świata dał Ryszard Kapuściński: wzdłuż całej jego powierzchni płyną dwie rzeki w przeciwnych sobie kierunkach – jedna to rzeka unifikacji, zwana czasem globalizacją, której celem jest wprowadzenie wspólnych dla wszystkich kultur standardów, sposobów życia; druga to rzeka zachowania własnych wartości i tożsamości. Wiemy, który nurt rzeki obrał Levinas. Celebrowanie różnic usuwa teoretyczną drapieżność. Musi nastąpić interioryzacja absolutu, bez względu jak go nazwiemy: Bogiem, Rozumem, Materią. „[...] krytyka racjonalności jest najbardziej przekonującym dowodem samej racjonalności" . Jeśli tego zaniechamy „Tęcza kultur ludzkich zapadnie się ostatecznie w pustkę wyżłobioną przez nasze szaleństwo" .
To nie normy, nie przykazania są pierwsze, ale obecność drugiego człowieka, z której wypływa fundamentalne „powinieneś". Relacje międzykulturowe muszą być zbudowane na partnerstwie i porozumieniu, a nie podległości. Europejska tożsamość nie wytworzy się bez uniwersalnej perspektywy współpracy z innymi kulturami. Dialog kulturowy zawsze był i być musi dialogiem dostojnych umysłów, dialogiem głębokiej refleksji, skupienia i ciszy. Jeżeli wszyscy zaczynają mówić naraz, jak to się dzieje w mediach, czy Internecie, rozmowa schodzi do poziomu jarmarku. Szukając przyczyn dezorientacji, relatywizmu, nihilizmu i zagubienia współczesnego człowieka, trzeba wskazać na technologiczny rozwój komunikacji. Ta rewolucja jest czymś tak nowym, że póki co zdążyliśmy się nią jedynie zauroczyć. Jesteśmy na etapie fascynacji nową zabawką, która daje niezwykłe możliwości. Nie zastanowiliśmy się jeszcze, do czego ma ona służyć i jakich treści być nośnikiem. To tylko kolejny produkt cywilizacji. Podobnie jak nóż – może służyć zarówno do dzielenia się chlebem, jak i obcinania głów. Każda rewolucja technologiczna wymaga od ludzi nie tylko korekty ich wyobraźni, lecz także sumień.