Łaskawa Pani Prokurator.
Zwracam się do Pani z uprzejmą prośbą, aby mojego synka Maciusia z aresztu wypuścić, w którym na Pani wniosek nieludzki sąd go umieścił na trzy miesiące, bo jestem pewna, że on już więcej złego nic nie zrobi. Maciuś mój ma dopiero pięćdziesiąt cztery lata i nad swoją starą matką, czyli nade mną, opiekę sprawować powinien, no to na podjęcie pracy zarobkowej pozwolić sobie nie może, bo czasu na głupstwa nie ma.
Mój Maciuś ma złote serce i jest bardzo czuły, troskliwy i opiekuńczy, więc ja wolę, żeby on się mną zajmował w domu, a nie do pracy chodził. Z mojej emerytury jakoś sobie radzimy. Dobre to dziecko całkiem, tylko jak sobie wypije, co mu się parę razy w tygodniu zdarza, to cosik się mu w głowie odmienia i jakby zły duch w niego wstępował.
Nie to, żebym się skarżyła, bo nie mam na co. Maciuś nie bije mnie regularnie jak ten Marianek od Józefiaków, co ojca i matkę leje codziennie. Mój Maciuś może raptem w całym życiu ze trzydzieści razy na mnie ręką podniósł, ale zważywszy na to, że po pięćdziesiątce już jest, to w sumie niewiele. Raz mi tylko pogrzebaczem przyłożył, a tak normalnie, to tylko ręki używa i słów, które powszechnie uznawane są za wulgarne i obelżywe. Przytaczać ich tu nie będę, bo pewnie Pani Prokurator po tylu latach pracy, obeznana jest.
To prawda, że mój Maciuś na ubiegłe Boże Narodzenie trochę mnie poturbowała, ale złamał mi tylko dwa żebra, co doniosła na policję ta jędza z opieki społecznej, co to do nas zagląda parę razy w tygodniu, bo ja tam bym na własnego rodzonego nie donosiła. Jakoś się żyje z Bożą pomocą. Byle nie było gorzej.
Ja stara już jestem, ale swój rozum jeszcze mam i wiem, że w urzędowych papierach wszystko musi się zgadzać. Jak już ta ilość aresztowanych musi być taka sama, to wnioskuję, żeby na miejsce mojego Maciusia, zamknąć Alojzego Kiekrza, bo on strasznie mi się naprzykrza i spokoju przez niego nie mam.
Alojzy Kiekrz ma fujarę krzywą jak banan, a że z twarzy i sylwetki do małpy jest podobny, tak też z urody jak i z rozumu, to może mu to pasuje. Ale co mnie do tego? Ja stara baba jestem, grubo po siedemdziesiątce, a on mnie nachodzi i propozycje różne czyni. Obrzydliwe takie, że nie powtórzę, bo wstyd. I to jeszcze się nasiliło, jak mojego Maciusia zamknęli i sama jak palec jestem w domu, bo ja od dawna wdową jestem – a mój Maciuś sierotką - i chłopa żadnego od lat wielu nie miałam. I jakoś się obywam. Nie to co Antoniowa z parteru, która mi kiedyś powiedziała w zaufaniu wielkim, że jak jej stary jeszcze dwa razy w tygodniu jej nie wsadzi, to jakaś taka nieswoja chodzi po mieszkaniu i jej robota nie idzie.
Ale widać coś te chłopy do mnie czują, bo którejś nocy to nawet Pan Jezus do mnie przyszedł i też mi się pchał pod kołdrę, ale mu nie dałam. Pomodliłam się to Matki Boskiej, żeby Syna lepiej pilnowała, jak ja swojego, i do rozumu mu przemówiła. Widać dobrze mu nagadała, bo zaraz sobie poszedł.
Ten Alojzy Kiekrz raz bywa jak małpa a raz jak wieprz. Knur taki nienasycony. Myślę, że Pani Prokurator jako kobieta doskonale rozumie co mam na myśli. Podobno dlatego, że pigułki jakieś zażywa. Bo inaczej to by mu pewnie już nie stawał, bo on niewiele młodszy jest ode mnie. Podobno chodzi do Klubu Seniora i tam w ubikacji z kobietami różne hece wyczynia. To mu nie wystarczy, że jeszcze chce coś ode mnie i pcha się na chama z tym swoim krzywym i grubym fiutem?
Toż on by mnie porozrywał całą, bo ja tam strasznie ciasno mam, nawet mój mąż nieboszczyk zawsze mówił, że nie może się wcisnąć, a miał cienkiego jak ołówek, więc sama się dziwię. No chyba, że po urodzeniu dziecka musieli mnie jakoś tak felernie zszyć.
Pani Prokurator kochana, zamknąć tego dziada trzeba, a mojego Maciusia wypuścić, bo serce matki z żalu schnie i boleje. Ja już będę na przyszłość uważała, żeby jak Maciuś popije, to jemu pod ręce się nie napatoczyć. A on jak popije, to przecież później wytrzeźwieje jak się wyśpi i nadal w wielkiej zgodzie i przyjaźni żyjemy pod jednym dachem. Pani Prokurator pewnie sama też jest matką, to mnie rozumie. A może i nie, bo teraz kobiety zamiast w domu siedzieć i dzieci rodzić, to karierę chcą robić i po urzędach się szlajają jak jakieś postrzelone.
Ja to co innego. Całe życie ciężko harowałam w wielkiej fabryce w mieście Łodzi, w przędzalni, bo mój mąż to pijaczyna był i co go tylko do jakiejś roboty przyjęli, to zaraz go wylali. Ale z tego jego picia to jeden pożytek tylko był, że jak popił, to mu nie stawał i na szczęście tylko jedno dziecko mi zrobił, bo na więcej bym nie dała rady zapracować. Dziecko jedno, ale za to takie udane, że świata poza nim nie widziałam.
Dlatego też bardzo ubolewam nad tym co się stało, a tej suce z opieki, to bym oczy wydrapała, za to, że gęby na kłódkę trzymać nie umie. Co widziała jak mnie myła, to nasza rodzinna sprawa i żadnej policji ani sądom nic do tego. Po to ma się cztery ściany, żeby w nich swoje sprawy załatwiać i nikomu o tym nie gadać, bo przez to tylko są same nieszczęścia.
Bardzo Panią Prokurator proszę jako Matkę Polkę, by zechciała wczuć się w moje położenie i zrobić coś, żeby mojego Maciusia z aresztu te hycle wypuściły, bo ja bardzo za nim tęsknię, a sama do niego w odwiedziny pojechać nie mogę, bo mi nogi posłuszeństwa odmawiają i z domu już prawie nie wychodzę.
Był u mnie ostatnio dzielnicowy i pytał jak mi się teraz żyje, czy że niby lepiej? To się cała łzami zalałam z tego żalu, i długo uspokoić się nie mogłam, bo jak może być lepiej, gdy nie ma nawet do kogo gęby otworzyć. Przecież z tym babskiem z opieki gadać nie będę, bo nie mam o czym, po tym co nam zrobiła. Obraziłam się, swój honor mam. A że przyłazi coraz częściej, to i dobrze, bo ja już prawie nic przy sobie zrobić sama nie mogę. Ale gadać z nią nie będę. Łaski żadnej mi nie robi, bo jej za to płacą, a mnie od państwa też coś przysługuje.
Z tego żalu i nerwów, to tak mi się ręce trzęsą, że nawet długopisu porządnie utrzymać nie mogą, stąd to koślawe pismo, ale mam nadzieję, że Pani Prokurator da radę przeczytać i coś na moje nieszczęście poradzi, bo przecież osoba urzędowa też serce mieć powinna. Przepisy nie są dobre, jak zza nich człowieka nie widać, a mój Maciuś to dobry człowiek, chociaż zbłądzić mu się zdarza. Ale komu się nie zdarza. Ludzie to nie anioły, żeby skrzydła mieli i fruwali pod niebem. Życie twarde jest i po ziemi trzeba chodzić, i łokciami się rozpychać jak kto ma siłę, bo zadepczą. Na szczęście mojemu Maciusiowi siły nigdy nie brakowało, bo już od dzieciństwa dobrze go karmiłam, i na kawał chłopa wyrósł, więc szybki w rękach zanim najpierw pomyśli.
Jeszcze raz bardzo uprzejmie apeluję do Pani Prokurator o wyrozumiałość dla mojego Maciusia, bo jak nie to do województwa, do wyższej instancji napiszę, żeby przyjrzeli się co Pani tu wyprawia u nas w powiecie, bo może wydaje się Pani, że już dupa Pani do fotela przyrosła i nijak Pani z urzędu ruszyć się nie da.
Ale jeśli spojrzy Pani Prokurator łaskawym okiem na pokorną prośbę starej matki, to ja za Panią modlić się będę i niech Panią Bóg ma w swojej opiece i Święty Mikołaj wynagrodzi, bo to znowu Boże Narodzenie za pasem i nikt w takie święto samotny być nie powinien, bo nie czas po temu.
Na łapówkę niech Pani nie liczy, bo nic Pani ode mnie nie dostanie poza dobrym słowem. Ja emeryturę małą mam, ledwie na nas dwoje wystarczy, a jak Maciuś przeszedł teraz na państwowy wikt, to może co odłożę i na święta prezent mu kupię, żeby mu jego cierpienia wynagrodzić. Bardzo liczę na to, że zechce Pani Prokurator sprawić, żeby do świąt go wypuścili. Namówiłabym tą z opieki, żeby doniesienie wycofała, ale jak mam to zrobić, skoro się do niej nie odzywam.
To też liczę już tylko na Panią Prokurator i polecam się łaskawości, w którą póki co jeszcze wierzę, i lepiej niech tak zostanie, żebym w mordę Pani napluć nie musiała, czego Pani i sobie z okazji nadchodzących świąt życzę.
Szczęść Boże i z góry Bóg zapłać
Adela Sobiepiesek, z domu Warczydło