Poranek unosi
nadgniłe wieko
za oknem ptaki
jak grudy wodorostów
Brzoza
w rozkołysie
sosna w łachmanach
szemrzą o złotych świtach
Czas postrzępiony
nastawia zegary
wynurzam się w dzienność
myśli bez zapisu
Spojrzenia spłowiałe
jak stare żagle
mechaniczne ruchy
słowa toną pośród słów
Sen
Arką Noego