CZŁOWIEK – OBYWATEL DWÓCH ŚWIATÓW
(Z antropologii Romana Ingardena)
Świat człowieka to rzeczywistość
wyposażona w wartości; rzeczywistość,
którą człowiek wciąż niszczy
i odbudowuje.
Maria Gołaszewska
Uważa się powszechnie, że Roman Ingarden zajmował się teoretyczną stroną filozofii, zwłaszcza ontologią i epistemologią, zaś problematyką egzystencjalną zainteresował się dopiero pod koniec życia. To jakże błędne mniemanie jest źródłem wielu nieporozumień. Trzeba pamiętać, że pierwotny tytuł jego rozprawy doktorskiej miał brzmieć: O strukturze osoby ludzkiej, jednakże po uzgodnieniu z Edmundem Husserlem zdecydował się na rolę intuicji oraz intelektu w filozofii Bergsona. Poza tym w latach 1931 na uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie oraz 1961/62 na krakowskim Uniwersytecie Jagiellońskim prowadził wykłady z etyki . O tym, że krakowski fenomenolog szukając prawdy o rzeczywistości nie tracił nigdy z horyzontu człowieka, chyba najlepiej pokazują świadectwa jego uczniów: Adama Węgrzeckiego, Władysława Stróżewskiego, czy Józefa Tischnera.
Ingarden pyta: „czymże jestem ja, nie ów kawał mięsa i kości, lecz ja z krwi i kości mych wyrastający, c z ł o w i e k działający?" . Trzymając się wypracowanej przez Ingardena ontologii możemy odpowiedzieć w sposób następujący: człowiek to byt istniejący realnie (czasoprzestrzennie), który jest samoistny pochodny, tzn. nie istnieje sam przez się, jest bytowo zależny, np. od tlenu, jest aktualny i szczelinowy (chodzi o różnicę egzystencjalną między tym, co aktualne, a tym, co przeszłe i przyszłe), charakteryzuje go kruchość, czyli po prostu jest skończony lub lepiej- zniszczalny. A zatem człowiek to indywiduum szczególne, szczególne bo świadome, autonomicznie podmiotowe, zachowujące w zmienności czasu ścisłą identyczność (tożsamość).
I na tym moglibyśmy poprzestać, ale niewiele miałoby to wspólnego z antropologią Ingardena. W swych rozważaniach dotyczących człowieka polski myśliciel idzie znacznie dalej. Zaczyna, jak na fenomenologa przystało, od oczywistego i niezaprzeczalnego stwierdzenia, mianowicie człowiek to obywatel dwóch światów- świata Przyrody oraz świata Kultury. Jak Ingarden definiuje te dwa fenomeny? Otóż „[...] Przyroda istnieje przed wszelką działalnością człowieka i [...] zmienia się w sobie [...] niezależnie nie tylko od działania człowieka, lecz także od jego istnienia" . A zatem kulturą będzie całokształt materialnego i duchowego dorobku ludzkości, gromadzony, utrwalony, wzbogacany w ciągu jej dziejów, przekazywany, co wielokrotnie podkreśla Ingarden, z pokolenia na pokolenie .
Jak stanowisko polskiego myśliciela wypada na tle historycznym? Można powiedzieć, że Ingarden przyjmuje pogląd Greków, jakoby człowiek był istotą żywą obdarzoną logosem. Ale na tym podobieństwo się kończy, gdyż fenomenolog stanowczo odrzuca starożytne „życie w zgodzie z naturą" o cynicko- stoickim rodowodzie. Nie akceptuje także wypracowanej w średniowieczu teologicznej interpretacji przyrody jako odzwierciedlenia boskiego rozumu. Nawet idea aksjologicznie zneutralizowanej natury, którą spotykamy już w Renesansie, jest nie do przyjęcia dla Ingardena. Kolejne pokrewieństwo, choć połowiczne, znajdujemy z myślą Rousseau. Obaj filozofowie są zgodni co do tego, że intelekt wyobcowuje człowieka z natury, ale Rousseau nie eliminuje całkowicie natury, ma ona być wytyczną procesu kulturowego. A co z wielokrotnie cytowaną opinią dwudziestowiecznego genetyka Martina Heisenberga: „Z perspektywy ewolucyjno- biologicznej należymy całkowicie do przyrody, jednakże ewolucyjno- biologiczna perspektywa jest całkowicie duchowa" ? Nie ma cienia wątpliwości, że i ona brzmi dla Ingardena obco.
Na pewno do sprzymierzeńców Ingardena zaliczyć można trzech filozofów, na których powoływała się większość fenomenologów, mianowicie Platona, Kartezjusza i Kanta . I tak u Platona będzie to idea człowieka jako duszy, u Kartezjusza dualistyczna różnica między mechanistyczną materią a nieśmiertelnym umysłem oraz Kantowskie zawołanie „niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie" wraz z filozoficzną interpretacją wygnania z raju w pełni ukazujące dramat ludzkiego istnienia. Poza tym należy wskazać na Pascala i jego słynną myśl: „To bowiem, co jest naturą u zwierząt, u człowieka nazywamy to nędzą [...]" , a jeśli Pascal to oczywiście Bergson. Ponadto Jan Galarowicz wskazuje na powinowactwo z egzystencjalizmem, natomiast dodaje, że kondycja ludzka w ujęciu Ingardena jest bardziej pesymistyczna .
Jak wcześniej zostało powiedziane człowiek należy do dwóch rzeczywistości, na przecięciu których rozgrywa się jego dramat: „Z jednej strony czuje się bardzo obcy temu wszystkiemu, co dzieje się w Przyrodzie niezależnie od niego, i widzi się pozbawiony, wszelkiej życzliwej pomocy z jej strony, tak że prawie traci zaufanie do losu. Z drugiej zaś czuje się w swej czystej i autonomicznej istocie czymś wyżej stojącym od Przyrody i czymś o tyle szlachetniejszym od procesów czysto fizycznych lub tego, co się dzieje w zwierzętach, że nie może poczuwać się do ścisłego związku z Przyrodą i żyć w jej obrębie, w jedności z nią, będąc w pełni szczęśliwym. Gdy od czasu do czasu odkrywa w sobie coś z pierwotnej Przyrody, czuje się tym nie tylko niezmiernie upokorzony, ale i sobie zupełnie obcy, i staje się sobie wówczas niezrozumiałym" . Człowiek w Naturze „popada w prawdziwą rozpacz, czując się odartym z wszelkiego sensu [...]" . Ingarden posuwa się wręcz do stwierdzenia, że zwierzęcość stanowi śmierć człowieka. Stąd też człowiek, nastawiony na powszechne transcendowanie, nadaje sobie człowieczeństwo, a naturze sens, bo ta przecież jest go pozbawiona. Wyznacza sobie cele, stawia wymagania, buduje miasta, ustanawia prawa, normy społeczne, wytwarza narzędzia, maszyny, które potrafią konstruować inne maszyny, zakłada instytucje, wymyśla teorie naukowe, filozoficzne systemy, spisuje swoją historię, całym sobą oddaje się sztuce, pragnie utrwalić się w pamięci potomnych, słowem- tworzy Kulturę i traktuje ją jako rzeczywistą. Nade wszystko boi się śmierci, toteż wierzy w nieśmiertelność swej duszy . „Nie rozumie też śmierci innych ludzi i jest przerażony widokiem rozkładającego się trupa, kryje go przeto głęboko w ziemi" .
Człowiek jest bezsilny i zrezygnowany wobec bezlitosnej siły czasu. Nie może się od niego uwolnić. Czas niszczy człowieka, gdy ten decyduje się na bierność, trwanie w letargu, ale nawet gdy czynnie uczestniczy w tworzeniu Kultury „spala się" w czasie. „Nie uświadamiając sobie tego, chce uciec od siebie, o sobie samym zapomnieć. Stara się nie wiedzieć, że nieuchronnie przemija, że z każdą chwilą kończy się jak wypalający żar. ‘Zabija czas’: wynajduje zajęcia, którymi by ‘wypełnił’ czas, i całą uwagę swą koncentruje na robocie, bez której mógłby się obejść. By nie czuć się osamotniony i obcy na świecie, stwarza sobie fikcję obowiązku wobec czegoś, czego właściwie nie ma, co jest nieważne, ale co sam sobie wytworzył i czemu- nie przyznając się do tego- nadaje pozoru doniosłości i istnienia. Odłogiem pozostawia samego siebie, by służyć czemuś innemu. Zamiast być przez pozostanie przy sobie, przez uchwycenie siebie w każdym bólu i w każdej radości, i w każdym wysiłku i zwycięstwie, zatraca się bezpowrotnie. Nie wie, jak wiele traci. Myśli, że buduje świat dookoła siebie i siebie w tym świecie, a tymczasem tłumi tylko własny lęk przed grożącą mu pustką. I przez to tym bardziej już dziś pustką się staje" . Kultura nie pacyfikuje Natury. Nie jest względem niej w pełni autonomiczna: „Twory kultury wytworzone przez człowieka nie stanowią niczego więcej jak tylko pewnego rodzaju cień rzeczywistości, będąc jedynie tworami czysto intencjonalnymi" . Tym stwierdzeniem polski myśliciel odsakralizował wszelką sakralność.
Człowiek Ingardena czuje się obcy wobec przyrody, samotny, zrozpaczony, doświadczający bólu przemijania, poczucia winy, lęku przed pustką i bezsensem oraz zatracania samego siebie, a jednocześnie pragnący poznania prawdy o rzeczywistości, pełen nostalgii za zbawieniem i wiecznością. „[...] nie rozumiemy siebie (a także najczęściej i innych) nawet wtedy, gdy w pewnych fazach naszego życia odsłania się nam nasza natura indywidualna, bo ta natura właśnie jest dla nas czymś bardzo obcym, niemal niesamowitym w swej pierwotności i jedyności. Jeżeli odsłania się nam na moment, stajemy zdumieni i oniemiali, że właśnie tacy jesteśmy" .
Czy zatem przeznaczeniem człowieka jest zagłada? Bynajmniej. Ingarden wskazuje nam właściwą drogę, drogę, która pozwala wyjść z krainy mroku, acz piętrzą się na niej przeszkody i tylko nieliczni mogą ją obrać. Siła człowieka tkwi w autorefleksji, poznawaniu siebie i otaczającego świata, a także realizacji odpowiedzialności: „Jestem siłą, co chce być wolna [...] I wolność swoja utraci, jeżeli się sama do siebie przywiąże. Trwać i być wolna może tylko wtedy, jeżeli siebie samą dobrowolnie odda na wytwarzanie dobra, piękna i prawdy. Wówczas dopiero istnieje" . Ingarden stanowczo odrzuca teorie skłaniające człowieka do samorealizacji, które spotykamy nie tylko w psychologii, ale również w filozofii, np. system marksistowski. Polski myśliciel ostrzega, iż skupiając się na sobie tracimy samych siebie: „Z pewnością egoizm dominuje w większości ludzkich czynów indywidualnych, społecznych czy narodowych. Jest jednak czymś specyficznie ludzkim działać wyłącznie dla cudzego dobra czy szczęścia i w wypadkach wyjątkowych oddać swe życie dla uratowania cudzego życia, czasem nawet kogoś zupełnie obcego" .
Aktywność wartościotwórcza to- apeluje polski myśliciel- sens życia . „Nierozwinięty lub zdeformowany zmysł aksjologiczny implikuje b ł ę d n e d e c y z j e, c z y n y itp., co w efekcie prowadzi do karlenia człowieczeństwa, marnowania życia itp." .
Podsumowując to, co przed chwilą zostało powiedziane, człowiek, chcąc przezwyciężyć tak Naturę, jak i Kulturę, winien kłaść nacisk na autorefleksję, czyli kształtowanie siebie zgodnie z uzyskanym rozeznaniem, do czego jest się zdolnym, otwarcie na drugiego człowieka, bo nie ma Ja bez Ty i Ty bez Ja, a także powinien dążyć do „doznawania rzeczywistości na sobie samym" , tj. uzyskiwać różnorodne doświadczenia.
Kształtowanie siebie musi dokonywać się „na swój indywidualny sposób", bez oglądania się na ideał, autorytet, społeczne wzory . Decydują własne wybory, autokreacja: „Każdy kontakt z rzeczywistością ma wpływ na proces kształtowania osobowości, dlatego też stwarzanie siebie polega zarówno na świadomym wytyczaniu kierunków przemian własnej osobowości, jak też na stawianiu oporu wobec nacisków świata zewnętrznego" . Bez autokreacji człowiek staje się bytem przypadkowym, podległym wielokierunkowym, anonimowym, obcym oddziaływaniom. Relacja ze światem, bycie-w-świecie, to szukanie swego miejsca. Tworzenie wartości i służenie im oraz szlachetna, bezinteresowna odpowiedzialność za drugiego człowieka. Dopiero o kimś takim skłonni jesteśmy mówić, że istnieje naprawdę.
Widać teraz wyraźnie, ilu niebezpieczeństwom człowiek musi stawić czoło, aby usensownić własną egzystencję. Jeżeli pragnie ocalić siebie musi zdecydować się na Kierkegaardowski egzystencjalny skok. . Nie ma wolności bez ryzyka. „[...] chcąc trwać, musi zrezygnować ze szczęścia; wybierając wolność, rezygnuje z życia..." . Toteż człowiek- mówi Ingarden- „nigdy nie może w pełni zaspokoić swej wewnętrznej potrzeby bycia człowiekiem" . Biorąc odpowiedzialność za rozwój swego człowieczeństwa pozostaje świadom, jak łatwo może zmarnować tę szansę.
Na koniec zastanówmy się, czy wypracowana przez polskiego fenomenologa antropologia filozoficzna może być szansą dla ówczesnego człowieka? Otóż żyjemy w czasach, w których łatwo być sobą- wystarczy uczestniczyć w konsumpcji. Plagą liberalizmu jest szerzenie się biernych postaw konsumpcyjnych, ludzie korzystają z dobrodziejstw członkostwa w państwie, lecz sami nie uczestniczą w działaniach, które owe dobrodziejstwa wytwarzają. Efektem tego procesu jest nihilizm, gdzie wolność zrównana zostaje ze swobodą, uprzyjemnianiem sobie życia oraz relatywizmem. Efektem globalizacji są rzesze odrzuconych- tych bez kont bankowych i kart kredytowych. Następuje „kryminalizacja biedy". Nauka i jej dziecko, technologia, wysyła człowieka na Księżyc, ale nie potrafi dać odpowiedzi na pytanie, co dla człowieka stanowi największą wartość, medycyna przedłuża życie, ale nie wie, jaki jest sens tego życia. Współczesny człowiek bardziej odczuwa swoją znikomość w stosunku do swoich wytworów, niż żywiołów natury . Przecież systemy totalitarne są logiczną konsekwencją postępu i czystości (cnotliwości) , mających kluczowe znaczenie dla dynamiki współczesności. Obozy zagłady były swoistymi laboratoriami, gdzie testowano jak dalece mechanizmy biurokracji mogą posunąć się w kontrolowaniu człowieka .
Człowiek traci zmysł piękna, jeżeli je wytwarza to w celach czysto pragmatycznych, przez co powraca do Natury .
Miał rację Heidegger mówiąc: „Najbardziej daje do myślenia, że jeszcze nie myślimy" . Dlatego też koncepcja Ingardena, mimo zgody na tragizm (a może ze względu na niego?) oraz głęboko humanistyczny wymiar, pozostaje wciąż aktualna.
Oby.
- Piotr Stareńczak
- "Akant" 2010, nr 3
Piotr Stareńczak - CZŁOWIEK...
0
0